Izabela: Któregoś wieczoru ktoś się włamał do zakładu pogrzebowego. Stała ładna trumienka na wystawie – dębowa, to sobie wzięli. Tylko spieniężyć trumienkę nie jest łatwo. Panowie wiedzieli jednak, gdzie mieszka właściciel lombardu. Stwierdzili więc, że pójdą do jego domu, bo przecież taka ładna trumienka, to na pewno przyjmie. Wnieśli tę trumnę na piąte piętro. Pukają. Pan im otworzył. Następnie nastąpiła prezentacja trumny. Pan stwierdził: „Dobra, to biorę!”. Zapłacił im 50 zł. Panowie udali się do sklepu monopolowego. Jak spieniężyli to, co za trumienkę otrzymali – stwierdzili, że jej wartość znacznie wzrosła. Cena 2000 złotych. Udali się zatem ponownie do szefa lombardu. Łomocą w drzwi. Drzwi się otwierają, a oni proszą o kolejne 50 złotych.
Właściciel lombardu odmówił. Niestety doszło do bójki, która była dosyć intensywna. Panowie mocno uszkodzili szefa lombardu. Myśleli nawet, że więcej niż uszkodzili. Co robić z trupem? Włożyli go do trumny. Zaczynają znosić, ale trumna ciężka, a sąsiadka umarłego czujna. Usłyszała hałasy, otworzyła drzwi i zaczęła krzyczeć: "Co wy tu robicie?!". Złodzieje upuścili trumnę. Uciekli. Wieko się otworzyło, a z trumny wstaje trup. Sąsiadka zemdlała. Szef lombardu wezwał pogotowie do omdlałej sąsiadki. Pogotowie przyjechało. Ratownicy nie mogli jednak uwierzyć w historię. W końcu wezwał ich trup z trumny, która leżała na czwartym piętrze. Sąsiadka zemdlała, dlatego, że zobaczyła zmartwychwstałego trupa.