Osób, które wcielały się w postać Orła, było już kilka. Od zeszłego roku robi to Piotr Werczyński, od wielu lat występujący także jako maskotka trefla Sopot. Razem z nim widzów rozbawiają i zachęcają do zabawy dwa ogniki, w które wcielają się Piotr Mahlik i Daniel Zawada.
Ogniki te nie zostały nazwane żadnymi imionami, ponieważ nie do końca było wiadomo czym są te postacie. Osoby pracujące przy organizacji mistrzostw najczęściej nazywają je jednak Paskudkiem i Szkaradkiem. – Może i można byłoby tak o nich powiedzieć, ale przecież te ogniki wyglądają bardzo sympatycznie i są śmieszne. Jeden z nich jest biało-czerwony, a drugi złoty od koloru medalu i pucharu za mistrzostwo świata – uśmiecha się Werczyński.
Ogniki - maskotki siatkarskich mistrzostw świata / fot. Jakub Guder
Wszyscy trzej animatorzy maskotek są aktorami z Trójmiasta. Bo wbrew pozorom praca jako maskotka, nie jest łatwa i nie każdy może ją wykonywać. Nie wierzycie? – Przede wszystkim człowiek wcielający się w taką postać musi mieć miły charakter. Musi być bardzo dowcipny w tym co robi. W zasadzie to, co chcemy przekazać, robimy jedynie gestami, więc trzeba to umieć pokazać, umieć zaskoczyć widza. Trzeba odpowiednio reagować na muzykę i kontakty z kibicami. Po prostu reagować na wszystko dookoła. A to się zawsze dzieje spontanicznie wiec na pewno umiejętności aktorskie i taneczne bardzo pomagają – wyjaśnia Werczyński.
To jednak nie wszystko. Postać w środku maskotki ma bardzo ograniczoną widoczność. Patrzy przez dziób, jak w przypadku orła lub przez maleńki wizjer w głowach ogników. – Patrzysz, gdzie podążasz i starasz się zapamiętać ten obraz, ale trzeba także założyć prawdopodobieństwo, że otoczenie może się zmienić. Osoba, która wchodzi pierwszy raz z w taką postać czuje się bardzo zdezorientowana. My już w tym pracujemy po kilka lat, więc jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, co jest dookoła i co może się zdarzyć. Np. przechodząc alejką pomiędzy trybunami wyobrażamy sobie czy kibice zejdą na ścieżkę, czy dziecko nie podbiegnie, czy też krzesła ktoś nie odsunie właśnie na ścieżkę – opowiada pan Piotr.
Praca w roli maskotki jest tak wyczerpująca, że podczas jednego meczu traci się na wadze nawet ponad 5 kilogramów. – We wnętrzu każdej maskotki jest bardzo gorąco. Schodzimy więc z boiska bardzo często, bo nawet podczas króciutkiego występu traci się bardzo dużo energii. I natychmiast staramy się uzupełnić płyny. Podczas jednego meczu każdy z nas wypija około 5 litrów wody, bo mniej więcej właśnie tyle tracimy na wadze – mówi Werczyński.
Maskotki najczęściej oblegane są przez dzieci, które bawią się z nimi, lecz często usiłują zajrzeć takiej maskotce do środka. Inaczej jest z orłem. – Orzeł jest bardzo pozytywną postacią no, godłem naszego kraju i nawet małe dzieci mają do niego duży szacunek. Natomiast dwie pozostałe maskotki są obskakiwane przez dzieciaki, którzy chcą dotknąć, szarpnąć, żeby zobaczyć jak „to” zareaguje, ale generalnie są pozytywnie odbierane – śmieje się „Orzeł”.
Maskotki będzie można oczywiście zobaczyć podczas sobotnich i niedzielnych spotkań, które odbędą się w Hali Stulecia.
AL/mic