Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
Ikona i pejzaż to główne źródła inspiracji dla Mariana Waldemara Kuczmy. Na pierwszy rzut oka może tego nie widać, ale gdy pomyśleć o zimowych polach jak o białych plamach, o słońcu jak o kolorowej kuli lub o ścianie z inskrypcją jak o znakach wydrapanych na płaszczyźnie, dostrzegalne staje się to, co początkowo niewyraźne, a jednocześnie to, co w naturze zobaczył artysta i transponował na własny język malarski.
– „Białe pola” odnoszą się do zimowego pejzażu bieszczadzkiego. Dla mnie najbardziej istotną rzeczą jest tu kontrast bieli i czerni. Tak kojarzę bieszczadzką zimę – wyjaśniał malarz podczas oprowadzania po wystawie w Galerii Miejskiej we Wrocławiu. – To w zasadzie reminiscencja z dzieciństwa. Ulgą po długiej wędrówce z ojcem była majacząca na horyzoncie kapliczka z krzyżem, która zwiastowała bliskość domu – opowiadał.
Od strony lewej kompozycję zamyka drewniany, podłużny element – część starej, opuszczonej chałupy bojkowskiej, przywieziony z rodzinnych stron malarza (okolice Sanoka). – Utożsamia on obraz z konkretnym miejscem, pogłębia charakter pejzażu – mówił profesor Kuczma, który nazywa siebie chłopakiem z pogranicza. Kultura wschodnia wywarła na niego duży wpływ.
Trochę z kolażu i z asamblażu
W centrum obrazu wiszącego naprzeciwko jest jakaś stara część narzędzia rolniczego. Gdzie indziej wkomponowane są kawałki papieru, materiału, tektury. Płaszczyzna płótna stała się dla Kuczmy swoistym laboratorium doświadczalnym w czasie studiów u profesora Józefa Hałasa.
Przeprowadzał wtedy odważne eksperymenty z fakturą i kolorem. Po raz pierwszy użył sypkich pigmentów, smoły, piasku i gliny. Poczuł potrzebę nakładania farby wieloma warstwami i wklejania fragmentów obcych materii, takich jak spreparowane skrawki płótna, deszczułki, skorodowane blachy. Dzięki włączaniu tego typu przedmiotów do kompozycji malarskiej prace mają cechy kolażu, a nawet asamblażu. Obiekty biorące udział w tej grze przywozi artysta ze światów, które później obrazuje w pracowni.
Pracuję wielowarstwowo, często powracam do tego, co było w podłożu, zdzierając pewne warstwy. W ten sposób wydobywam światło od wewnątrz. Odświeżam formułę obrazu. Proces pracy nad obrazem jest najbardziej żywym, energetycznym momentem dla artysty. W moim przypadku trwa on długo.Marian Waldemar Kuczma
Słońce nad starożytnym miastem
Kolejny obraz przenosi nas do Faras – starożytnego miasta w Afryce, zalanego przez jezioro. To stamtąd do Muzeum Narodowego w Warszawie ekspedycja archeologów przywiozła zabytki kultury nubijskiej okresu chrześcijańskiego.
– „Niebieskie słońce Faras” to odniesienie do moich fascynacji. Po wizycie w muzeum stwierdziłem, że podejmę się wyzwania zbudowania cyklu prac. To moja pierwsza odpowiedź na temat tej nieistniejącej krainy – przybliżał artysta.
Dywan malarza i technika własna
Schodzimy do podziemi galerii, gdzie oprócz kolejnych obrazów artysta zamontował instalację malarską w układzie pion – poziom.
– Prezentuję tu fragment swojej podłogi. Nazywam to dywanem malarza. Na tym pracuję, po tym chodzę – wyjaśniał. – Używam farby olejnej, drukarskiej, akrylowej, wapiennej, emulsyjnej, plakatowej, emalii, farby w spreju, tempery, werniks damarowy końcowy i retuszerski, pigmenty sypkie, popiół, sadza, tusz, grafit, benzyna, ropa, pokost lniany, olej lniany, terpentyna, opiłki miedzi, szkło wodne, klej montażowy, klej kostny, polimerowy, bejca spirytusowa, wosk pszczeli, żywica epoksydowa, politura szelakowa… – wymieniał materiały i media, z których korzysta w pracowni. One skrywają się pod enigmatycznym hasłem „technika własna”.
Ukochana triada barw
Dalej oglądamy obrazy-ściany i obrazy-tablice. W tych i poprzednich dominują trzy barwy: czerwień, błękit i biel – ukochana triada malarza. Ich dominacja jest efektem redukowania gamy w procesie twórczym. W początkowej fazie malowania kompozycje są przepełnione wieloma kolorami. Profesor używa zieleni, żółcieni, brązów, szarości i fioletów.
Kolor jest dla mnie najbardziej istotną rzeczą na świecie i najtrudniejszą poprzez swoją chimeryczność, zmienność. W moim malarstwie chodzi przede wszystkim o kolor.Marian Waldemar Kuczma
W pewnym sensie mowa tu o dualizmie kolorystycznym, ponieważ na jednym biegunie stoi ciepła, cielista, energetyczna czerwień, na drugim zaś zimny, duchowy, melancholijny błękit.
Okrutne dylematy w robocie
Malarz opowiada, że zajmuje się obrazem, od kiedy pamięta. Nieprzerwanie od dzieciństwa, mimo że w jego rodzinie nie ma tradycji artystycznych. Determinację do malowania odczuwa nieustająco, pomimo tego, że malarstwo stawia przed nim okrutne dylematy.
Malarstwo ma charakter roboty, w której człowiek pewne rzeczy musi rozstrzygać i wyjaśniać samodzielnie. Nikt mu w tym nie pomoże. Malarz z obrazem zostaje sam. Z jednej strony to fascynujące, z drugiej - szalenie trudne.Marian Waldemar Kuczma
Malując, podąża częściowo według planu, po trosze kieruje się intuicją i ufa spontaniczności. Zwykle zaczyna z jakąś wizją, punktem odniesienia, wychodzi od konkretnego motywu, zaobserwowanego fragmentu rzeczywistości. – Podczas długiego procesu twórczego koncepcja siłą rzeczy ewoluuje, idea początkowa trochę się zmienia, nawarstwia się, spiętrza. Jeżeli jednak na końcu uzyskam to, co zamierzałem na początku, mimo zmienionego efektu wizualnego, uznaję to za sukces – stwierdził.
Źle się dzieje natomiast, gdy idea zostanie utracona. Gdy zatrze się koncepcja. Wtedy, zdaniem artysty, obraz jest nieautentyczny, nieszczery, a tym samym nieudany. Zwyczajny artefakt. Miejsce jego jest na strychu, w domowym archiwum. – Oczywiście w mojej pracy jest miejsce na przypadek, ale – jak mówił profesor Hałas – musi być to przypadek kontrolowany. A taki wynika z praktyki malarskiej – oznajmił malarz.
Omówił część prac, lecz woli, gdy odbiorca samodzielnie kreuje wizje, patrząc na kompozycje, interpretując je na swój sposób. Taki jest (niezamierzony) cel jego malarstwa.