wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

9°C Pogoda we Wrocławiu

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 05:20

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Zakrwawiona blacha J. Himilsbacha!

Zakrwawiona blacha J. Himilsbacha!

Data publikacji: Autor:

Reklama

Piszę ten felieton 28 listopada, wieczorem, w kraju trwają imieniny Zdzisława.

Jestem jednak zupełnie trzeźwy. Fuuuuu! Dmucham w alkomat – na liczniku zero.

Chociaż, gdy przed wielu laty, w te listopadowe dni, wspólnie z J. Himilsbachem, Kolbergiem kinematografii i literatury, przemierzałem przez obiekty kultury Dolnego Śląska – stan trzeźwości nie byłby możliwy. Być może, nie walczyłbym z poziomem tak dzielnie, jak inny Zdzisław, Zdzisław Maklakiewicz, bliski towarzysz Janka – aktora kamieniarza. Pilnowałem za to – chociaż nie ortodoksyjnie, niczym dzielny ormowiec (ORMO) – aby nasze spotkania, pisarzy ze społeczeństwem, w ogóle dochodziły do skutku.

 

Janek w kluczowej scenie filmu Rejs, właśnie podpierniczyli mu kiełbasę

Polskie media wspominają w te dni Jana Himilsbacha. W listopadzie się urodził (miał w dowodzie wpisaną datę urodzenia – 31 listopada 1931 roku, w Mińsku Mazowieckim. A w listopadzie nie ma takiego dnia – 31! W listopadzie też ruszył z flaszką do nieba, ściślej 11, w roku 1988, minęło więc 25 lat. Jesienią zaś, w roku 1973 (40 lat temu) po polskich kinach wędrował popremierowo film "Wniebowzięci", oglądany do dzisiaj z estymą i ciekawością. Sceny lotu były kręcone w samolocie Ił -18. Lot odbył się z Warszawy do Gdańska. Jan Himilsbach leciał wówczas stalowym ptakiem pierwszy raz w życiu, Zdjęcia do filmu kręcone były między innymi  na plaży, przed hotelem Grand w Sopocie. 

 

Himi na rynku w Jaworze - recytuje bluesy mojego autorstwa

 

Ten właśnie film, a nie "Rejs", wstawił Janka na stałe do krajowej kinematografii.

"Wniebowzięci" był filmem drogi, filmem o marzeniach, o "szastaniu" pieniędzmi wygranymi w totka. Okazało się, że spełnione marzenie nie czyni cudów, rzadko stajemy się szczęśliwcami. Uchwycę się tej myśli, zilustruję ją zdarzeniami z naszych wspólnych wędrówek po miastach Polski Zachodniej. Z wizyt w Klubach Rolnika, domach kultury, empikach. W licznych, publikowanych w tym czasie wspomnieniowych tekstach, miele się w nieskończoność te same anegdoty, te same żarty, te same historyjki. Brzuchy się trzęsą, ale obok zabawowego Janka, rzucającego co rusz słowem "kurwa", był też Janek słaby, znużony, bez maski chojraka, był Gargantuą bez Pantagruela. Czasem tylko rolę tego drugiego pełniłem ja.

 Kamieniołomy w Strzegomiu, stan dzisiejszy

 

Wówczas bardzo mnie nie lubił. Na ostatniej stronie okładki mojego tomu "Jazz Baba Riba" napisał tak: "Jeżdżę teraz ze Zdziśkiem Smektałą po Dolnym Śląsku.

Bazę mamy we Wrocławiu, a Zdzisiek organizuje nam autorskie spotkania.

Ale to dzierżymorda jakich mało. Dlatego nie śmierdzę groszem. Zamiast honorarium  dostaję tylko klucz do hotelowego pokoju w Monopolu (w którym spał Adolf Hitler) oraz pełną michę. Należne mi honoraria kisi w karmanie. I gdy po tygodniowej robocie lecę wreszcie do domu – do Warszawy – daje mi kasę dopiero na schodkach do samolotu. Lecz nie ma z niej żadnego pożytku. Na Okęciu czeka już na mnie Basica (żona Janka). Zabiera wszystko – co do grosza (tak rzeczywiście było)".

 Janek, muza i redaktor Zdzisław Smektała

Zdzichu nie daje mi też na rozgrzewkę choćby marnego stakana gorzały.

Ale z tym akurat daję sobie radę bez jego łachy. Cała Polska chce się wszak ze mną napić. I tak z Kolbergiem krążymy od miasta do miasta. Od empiku do Klubu Rolnika. Piszę teraz scenariusz, w którym Zdzichu zagra główną rolę. Razem ze Zbyszkiem Buczkowskim. To będzie piękny film o zmarnowanym życiu.

Taki polski Grek Zorba – z udziałem Greków oczywiście. Zdzichu zagra rolę pisarza. Pisze charakterne teksty. Jeżeli się nie wykolei, nie złamie jak chłopski scyzoryk albo zbyt mocno nie przyssie do żłobu z gorzałą, mogą być z niego ludzie.”

 

 Basica (dzisia), Anielica zapobiegająca, przez lata, aby Himi nie przedzierzgnął się w diabła

Dla Janka – "picie wódki to jest wprowadzanie elementu baśniowego do rzeczywistości." Dla mnie to była niejaka trudność, gdy przez siedem dni mieliśmy po trzy spotkania dziennie. Wszyscy śmiali się z anegdoty, której miejscem był Hotel Monopol:  Janek dzwoni do hotelowej recepcji. Czemu, kurwa, dałyście mi ten sam pokój, w którym spał Adolf Hitler?! Panie Janku, co pan opowiada, perorują recepcjonistki. Tyle już lat po wojnie, tyle remontów  a pan zasuwa z tym Adolfem. Kurwa, powtarza jednak Janek, mogłyście przynajmniej pościel zmienić! 

Ja zaś myślałem o tym – jak on w tym pokoju będzie chłopina spał. Bo nigdy nie kładł się na wygodne dwuosobowe łóżko. Układał się na podłodze, przy łóżku, na niewielkim dywaniku. Dlaczego? Bał się, że leżąc na miękkim materacu śmiertelnie zadławi się własnymi wymiocinami. Takie przypadłości Janka nie trafiały do mediów.

 

Kolumna Zygmunta w Warszawie, być może odstrzelona kamieniarskim kunsztem Himilsbacha

Janek miał też często poranione dłonie. Żona Basica awaryjnie wyposażała go w gulasz angielski w puszcze (wówczas wielki rarytas). Himi jadł niewiele, ale wieczorem przypierał go czasem głód. Nie miał nigdy otwieracza do puszek.

Siedząc samotnie w hotelowym pokoju – często dobierał się do mięsa nożem przyniesionym z restauracji. Ale efekt był mizerny. Często ranił dłonie. Taki był ten heros. Kiedyś napisałem z nim rozmowę rzekę w piątkowym Magazynie Gazety Robotniczej, który miał – uwaga – zazwyczaj 660 tysięcy egzemplarzy nakładu!!! Dzisiaj to nie do pomyślenia. Zdjęcia robił zdolny fotoreporter Wiesław Dębicki.

 

Janek, wyraźnie narzekający na to, że przy prelegenckim stoliku musi siedzieć o suchym pysku

Woziłem Janka po kamieniarskich zakładach nagrobkowych na Osobowicach.

Zawiozłem go też do Strzegomia, gdzie przed laty – tyrając w kamieniołomach – siedział w kryminale (za kradzież węgla). Nie dostał ode mnie kieliszka – a cały czas chodził na bani. Chciała się z nim napić cała Polska. A gdy miał w czubie, nieśpiesznie opowiadał, że to on – ze strzegomskiego granitu – odstrzelił dla warszawy Kolumnę Zygmunta. Albo mówił, że przy nim, wielki uczony radziecki, biolog Iwan Miczurin, to zwykły złamany ch… To bowiem on, Jan  Himilsbach, a nie jakiś Miczurin – odkrył najszybszą na świecie wegetację ziemniaków.

Chłop pod Strzegomiem wkopywał je rankiem w ziemię. A Janek, razem z waflami z kicia, wykopywał je zaraz po południu. I przeznaczał do natychmiastowej konsumpcji. Taka to była błyskawiczna ziemniaczana wegetacja według przymusowego strzegomskiego kamieniarza.

 Jan Himilsbach - Aktor, pisarz, kamieniarz - siedzący na Krześle Niebiańskiego Bytowania

 

Ludność powszechnie miała Janka za totalnego kumpla, wirachę, za brata łatę – a mało kto wie, że był człowiekiem próżnym (lecz nie żółciowym). Tadeusz Konwicki nazywał go trafnie – Marcelem Proustem spod budki z piwem. Nie była to kula w płot. Himilsbach nigdy nie uczył się tekstów wyjętych ze scenariusza. Zawsze był sobą.

Mówił czasem, że ma głos, za który mu płacą (w Polandii naśladuję jego głos najlepiej). Raz mi wyznał, że Federico Fellini, gdyby go znał, obsadzałby Janka permanentnie. Ale bywały dni gdy wynosiłem go na plecach, na przykład z Piwnicy Świdnickiej, z recepcji orbisowskiego Hotelu Leśnego w Białymstoku (kręciliśmy tam komedię „Smażalnia Story”). Recepcjonistki dzwoniły do mnie o trzeciej nad ranem bym wyniósł Himiego z hallu – bo same już nie dają rady.

A ja nie marudziłem, schodziłem po Człowieka ze Stygmatem bez marudzenia.

Tak jak i bez marudzenia – w swoje imieniny – napisałem tekst o starym kumplu.

Z okazji jego listopadowych rocznic i jubileuszy.

Zdzisław Smektała

[email protected]

Materiały ilustracyjne z archiwum autora.

(Zobaczcie na filmiku, jak ten aktor, pisarz i kamieniarz ładował mi się do hotelowego łóżka!)

 

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama