wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

11°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 13:40

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. „Wielka woda”. Co jest prawdą w serialu Netflixa, a co fikcją?
Kliknij, aby powiększyć
Kadr z serialu "Wielka woda". Akcja rozgrywa się podczas powodzi we Wrocławiu w 1997 r. Netflix
Kadr z serialu "Wielka woda". Akcja rozgrywa się podczas powodzi we Wrocławiu w 1997 r.

„Rzeczywistość potrafi zaskoczyć dużo bardziej niż najbardziej wybujała wyobraźnia. I powódź była takim wydarzeniem, które przeskoczyło nasze wyobrażenia” – mówi Jan Holoubek, reżyser serialu „Wielka woda” Netflixa. Jego akcja rozgrywa się podczas powodzi tysiąclecia w 1997 r. we Wrocławiu. Sprawdziliśmy, które wydarzenia, postacie i sceny pokazane w serialu są prawdziwe, a które zostały wymyślone na potrzeby fabuły.

Reklama

– Powódź nie jest głównym tematem, tylko zapalnikiem, tłem i powodem do rozegrania się historii między bohaterami. Katastrofa jest pretekstem, by opowiedzieć o katastrofie rodzinnej – podkreśla Jan Holoubek w „Historiach wielkiej wody”, które opowiadają o kulisach serialu.

Research do produkcji trwał rok. W tym czasie twórcy przekopali setki dokumentów, wysłuchali wielu relacji świadków, obejrzeli dziesiątki filmów i zdjęć z powodzi tysiąclecia, by jak najwierniej odtworzyć tamte realia. I trzeba przyznać, że to się w serialu udało. Miasto z lat 90. wygląda bardzo autentycznie. Wpleciono zdjęcia dokumentalne, np. z zalanego Kozanowa, ale przy kręceniu powodziowych scen wykorzystano też 500 tys. metrów sześciennych wody. Na ulicach widzimy typowe dla lat 90. stroje, samochody i szyldy.

Wielka woda. Mieszkańcy nie pozwolili wysadzić wałów

Warto podkreślić, że produkcja Netflixa jest jedynie inspirowana prawdziwymi, tragicznymi zdarzeniami z 1997 r. Trójka głównych bohaterów – Jaśmina Tremer (w tej roli świetna Agnieszka Żulewska), hydrolożka, która przyjeżdża do Wrocławia, by pomóc władzom przy powodzi; młody, aspirujący polityk Jakub Marczak (Tomasz Schuchard) i obrońca wałów w Kętach – Andrzej Rębacz (Ireneusz Czop) – to postaci fikcyjne.

Wspomniane Kęty, które są ważnym wątkiem w serialu, tak naprawdę nie znajdują się koło Wrocławia, tylko w powiecie oświęcimskim i w rzeczywistości też zmagały się z powodzią. Koło Wrocławia miały zostać wysadzone wały w Łanach, by w ten sposób ocalić przed zalaniem stolicę Dolnego Śląska. Władze województwa i służby podjęły taką próbę, ale mieszkańcy stawili zacięty opór. Zagrożone zalaniem były bowiem okoliczne miejscowości i ich domy. Podczas zakładania ładunków wybuchowych doszło do utarczek między saperami a mieszkańcami. Wicekomendant wrocławskiej policji odmówił użycia siły.

Co ciekawe, tak jak możemy zobaczyć w serialu, mieszkańcy podobno naprawdę zastawili pułapkę na władze i mundurowych, którzy jechali do Łanów wysadzić wały.

Magdalena Furman była wówczas dziennikarką telewizji TEDE i relacjonowała powódź we Wrocławiu. Była też na wałach w Łanach. – To jedna z najtrudniejszych dla nas sytuacji podczas powodzi – opowiada. – Jak za pierwszym razem pojechaliśmy na wały, to tam było ze 400 mieszkańców. Władze chciały ich poświęcić, by uratować Wrocław. Pamiętam ogromny gniew tych ludzi, którzy bronili swoich domów. My - dziennikarze byliśmy dla nich ostatnią deską ratunku.

W trzecim odcinku serialu pojawiło się nawiązanie do słynnych słów premiera Włodzimierza Cimoszewicza, wypowiedzianych podczas powodzi, że trzeba się było ubezpieczyć.– A co premier mówił o tych odszkodowaniach? – pyta jeden z mieszkańców fikcyjnej, podwrocławskiej wsi Kęty, gdy służby próbują wysadzić wały. – Trzeba się było we Wrocławiu ubezpieczyć! – odpowiada sołtyska.

Powódź 1997 we Wrocławiu. Kłótnie ekspertów, zaniedbania władz

W serialu „Wielka woda" oglądamy kłótnie ekspertów od hydrologii, którzy źle oszacowali zagrożenie powodziowe oraz zaniedbania władzy. 

- To, co najbardziej mnie męczyło, jeżeli chodzi o ekspertów, bo nie chcę im uchybiać, to to, że przez cały tydzień spierali się ze sobą - mówi Bogdan Zdrojewski, w 1997 r. prezydent Wrocławia, w filmie dokumentalnym „Powódź '97”. - Ten spór być może na uczelni miałby jakąś nadzwyczajną wartość, też wartość intelektualną, natomiast w przypadku przygotowywania Wrocławia do powodzi decyzje, które powinny zapaść, wywoływały, przynajmniej u mnie, minimum – co powiem – to zniecierpliwienie.

Sam Bogdan Zdrojewski nie pojawia się w „Wielkiej wodzie” z imienia i nazwiska, ale prezydent Wrocławia, grany przez Tomasza Kota, trochę go przypomina. Widzimy na przykład, jak układa worki z piaskiem na wałach wspólnie z mieszkańcami. Co ciekawe, ojciec Tomasza Kota był w czasie powodzi wiceprezydentem Legnicy.

Wielka woda. Mieszkańcy wzięli sprawy w swoje ręce

Panował chaos, sytuacja była kryzysowa, ludzie byli wściekli na władze, ale sami starali się zapanować nad tym bałaganem, brali sprawy w swoje ręce. Pamiętam, że nawet kloszardzi z Dworca Głównego starali się zorganizować, pomagali, bo przecież bronili swojego domu.
Magdalena Furman, wówczas dziennikarka telewizji TEDE

Ten obywatelski heroizm możemy zobaczyć również w serialu. Jest też mowa o dramatycznej ewakuacji zwierząt z wrocławskiego zoo i ucieczce krokodyla o imieniu Wally. Do ewakuacji naprawdę doszło, ale tylko w obrębie samego ogrodu.

- Przenosiliśmy zwierzęta „na górkę” lub na wyższe piętra pawilonów, jeśli się dało - mówi Weronika Skupin z wrocławskiego zoo. Opowieść o krokodylu jest tylko pogłoską, która krążyła wówczas wśród mieszkańców.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Marta Nieradkiwicz w roli dziennikarki relacjonującej powódź we Wrocławiu. Postać inspirowana była m.in. Magdą Mołek Netflix/Robert Pałka
Marta Nieradkiwicz w roli dziennikarki relacjonującej powódź we Wrocławiu. Postać inspirowana była m.in. Magdą Mołek

Magda Mołek relacjonowała powódź we Wrocławiu

Inspirowana prawdziwą postacią (a może raczej kilkoma postaciami) jest także serialowa dziennikarka lokalnej telewizji Merkury, która relacjonuje powódź. Szczupła, krótko ostrzyżona blondynka w garsonce, grana przez Martę Nieradkiewicz, inspirowana była m.in. postacią Magdy Mołek, która w 1997 r. miała zaledwie 21 lat i stawiała swoje pierwsze kroki w zawodzie. Pracowała wówczas w telewizji regionalnej i relacjonowała powódź.

- Bardzo podoba mi się postać dziennikarki, reporterki lokalnej telewizji, która po prostu ma moją fizyczność - mówi Magdalena Mołek w „Historiach wielkiej wody”. - Nic mi do jej przebojowości, charakteru, bo ja byłam dzieckiem, miałam 21 lat wtedy. I po tym ćwierćwieczu wciąż zachodzę w głowę, kto miał odwagę po prostu postawić mnie tam. Ale też dzisiaj rozumiem, jak praca pod presją, w obliczu takich historycznych zdarzeń buduje człowieka.

Zobacz, jak Magda Mołek relacjonował powódź we Wrocławiu:

Na swoim kanale „W moim stylu” na YouTube dziennikarka wspominała, że prowadziła wiadomości trzy dni z rzędu, nie wychodząc do domu. – Zresztą i tak nie było po co, bo trudno było się poruszać po mieście, które było totalnie sparaliżowane. Wody w kranach nie było, a my spaliśmy na kartonowych pudełkach w redakcji – opowiadała.

Ewakuacja szpitali i życie na dachach podczas powodzi

Dramatyczna była również sytuacja w zalanych szpitalach, o czym także opowiada serial. – Byłam przy ewakuacji szpitala na pl. 1 Maja, dziś Jana Pawła II – mówi Magda Furman. – To było w środku nocy. Pamiętam noworodki w inkubatorach i ciężko chorych pacjentów z intensywnej terapii, których trzeba było szybko stamtąd ewakuować. MPK podstawiało autobusy. Pamiętam sznur autobusów – dodaje.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Zdjęcia z planu z serialu "Wielka woda" Netflix/Robert Pałka
Zdjęcia z planu z serialu "Wielka woda"

Wiele serialowych scen rozgrywa się na dachach budynków zalanego miasta. Tą drogą główna bohaterka z córką przemieszcza się po Wrocławiu. Niektórzy mieszkańcy po prostu obserwują z dachu miasto, inni bawią się albo czekają na pomoc machając flagami. Tak było naprawdę.

- Ludzie wyszli na dachy, bo mieszkania były zalane, bo chcieli się lepiej poznać z sąsiadami. Były grille, było piknikowanie i piosenki. Te flagi, o których mowa, w potrzebie... - opowiada w „Historiach wielkiej wody” Teresa Ćwik-Maszczyńska, pilotka helikoptera, która podczas powodzi pracowała w zespole lotnictwa sanitarnego.

Regaty przed wyborami i wrocławski Trójkąt

Jeden z serialowych wątków opowiada o zbiorniku retencyjnym w Gierżoniowie (fikcyjnym), z którego miała zostać spuszczona woda, by osłabić siłę fali powodziowej idącej na Wrocław. A że akurat zbliżały się wybory, prawdopodobnie jakiś polityk chciał się pokazać i w tym czasie zorganizowano tam regaty. Tak naprawdę chodziło jednak o zalew w Nysie. Scenarzysta serialu, Kasper Bajon, opowiadał w „Historiach wielkiej wody”, że regaty naprawdę się odbyły, opisało je nawet kilka gazet.

Zdjęcia do „Wielkiej wody” kręcono we Wrocławiu, w kilkunastu lokacjach, ale nie tylko. – Myśmy kręcili w dziesięciu miejscach w Polsce – mówi Anna Kępińska, producentka serialu, wrocławianka. W części ujęć zalana ulica, którą oglądamy w produkcji, to ulica Więckowskiego w Trójkącie Bermudzkim, czyli na Przedmieściu Oławskim. Nie została jednak zalana na potrzeby serialu. Te sceny powstały na kąpielisku w Srebrnej Górze, gdzie stanęła 30-metrowa replika ul. Więckowskiego, z odwzorowanymi kamienicami, zalanymi przez wodę. Scenografowie pracowali nad nią dwa miesiące, a po trzech dniach zdjęć została rozebrana. Co ciekawe, ktoś zrobił jej zdjęcie. Można je zobaczyć w internecie, wpisując tę lokalizację w Google Maps. 

Zalany Wrocław wygląda w serialu bardzo wiarygodnie, jak po apokalipsie. – Pamiętam, że miasto wyglądało wtedy jak podczas wojny. Zalane, odrapane albo walące się domy – wspomina Magda Furman. – To był koszmar. Mam nadzieję, że nigdy się nie powtórzy. 

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl