Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
– "Świńskimi brzuchami" nazwano płyty granitowe, które układano przed kamienicami, często otaczane mozaiką z kostki granitowej lub bazaltowej, które można spotkać na wrocławskich ulicach, a właściwie – na ulicach większości miast należących przed 1945 roku do Niemiec – pisze na swoim profilu "Wyszukane wyszperane" Piotr Lis, autor książki o nieistniejących kamienicach, badacz lokalnej historii.
Dlaczego „świńskie brzuchy”?
Swoją nazwę zawdzięczają nietypowemu kształtowi. Z wierzchu równe, ale ich spód ma charakterystyczną krzywiznę. Dawnym wrocławianom przypominała ona zwisający świński brzuch. Rozwiązanie wygląda na celowe. Taka płyta – choć niemiłosiernie ciężka, jest również wytrzymała. Jej „brzuch” poprawiał podobno ponadto stabilność płyty w gruncie.
"Szpilkostrady" sprzed 150 lat
Chodniki z granitowych płyt najwcześniej, bo już 1824 roku pojawiły się w Berlinie. We Wrocławiu popularne stały się w połowie XIX wieku. W 1856 roku otwarto bowiem linię kolejową łączącą stolicę śląskiej prowincji ze Strzegomiem, gdzie wydobywano (i wydobywa się do dziś) granit. Ogromnie ułatwiło to transport ciężkich płyt.
Chodniki z granitowymi płytami zastępowały m.in. „kocie łby” z polnych kamieni. Dużo lepiej się po nich chodziło. Można powiedzieć, że były odpowiednikiem dzisiejszych „szpilkostrad”.
Jedyną poważną wadą takiego rozwiązania okazała się śliskość. Odrobina śniegu lub marznącego deszczu i na „świńskich brzuchach” wywinąć można niezłego orła - o czym przekonać możemy się do dziś. Są w mieście miejsca, gdzie wciąż można je znaleźć pod nogami.
Galeria zdjęć
Stały się częścią miejskiego krajobrazu. Od lat ustępują jednak innym nawierzchniom
Jak podkreśla Piotr Lis, trudno chyba wyobrazić sobie miasta na Ziemiach Zachodnich, Północnych, na Śląsku bez właśnie takich granitowych płyt.
– W XX wieku zastępowano je kwadratowymi płytami chodnikowymi, płytami z terazzo. Po remontach czasem wracają na swoje miejsce, jednak coraz częściej wymieniane są na gładkie płyty granitowe o zupełnie innym charakterze, a także – co może smuci najbardziej – na betonowe kwadraty, a nawet na kostkę Bauma. Czy ten charakterystyczny krajobraz miasta nie powinien być w jakiś sposób chroniony? – zastanawia się Piotr Lis.
Miasto zbiera i zachowuje takie płyty
– Co do zasady, Miasto odzyskuje każdy materiał kamienny i betonowy, który jest w stanie pozwalającym na powtórne użycie. Każdy inwestor – bez znaczenia czy miejski, czy zewnętrzny – prowadzący roboty w miejskim pasie drogowym ma obowiązek złożenia w magazynie ZDiUM oczyszczonego i posortowanego materiału – mówi Michał Guz z Biura Prasowego Urzędu Miejskiego Wrocławia.
Do magazynu ZDiUM trafiają także „świńskie brzuchy”.
Odtwarzanie chodników w takiej technologii jest bardzo kosztowne
– „Świńskie brzuchy” nie stanowią wyjątku – są zabezpieczane w celu powtórnego użycia, natomiast odtwarzanie ich wszędzie tam, gdzie były pierwotnie, a nie ma ich od lat, jest finansowo nieosiągalne. Dostawcy liczą od masy kamienia. Również układanie granitowych chodników, w tym "brzuchów" jest bardzo kosztowne. W przypadku 100 metrów granitowego chodnika na Ołbińskiej, gdzie użyto materiału rozbiórkowego, sama robocizna kosztowała 500 tysięcy złotych. Dlatego często takie historyczne płyty zastępuje się np. „zwykłą” granitową płytą. Nie wszędzie też dalsze stosowanie granitu (już obojętnie, czy płyty, czy „brzucha”) ma sens. To bardzo trwały materiał, ale nie wszędzie powierzchnia granitowa ma sens użytkowy – dodaje Michał Guz.