wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

5°C Pogoda we Wrocławiu

Jakość powietrza: dobra

Dane z godz. 05:20

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Romowie – Wrocław na głowie!

Wielokulturowe tolerancyjne nasze miasto (od świętego Jana do Zygi Baumana) instytucjonalizuje obecnie muzykę cygańską. Dla poprawnych prelegentów oświatowych wszechnic – muzykę romską. Chociaż ja całe życie mówiłem Bracia Cyganie (Gypsy). Postanowiono, że sypniemy z miejskiej szkatuły na ten event (a niech będzie nowocześnie) imponującą kwotę 7 tysięcy euro! Jaka mniejszość – taka kasa! Za tę Niagarę szmalu ma powstać, jeszcze tego lata, pierwszy – oficjalnie firmowany przez Wrocław – festiwal muzyki romskiej (jeszcze bez nazwy własnej). Ma go zorganizować – warunek konieczny – organizacja pozarządowa. Miasto podsuwa nawet zręby scenariusza. A mianowicie, festiwal ma zostać zorganizowany w formie plenerowego koncertu zespołów muzycznych, tanecznych, integracyjnych, wykonujących muzykę romską. Ma on się odbyć między 1 czerwca a 30 września. Jaką mądrość wniesie w miejski lud (i ewentualnych turystów) organizacja tego wypasionego finansowo festiwalu? Ano – wzmacnianie tożsamości kulturowej i kultywowanie tradycji romskiej. A także aktywizacja wrocławskich Romów do udziału w życiu społecznym miasta. Brawo!

 

Tylko że taka ludyczna forma i żartobliwa kwota przyznana na jej realizację pasuje bardziej do miast wrocławskiej aglomeracji: Do Obornik Śląskich, Środy Śląskiej, Trzebnicy i mojej obecnej dzielnicy Leśnicy. A nie do otwartego miasta, które podczas ESK 2016 chce pokazać twarz, która ma innowacyjnie zaskoczyć zagranicznych przybyszy. W Leśnicy, w pięknym rozłożystym parku z grecką amfiteatralną sceną, takie Święto Cyganów i Cygańskiej Muzy byłoby mocnym magnesem przyciągającym mieszkańców nie tylko Wrocławia. Mamy już zresztą we Wrocławiu imprezy z braćmi Cyganami w głównej roli. O ile wiem, działa w naszym mieście Josif Mastej, organizator Festiwalu Romskiego we Wrocławiu. Być może jest to gość „niesłuszny”, niefartowny – dlatego szuka się propozycji alternatywnej.

Tego nie wiem. Wiem za to, że w scenicznym towarzystwie słynnej w Görlitz, a nawet na Alasce, redaktor Wandy Ziembickiej – prowadziłem romskie festiwale. Działo się to nad Odrą, Na Grobli, w wielkim weselnym ośrodku nieopodal harcerskiej przystani.

 

Moje pierwsze kontakty z Braćmi Cyganami (oraz licznymi Grekami) sytuują się w Zgorzelcu, w czasach, w których brytyjski sekretarz do spraw wojny John Profumo podał się do dymisji, przyznając się do utrzymywania kontaktów z prostytutką powiązaną z radzieckim wywiadem, był rok 1963. Wówczas bohaterem wyobraźni moich zasmarkanych rówieśników był muskularny gigant, Toni Bałanda. Ukrainiec o cygańskich korzeniach. Od stóp do głowy pokryty tatuażami. Rezydował nad graniczną łużycką Nysą i był pierwszym znanym mi eksporterem. Przynosiliśmy mu przytroczone gumą Wecka do połówek dachówek papierosy „Carmen” (wówczas luksus). On je eksportował, czyli przerzucał (przy milczącej aprobacie żołnierzy WOP), na enerdowską stronę. Niemcy zaś płacili pakowanymi w woreczki szklanymi kulkami, którymi na podwórkach Zgorzelca graliśmy na bilonowe pieniądze.

W tych samych latach, w dni majowych pochodów, głupie, prostackie władze Zgorzelca wyłapywały na mieście Cyganów (mieli domowy areszt), by podczas socjalistycznych propagandowych marszów nie razili rozentuzjazmowanych mas wyglądem. Wiele lat później, nauczyciele epoki Gierka – lepsi nie byli. W szkole, w dolnośląskich Ziębicach, sekowali Edytę Górniak za domieszkę cygańskiej krwi. Mówili jej, że ma brudną skórę i się nie domyła. „Siedziałam w klasie sama, a dzieci były sadzane w ławce ze mną za karę! Przetrwałam” – wspomina wokalistka.

W czasach zgorzeleckiego dzieciństwa wpadłem też po szyję w cygańską muzykę. Podczas miejskich szaleńczych gitariad wygrywała Sonia Sulin (dzisiaj Halina Frąckowiak), ale przede wszystkim niesamowicie energetyczny zespół Kałe Jakha (Czarne Oczy) z pobliskiego Lubania Śląskiego. Miasta dzisiaj słynnego z tego powodu, że dorastała tam żona upadłego (na razie) polityka Grzegorza Schetyny.

Ale wszystkich bił na głowę mój idol do dzisiaj, charyzmatyczny piosenkarz Michaj Wasyl John Mike Arlow Burano. To był wyciskacz emocji wśród moich kolegów i koleżanek. Pełny czad. Wyłuskany przez Franciszka Walickiego, ojca polskiego bigbitu, zaczął karierę z grupą Rythm and Blues w roku 1959. Wtedy też przyjął pseudonim artystyczny Burano (po romsku – burza). Zawodowe śpiewanie zaczął od występów z zespołem Czerwono Czarni. Śpiewał też w mocniejszych rockowo Niebiesko Czarnych. W grudniu 1963 roku został zaproszony do paryskiej Olympii, gdzie występował ze swym zespołem jako pierwszy artysta zza żelaznej kurtyny. Razem z Niebiesko Czarnymi odniósł spory sukces na kilku festiwalach muzycznych we Francji. Burano (już pod pseudonimem Steve Luca) nagrywał płyty dla wytwórni RCA.

 

To był mistrz od rozdzierania nastolatkom serc (silnie dziewczynom), co możecie posłuchać w załączonej nieco wyżej evergreenowej kompozycji „Lucille”.

Kolejnym moim muzycznym mistrzem w czasach zajmowania się jazzem i bluesem był nałogowy palacz, genialny gitarzysta Django Reinhardt (1910-1953), Belg cygańskiego pochodzenia. Kaleka z niedowładem palców, który, aby przezwyciężyć kalectwo, wypracował unikatową technikę gry. Grał solówki tylko za pomocą dwóch zdrowych palców, pomagając sobie częściowo sparaliżowanymi palcami przy graniu akordów. Nominowany do Oscara Sean Penn w filmie „Słodki drań” w reżyserii Woody'ego Allena stworzył świetne alter ego Reinhardta – grając fikcyjnego gitarzystę jazzowego Emmeta Raya, będącego pod wielkim wrażeniem cygańskiego twórcy.

 

Wybitnego gitarzystę Django Reinhardta przywołałem też dlatego, że jest on twórcą światowego muzycznego gatunku zwanego w branży – Gypsy Jazz. Akurat trwa na Starym Kontynencie Dekada na rzecz Romów w Europie. Zatem kolejne cygańskie ludyczne granie we Wrocławiu zostawiłbym Don Wasylowi, farbowanemu królowi Ciechocinka. A w naszym mieście, za te 7 tysięcy euro, co stanowiłoby część całego budżetu, zorganizowałbym I Europejski Festiwal Cygańskiego Jazzu (pod wezwaniem właśnie Django Reinhardta)! Pod sztandarami owej Dekady na rzecz Romów w Europie przyjechałyby do Wrocławia znakomite kapele cygańsko-jazzowe z całego kontynentu. Byłby to pierwszy tego rodzaju festiwal w Europie.

Jak udatnie wpisze się to w charakter miasta Czterech Kultur, jaka będzie to ważna część ESK 2016. Jak dobrze Wrocław pokaże się narodom kontynentu.

 

Znam wiele zagranicznych zespołów grających jazzowo muzykę cygańską.

Można w tej rozkołysanej manierze grać największe standardy świata.

Już słyszę w uszach przerobione feelingowo tony operetki „Baron Cygański” Straussa. Ma Kraków swój żydowski Kazimierz, zwołujący na koncerty tysiące widzów. Może Wrocław mieć – zamiast ubogiej kalki Ciechocinka – ponadnarodowe święto z cygańską nutą w tle. Posłuchajcie, jak na festiwalu w Nowym Jorku doskonale brzmi Django Reinhardtem kapela Petera Beetsa, pianisty z Hagi, który grał już we Wrocławiu na moim autorskim festiwalu Honda Jazz Festiwal.

A takich brawurowych zespołów jest w Europie dostatek. Sięgnijmy po nie!

Zdzisław Smektała

media z archiwum autora

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama