Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
Ten protest to coś znacznie większego niż blokada alei Sobieskiego na Psim Polu. Utrudnienia dotyczą wrocławian, ale postulaty – wspólnej polityki rolnej Unii Europejskiej.
Pierwsze protesty rolników, przypomnijmy, zaczęły się 19 stycznia br. w Niemczech i Francji. Później dołączyły Rumunia, Grecja i Łotwa. Polscy rolnicy też protestowali, ale nie tak spektakularnie:
– Strajk ostrzegawczy zaczęliśmy 24 stycznia. Chcieliśmy, aby było spokojnie, pokojowo. Ale nikt nas wtedy nie słuchał – mówi Jan Kępa, jeden z organizatorów protestu we Wrocławiu, który przedstawia się jako polski rolnik z powiatu oleśnickiego, Europejczyk. – Eskalujemy nasz protest, bo media mówią o strajku, ale nie podają naszych postulatów – tłumaczy Jan Kępa.
A postulatów jest wiele i zahaczają one o najważniejsze ogólnoeuropejskie kwestie: politykę wspólnotową Unii Europejskiej, gospodarkę rolną, handel produktami spożywczymi, ochronę środowiska i – dezinformacji. Szczegółowo o postulatach rolnicy opowiedzieli dziennikarzom w poniedziałek 12 lutego.
Rozmowy, a nie narzucanie zasad
W różnych krajach rolnicy mieli różne żądania. Łączyło ich jedno: brak zgody na włączone w Europejski Zielony Ład warunki uzyskania przez rolników dopłat. Z dziewięciu wymagań sprzeciw wywołały trzy:
- obowiązek ugorowania (czyli nieuprawniania) każdego roku 4 procent ziemi,
- ograniczenie emisji dwutlenku węgla o 90 procent do 2040 roku,
- ograniczenie stosowania pestycydów.
Z tym że 6 lutego Ursula von der Leyer oznajmiła, że Komisja Europejska wycofuje się z tych obwarowań. Dlaczego więc polscy rolnicy wciąż o nich mówią?
Unia nie zrezygnowała z planów dotyczących warunków uzyskania dopłat. Oni tylko odroczyli ich wprowadzenie.Jan Kępa
– Już w tamtym roku Unia chciała wprowadzić te ograniczenia, ale postanowili to przełożyć na ten rok – uzupełnia Dominik Nikody, rolnik gminy Oleśnica. – W tym roku spotkali się jednak z masowymi protestami rolników. Więc znowu przekładają. A my żądamy całkowitej rezygnacji z tych pomysłów.
Protestujący rolnicy zapewniają, że nie są przeciwnikami Zielonego Ładu czy, szerzej, europejskiej polityce klimatycznej. Tu chodzi o coś innego:
– Gdy wchodziliśmy do Unii, byliśmy najbardziej prounijną grupą zawodową w Polsce. Do dzisiaj jesteśmy. Ale wówczas ta Unia była wspólna. Dzisiaj zaś nikt nas nie zaprasza do rozmów, niczego z nami nie ustala, tylko narzuca nam warunki. Mówią nam: nie dostaniecie dopłat, jeśli nie wypełnicie ekoschematów. To niech Unia zniesie te dopłaty, ale dla wszystkich rolników w Europie. I konsumenci szybko to odczują, bo żywność bez dopłat będzie droższa – mówi Dominik Nikody.
Ochrona środowiska, ale nie niszczenie rolnictwa
Rolnicy dopominają się wspólnego wypracowania zasad działania wspólnej polityki rolnej w Europie:
– Nikt tak jak rolnik nie odczuwa zmian klimatu. Widzimy, że klimat się zmienia, ale my nie rozstrzygamy, stojąc tutaj, czy to jest wina człowieka, czy cykliczna zmiana w naturalnej historii świata. Nie jesteśmy przeciwnikami europejskiej polityki klimatycznej – mówi Dominik Nikody.
Zdaniem rolnika, w zasadach forsowanych przy okazji Zielonego Ładu nie chodzi o ochronę środowiska, a o zniszczenie europejskiego rolnictwa i przerzucenie produkcji rolnej poza Unię.
– Dzisiejsza Unia Europejska, pod tym przewodnictwem, nie chce produkować żywności dla Europejczyków, bo taniej jest ją sprowadzić. Po co dotować rolników i 60 procent budżetu europejskiego przeznaczać na wspólną politykę rolną – retorycznie pyta Dominik Nikody.
Cło na produkty spożywcze z Ukrainy
Rolnicy podkreślają, że z wyśrubowanymi obostrzeniami dotyczącymi produkcji rolnej nie są w stanie konkurować z producentami spoza UE i ich produktami importowanymi do Unii Europejskiej. Dlatego domagają się zakazu importu żywności, która jest produkowana niezgodnie z dyrektywami unijnymi. Postulaty dotyczą też przywrócenia cła na żywność z Ukrainy. Jak zapewniają rolnicy, nie chodzi tylko o zysk:
– Jestem za tym, aby żywność była kontrolowana – mówi Jan Kępa. – Ale w tym momencie ktoś spoza Unii Europejskiej sprowadza niekontrolowane produkty. I tu jest problem. Wszyscy teraz jemy tańsze, ale niekontrolowane produkty, a nasze, jakościowo zbadane, gniją w magazynach i nikt nie chce ich kupić, bo są droższe – wyjaśnia rolnik.
Wyrywamy chwasty, które nas dzielą – mówią rolnicy
W wypowiedziach rolników blokujących fragment alei Sobieskiego wybrzmiewa pretensja, że gdy prowadzili spokojny strajk w styczniu, nikt się nimi nie interesował. A gdy wyszli na ulice, w niektórych mediach przekłamywano ich postulaty, mówiąc, że są przeciwnikami Unii Europejskiej i ochrony środowiska naturalnego, albo mówiono o blokadzie, ale nie o postulatach.
– Chcą nas skłócić i podzielić z mieszkańcami, a my jesteśmy ponad podziałami. My tu nie chcemy siedzieć i robić pikniku, chcemy działać, wspólnie. Wczoraj usłyszeliśmy w radio, że Wilczyce zalało. Pojechaliśmy tam z przyczepami z piaskiem. Wzięliśmy pod uwagę nieprzejezdną ulicę Wilczycką i odblokowaliśmy pas z lewej strony, aby usprawnić tutaj ruch – mówi Jan Kępa.
– Jeśli zostaniemy pokazani bez przekłamań, zrezygnujemy z zajmowania dwóch pasów. Przesuniemy się na jeden pas, ale będziemy tu do końca, czyli do 19 lutego – zapowiada Dominik Nikody.
100 ciągników w centrum Wrocławia – utrudnienia 15 lutego
Jednocześnie Dominik Nikody zapowiada, że w czwartek 15 lutego zaplanowano przyjazd do centrum Wrocławia, na ulicę Widok, czyli pod siedzibę Przedstawicielstwa Regionalnego Komisji Europejskiej we Wrocławiu. Zgodnie z zapowiedziami organizatorów do centrum przyjedzie około 100 traktorów i dwa autokary rolników z powiatów oleśnickiego, wrocławskiego i namysłowskiego.
– Proszę spodziewać się utrudnień. Od razu jednak przepraszamy, ale to nie nasza wina, że przedstawicielstwo Komisji Europejskiej jest w centrum Wrocławia. Jeżeli przeniesiecie je do Oleśnicy, to tam będziemy protestować – mówi Dominik Nikody. – A do tego czasu, mam nadzieję, że spokojnie dotrwamy tutaj.