Polki i Ukrainki. Tak się poznały
Wszystko zaczęło się od spotkania zorganizowanego przez Dolnośląski Kongres Kobiet, na które zaproszono wrocławianki: Polki i Ukrainki. Dziewczyny chciały poznać oczekiwania, problemy, ambicje ukraińskich koleżanek. Tak powstał grupa Wrocławianki. Polki i Ukrainki.
Podczas drugiego spotkania Monika Suder zaproponowała, że może zorganizować kursy języka polskiego dla Ukrainek. Maiły to być zajęcia bez sztywnych ram, z przymrużeniem oka, ale wartościowe. Tak powstał grupa na Facebooku Polski na luzie. Dlaczego tak? Bo nie są to typowe lekcje. – Czytamy gazety, odgrywamy scenki, robimy konferencje prasowe, a ostatnio był konkurs, gdzie do wygrania były dwie książki: romans, a druga to powieść Lema. Zapraszamy każdego chętnego! Jesteśmy otwarci na wszystkich. Na nauczycieli, którzy chcieliby nam pomóc – także, dodaje.
Pomysł chwycił.
fot. Monika Suder
Zajęcia co niedzielę
Pierwsze zajęcia, w udostępnionej przez Joannę Stańczyk świetlicy, odbywały się przy ul. Kamieńskiego na Poświętnym. Były też lekcje w plenerze, w parku. Chętnych jednak przybywało, dlatego uczestników podzielono na dwie grupy: początkową i zaawansowaną. Cały czas trwał też poszukiwania sali, która pomieściłaby kilkudziesięciu chętnych. Dorota Feliks, dyrektorka Wrocławskie Centrum Rozwoju Społecznego, udostępniła salę w WCRS przy pl. Dominikańskim.
Teraz lekcje odbywają się w WCRS w niedziele: o godz. 17.00 grupa podstawowa, o godz. 18.30 – zaawansowana. Przychodzą ci, którzy chcą się nauczyć języka polskiego. Są to głównie Ukraińcy, ale nie tylko. Na zajęcia chce chodzić np. Libańczyk.
– Nie wszyscy lubią zorganizowane lekcje, nie wszyscy mają też na to środki – mówi Monika Suder. I dodaje: – Mówię o naszych lekcjach ludziom spotkanym na ulicy, na przystanku, kierowcom. I przychodzą! Cieszy się.
Witamy w Polsce
Grupę początkową prowadzi teraz Bożena Powaga. – Uważam, że trzeba pomagać ludziom, którzy do nas przyjechali. Sama wyjeżdżałam do pracy na Zachód i byłam tam bardzo dobrze traktowana. To dobro, które dostałam, chciałbym oddać. Teraz spłacam swój dług. I chcę, żeby czuli się u nas dobrze – dodaje.
Lekcje dla zaawansowanych prowadzi Monika Suder albo w jej zastępstwie Katarzyna Lubiniecka-Różyło.
Pierwszym językiem Oksany, gdy przyjechała do Wrocławia, był angielski. – Polski jest konieczny. Wiem, ile trudu wkładają organizatorzy w te zajęcia, bo na Ukrainie zajmowałam się wolontariatem. To spore przedsięwzięcie. Emilia dodaje: To dla nas szok, że ktoś chce coś dla nas robić bezinteresownie.
Grupy uczniów są liczne, co niedzielę do WCRS przychodzi około 50-60 osób. To młode osoby, studenci, ale też sporo osób w kwiecie wieku.
fot. Monika Suder
Iryna Jurczak (grupa Wrocławianki. Polki i Ukrainki) dodaje: Często znajomość języka polskiego jest znikoma. W sklepie wystarczy zapłacić karta, nie trzeba się komunikować. Mnie zależy, alby wszyscy Ukraińcy umieli w razie potrzeby prosić o pomoc, wiedzieli, gdzie mają zadzwonić. Z czasem zmienią się też ich potrzeby, będą chcieli się spotkać, poznawać kulturę, ale też szanować swoją.
Kobiety kobietom
W pomoc ukraińskim migrantom angażuje się również Dolnośląski Kongres Kobiet. Panie pomagają w organizacji spotkań z prawnikami czy policją, lobbują, aby we Wrocławiu były ulotki o niebieskiej karcie były również w j. ukraińskim.