Schodzimy do garażu
Zaczynał w zespole Opozycja, gdzie grał na saksofonie. W '81 roku grupa zakwalifikowała się do Jarocina. Muniek Staszczyk był w tym zespole drugim wokalistą. Komisji spodobała się piosenka „Carmilla” w jego wykonaniu, co zaowocowało dwa lata później. Znów zagrali w Jarocinie, ale tym razem na dużej scenie już jako T.LOVE Alternative.
Rok później cała publiczność, dzięki magnetofonom marki Grundig, znała i śpiewała piosenki, np. „Dzieci śmieci”, „Karuzela”, „Wychowanie”, „Garaż”. – No właśnie, bo wtedy koncerty rejestrowało się amatorsko na Grundigu, a piosenki nagrywało w garażu, a nie tak jak teraz w specjalistycznym studiu – podkreśla saksofonista.W Jarocinie '83 występował też warszawski zespół reggae DAAB, który zakwalifikował się do finału, ale ich saksofonista… gdzieś „zniknął” po pierwszym przesłuchaniu. – Słysząc, jak gram z T.Love, członkowie zespołu DAAB chcieli mnie podmienić i zaproponowali wspólny występ w finale. Niestety dyrektor festiwalu zorientował się, że skład jest nieoryginalny i nie wystąpiliśmy – wspomina.
Do DAAB jednak trafił, po błyskawicznych próbach, dwa tygodnie później zagrał z nimi swój pierwszy koncert na Wyspie Słodowej we Wrocławiu. Współpraca trwała kolejne 3 lata i zaowocowała wieloma koncertami w kraju, a także w Paryżu i Amsterdamie oraz nagraniem płyty z hitem „W moim ogrodzie”.
W zespole grali znani potem muzycy, m.in Andrzej Zeńczewski (z Muńkiem założyli Szwagierkolaskę), Andrzej Krzywy – późniejszy wokalista De Mono, Leszek Biolik Republika, Krzysiek Zawadka (Oddział Zamknięty).
To były wspaniałe czasy, graliśmy, co nam dusza dyktowała. Byliśmy młodzi, mogliśmy wykrzyczeć, co nas boli, to była niespotykana energia, publiczność była zahipnotyzowana. Ten bunt miał też inne oblicze, widziałem na własne oczy, jak koledzy, wspaniali muzycy, upadali przez używki
Jarosław Woszczyna
Studia, koncerty i teatr
W 1985 r. przyjechał do Wrocławia, gdzie studiował grę na klarnecie u prof. Mieczysława Stachury na Akademii Muzycznej im. Lipińskiego. Profesor umożliwił mu pracę w Teatrze Współczesnym, gdzie występował blisko 10 lat. – Łączyłem studia z koncertami i pracą w teatrze. Zawsze jednak stawiałem studia nad pracę zarobkową, co czasem było źródłem problemów w zespołach – opowiada.
W 1989 roku dostał propozycję wyjazdu, by grać na statku pasażerskim pływającym po wschodnim wybrzeżu USA i Bermudach. Po powrocie ze statku, dzięki poleceniu kolegi – saksofonisty jazzowego Piotra Barona – rozpoczął 3-letnią współpracę z zespołem The New Sami Swoi Orchestra Zbigniewa Czwojdy, z którym dużo koncertował i podróżował.
I wtedy „Babę zesłał Bóg”
Dzięki temu, że dużo koncertował, poznawał wielu wykonawców. Występował na najważniejszych festiwalach w kraju, m.in. 10-krotnie w Jarocinie, ale też na Rockowisku, Róbrege, Opolu, Sopocie.
W Jarocinie '91 wystąpił na jednym koncercie na głównej scenie z trzema zespołami: De Mono, Ya Hozna i Formacją Nieżywych Schabuff (nagrał z nimi płytę „Schaby”). – Ciągle miałem niedosyt, chciałem być coraz lepszy. Po tym, jak odszedłem z DAAB-u, tekściarz i kompozytor Sławek Wolski zaproponował mi współpracę w zespole Ya Hozna, gdzie Renata Przemyk śpiewała m.in „Babę zesłał Bóg”. Grałem i nagrywałem z nimi aż do 1995 – opowiada.
I orkiestra gra!
W 1995 roku trafił do Radia City w Częstochowie, gdzie z kolegą prowadził audycję jazzową i nagrywał reklamy, tam też poznał swoją żonę. Na jakiś czas skończyły się długie kontrakty, urodziła się im córka, ale wciąż działał muzycznie, został stypendystą prezydenta Częstochowy, organizował duże plenerowe koncerty, zapraszał gwiazdy polskiej estrady i nagrał autorską płytę „Tylko miłość zabiorę”. Przez 17 lat grał w Teatrze Muzycznym w Gliwicach.
W 2001 r. nawiązał współpracę ze szwajcarskim dyrygentem Reto Parolari, z którym grał w Niemczech i wielokrotnie brał udział w Festiwalu Cyrkowym w Monte Carlo. Pewnego razu zadzwonił telefon, a po drugiej stronie Aleksander Maliszewski, kompozytor, dyrygent, kierownik muzyczny na festiwalach, m.in. w Opolu i Sopocie, założyciel orkiestry Alex Band, który zaprosił go do współpracy trwającej już 22 lata!
Wrocław drugim domem
W marcu tego roku wrócił do Wrocławia, jak mówi – drugiego domu. Zadzwoniła koleżanka, że poszukują zastępstwa we Wrocławskim Centrum Rozwoju Społecznego. Bez wahania przyjechał. Jego muzyczna droga zatoczyła koło, bo aktualnie współpracuje z częstochowskim blues-rockowym zespołem The Storks, który będziemy mogli usłyszeć 25 sierpnia podczas koncertu „Jak piękne są wspomnienia” na placu przy Centrum Historii Zajezdnia.