wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

14°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 07:50

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. My wrocławianie: Lata 80. Wtedy królował rock, a on na scenie grał!

W latach 80. XX w. związany był z takimi zespołami, jak: T.LOVE, Daab, Formacja Nieżywych Schabuff czy Ya Hozna. Grał m.in rock, reggae, jazz, blues, muzykę klasyczną. W garażu, na scenie w Jarocinie, na statku na Bermudach czy w Monte Carlo w… cyrku. Jarosław Woszczyna znów mieszka i działa we Wrocławiu. Aktualnie współpracuje z częstochowskim blues-rockowym zespołem The Storks, który będziemy mogli usłyszeć 25 sierpnia podczas koncertu na placu przy Centrum Historii Zajezdnia.

Reklama

– Miałem okazję wykonywać wiele gatunków muzycznych i zawsze dawało mi to niesamowitą energię. Dla mnie scena jest świątynią i pewne rzeczy są niedopuszczalne – podkreśla Jarosław Woszczyna, saksofonista, klarnecista, kompozytor.

Rodzinne fundamenty

Muzyka towarzyszyła mu od zawsze, był nią otoczony w rodzinnym domu w Częstochowie. – Tato był klarnecistą, 30 lat grał w Filharmonii w Częstochowie. Dziadek był kapelmistrzem, multiinstrumentalistą, miał zmysł techniczny, stroił i rekonstruował instrumenty.

Przekazali mi wiele wskazówek, nie tylko muzycznych. Ostrzegali przed używkami i rozrywkowym, mało higienicznym trybem życia muzyków. Dlatego w trasę koncertową oprócz saksofonu zawsze woziłem ze sobą szczoteczkę do zębów i piżamę – śmieje się Jarosław Woszczyna.

Jego przygoda z muzyką zaczęła się wcześnie. Gdy miał 5 lat, w przedszkolu muzycznym grał na fortepianie, a później podbierał tacie klarnet i saksofon. Po VI klasie szkoły podstawowej zdał do szkoły muzycznej, gdzie szybko robił postępy. Ukończył studia na kierunku wychowanie muzyczne w Częstochowie, ale nie chciał być tylko nauczycielem muzyki. Bardziej w jego młodej duszy grał wtedy rock...

Schodzimy do garażu

Zaczynał w zespole Opozycja, gdzie grał na saksofonie. W '81 roku grupa zakwalifikowała się do Jarocina. Muniek Staszczyk był w tym zespole drugim wokalistą. Komisji spodobała się piosenka „Carmilla” w jego wykonaniu, co zaowocowało dwa lata później. Znów zagrali w Jarocinie, ale tym razem na dużej scenie już jako T.LOVE Alternative.

Rok później cała publiczność, dzięki magnetofonom marki Grundig, znała i śpiewała piosenki, np. „Dzieci śmieci”, „Karuzela”, „Wychowanie”, „Garaż”. – No właśnie, bo wtedy koncerty rejestrowało się amatorsko na Grundigu, a piosenki nagrywało w garażu, a nie tak jak teraz w specjalistycznym studiu – podkreśla saksofonista.W Jarocinie '83 występował też warszawski zespół reggae DAAB, który zakwalifikował się do finału, ale ich saksofonista… gdzieś „zniknął” po pierwszym przesłuchaniu. – Słysząc, jak gram z T.Love, członkowie zespołu DAAB chcieli mnie podmienić i zaproponowali wspólny występ w finale. Niestety dyrektor festiwalu zorientował się, że skład jest nieoryginalny i nie wystąpiliśmy – wspomina.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Zespół T.LOVE w latach 80. Na zdjęciu od lewej stoją: Jacek Wudecki, Muniek Staszczyk, Dariusz Zając, w środku Jarosław Woszczyna, na dole Jacek Śliwczyński fot. Bogumił Baranek
Zespół T.LOVE w latach 80. Na zdjęciu od lewej stoją: Jacek Wudecki, Muniek Staszczyk, Dariusz Zając, w środku Jarosław Woszczyna, na dole Jacek Śliwczyński
Do DAAB jednak trafił, po błyskawicznych próbach, dwa tygodnie później zagrał z nimi swój pierwszy koncert na Wyspie Słodowej we Wrocławiu. Współpraca trwała kolejne 3 lata i zaowocowała wieloma koncertami w kraju, a także w Paryżu i Amsterdamie oraz nagraniem płyty z hitem „W moim ogrodzie”.

W zespole grali znani potem muzycy, m.in Andrzej Zeńczewski (z Muńkiem założyli Szwagierkolaskę), Andrzej Krzywy – późniejszy wokalista De Mono, Leszek Biolik Republika, Krzysiek Zawadka (Oddział Zamknięty).

To były wspaniałe czasy, graliśmy, co nam dusza dyktowała. Byliśmy młodzi, mogliśmy wykrzyczeć, co nas boli, to była niespotykana energia, publiczność była zahipnotyzowana. Ten bunt miał też inne oblicze, widziałem na własne oczy, jak koledzy, wspaniali muzycy, upadali przez używki
Jarosław Woszczyna

Studia, koncerty i teatr

W 1985 r. przyjechał do Wrocławia, gdzie studiował grę na klarnecie u prof. Mieczysława Stachury na Akademii Muzycznej im. Lipińskiego. Profesor umożliwił mu pracę w Teatrze Współczesnym, gdzie występował blisko 10 lat. – Łączyłem studia z koncertami i pracą w teatrze. Zawsze jednak stawiałem studia nad pracę zarobkową, co czasem było źródłem problemów w zespołach – opowiada.

W 1989 roku dostał propozycję wyjazdu, by grać na statku pasażerskim pływającym po wschodnim wybrzeżu USA i Bermudach. Po powrocie ze statku, dzięki poleceniu kolegi – saksofonisty jazzowego Piotra Barona – rozpoczął 3-letnią współpracę z zespołem The New Sami Swoi Orchestra Zbigniewa Czwojdy, z którym dużo koncertował i podróżował.

I wtedy „Babę zesłał Bóg”

Dzięki temu, że dużo koncertował, poznawał wielu wykonawców. Występował na najważniejszych festiwalach w kraju, m.in. 10-krotnie w Jarocinie, ale też na Rockowisku, Róbrege, Opolu, Sopocie.

W Jarocinie '91 wystąpił na jednym koncercie na głównej scenie z trzema zespołami: De Mono, Ya Hozna i Formacją Nieżywych Schabuff (nagrał z nimi płytę „Schaby”). – Ciągle miałem niedosyt, chciałem być coraz lepszy. Po tym, jak odszedłem z DAAB-u, tekściarz i kompozytor Sławek Wolski zaproponował mi współpracę w zespole Ya Hozna, gdzie Renata Przemyk śpiewała m.in „Babę zesłał Bóg”. Grałem i nagrywałem z nimi aż do 1995 – opowiada.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: T. LOVE Alternative - koncert po latach fot. Cornells studio
T. LOVE Alternative - koncert po latach

I orkiestra gra!

W 1995 roku trafił do Radia City w Częstochowie, gdzie z kolegą prowadził audycję jazzową i nagrywał reklamy, tam też poznał swoją żonę. Na jakiś czas skończyły się długie kontrakty, urodziła się im córka, ale wciąż działał muzycznie, został stypendystą prezydenta Częstochowy, organizował duże plenerowe koncerty, zapraszał gwiazdy polskiej estrady i nagrał autorską płytę „Tylko miłość zabiorę”. Przez 17 lat grał w Teatrze Muzycznym w Gliwicach.

W 2001 r. nawiązał współpracę ze szwajcarskim dyrygentem Reto Parolari, z którym grał w Niemczech i wielokrotnie brał udział w Festiwalu Cyrkowym w Monte Carlo. Pewnego razu zadzwonił telefon, a po drugiej stronie Aleksander Maliszewski, kompozytor, dyrygent, kierownik muzyczny na festiwalach, m.in. w Opolu i Sopocie, założyciel orkiestry Alex Band, który zaprosił go do współpracy trwającej już 22 lata!

Wrocław drugim domem

W marcu tego roku wrócił do Wrocławia, jak mówi – drugiego domu. Zadzwoniła koleżanka, że poszukują zastępstwa we Wrocławskim Centrum Rozwoju Społecznego. Bez wahania przyjechał. Jego muzyczna droga zatoczyła koło, bo aktualnie współpracuje z częstochowskim blues-rockowym zespołem The Storks, który będziemy mogli usłyszeć 25 sierpnia podczas koncertu „Jak piękne są wspomnienia” na placu przy Centrum Historii Zajezdnia.

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl