Co muzyka ma wspólnego z tolerancją, kiedy stajemy się rasistami i kogo denerwuje Murzynek Bambo - z Jose Torresem m.in. o projekcie „Poznaj inną kulturę – Wrocławski Most Tolerancji” rozmawia Jarek Ratajczak.
Czym dla Ciebie jest tolerancja?
Jose Torres: – Najkrócej to poszanowanie poglądów innych osób, ich odmienności. Nie muszę ich kochać, czy się z nimi zgadzać. Powonieniem ich szanować. Żeby było jasne uważam, że człowiek nie rodzi się rasistą, rasistą staje się po drodze. Rasizm, to brak wiedzy. Niewiedza rodzi strach a strach agresję. Proste.
Tylko jak to zmienić?
Jose Torres: –Na pewno nie przez represje i zaostrzenie prawa. Bo to jest trochę tak jak z terrorystami. Działają z ukrycia i zaskoczenia. My musimy się cały czas pilnować i nie odpuszczać. Z nietolerancją można próbować coś zrobić przez edukację.
O tolerancji mówisz we Wrocławiu od półtora roku, w ramach programu „Wrocławski Most Tolerancji”. Ty, Twoi muzycy i goście spotykacie się z najmłodszymi uczniami podstawówek i studentami. Są efekty?
Jose Torres: – W ubiegłym roku mieliśmy 50 spotkań, dwa happeningi i cztery wystawy dla ok. 15 tys. uczestników. Na bezpośrednich spotkaniach najczęściej pytaniami zaskakują najmłodsi. Lubię to, bo to są bardzo szczere rozmowy. Dzieci mówią to, co usłyszały w domu. Widząc czarnoskórego czy skośnookiego najczęściej się z niego śmieją. Biały sensacji już nie budzi.
No i jak sobie z tym radzisz?
Jose Torres: – Im tolerancję przedstawiamy jak muzykę. Orkiestra to różne instrumenty, ale grają razem i ja im mówię, że można żyć w społeczeństwie pomimo różnic.
Na takie spotkania zapraszasz także dzieci z małżeństw mieszanych, które urodziły się i mieszkają w Polsce. Mówią rówieśnikom jak to jest być innym.
Jose Torres: – To jest program pt. „Obcy wśród swoich”. Te dzieci mają różny kolor skóry, ale są Polakami. W takiej sytuacji jest np mój syn Tomek. Wokalista wrocławskiego zespołu Mesajach, Manuel Rengifo Diaz jest synem Polki i Peruwiańczyka. Ma dredy, wyróżnia się wyglądem. Gdy miał 10 lat usłyszał, że „brudasy muszą stąd spadać i wracać do siebie”. On mówi, gdzie mam spadać jestem Polakiem. Inny przykład: dziewczynka muzułmanka, która do szkoły chodzi w tradycyjnym czadorze mówiła mi, że do złośliwych uwag się przyzwyczaiła. Pytam, dlaczego ona ma się przyzwyczajać do złego traktowania? Tego nie ma w pakiecie, który obcokrajowiec ma w Polsce, obok prawa do pracy czy nauki języka. Kolejny przykład: dwóch chłopców pochodzenia afrykańskiego i syryjskiego. Pierwszy rok w szkole, to dla nich była gehenna. Wyzywano ich od bambusów i arabusów. Po roku wyzwiska się skończyły, a w klasie mieli już tylko kolegów. Co się stało? Po prostu dzieci się poznały i zaprzyjaźniły.
Dla studentów i słuchaczy uniwersytetów trzeciego wieku masz cykl „Moja druga ojczyzna”, zapraszasz obcokrajowców mieszkających we Wrocławiu.
Jose Torres: – Mówimy o tym, że tu mamy dom, rodzinę i pracę. Tu płacimy podatki i tworzymy miejsca pracy. Nie przyjechaliśmy, by komuś coś zabrać czy okraść, ale by tu żyć. Mówimy, że nasze dzieci będą pracować na wasze emerytury. Nie każdy to rozumie.
Wiem, że doskonale radzisz sobie podczas takich spotkań. Masz dobre argumenty, odpowiadasz szybko, błyskotliwie. Trudno zapędzić Cię w kozi róg. Czy było spotkanie podczas którego rozmówcy cię wkurzyli?
– Raz. Mam spotkanie w Instytucie Studiów Międzynarodowych. Spodziewałam się ludzi otwartych, a trafiłem na „stadionowych ortodoksów”. Zaproponowali, by wrocławski stadion podzielić na trzy strefy – dla kibiców, rodzin z dziećmi i innych czyli dla czarnoskórych czy odmiennej orientacji seksualnej. Złapałem się za głowę i mówię jednemu z nich: Chłopie załóżmy, że jedziesz na mundial do Brazylii i co? Ciebie „białasa” izolują i sadzają w specjalnym sekatorze. Wtedy zrozumiałem, dlaczego moi czarnoskórzy znajomi nie chodzą na stadion na mecze. Oni uwielbiają piłkę, ale boją się kiboli i bananów na europejskich boiskach.
No i w końcu Dani Alves z FC Barcelona podnosi jednego i go je. Zaczyna się ogólnoeuropejska antyrasistowska kampania, a banany jedzą gwiazdy sportu. Myślisz, że to coś zmieni?
Jose Torres: – Pewnie niewiele, ale trzeba próbować. Najtrudniej jest walczyć ze stereotypami. Kilka przykładów. Postać Murzynka Bambo jest bardzo pozytywna, jest sympatyczny i wesoły. Ale mój syn w przedszkolu gdy usłyszał, że jest „Murzynkiem Bambo”, był bardzo niezadowolony i musiał zrobić z tym porządek. Czasami nie jest ważne, co się mówi, ale jak i kiedy. Idźmy dalej. Powiedzenie „sto lat za murzynami” to brak tolerancji. Reklama banku, gdy murzyn w dżungli może z bankomatu wypłacić pieniądze, to także brak tolerancji. Mamy mylne pojęcia na temat tolerancji. Zawsze mówię, że Polacy lubią egzotykę. Podróżują, lubią egzotyczne tańce, piękne dziewczyny. Ale gdy egzotyka przyjdzie do niego i miałaby być sąsiadem, to już nie. Dlaczego? Boimy się, bo brakuje wiedzy i edukacji.
Po co angażujesz się w takie działania? Jesteś muzykiem, prowadzisz z żoną szkołę tańca. Nie szkoda Ci czasu? No chyba, że dla pieniędzy?
Jose Torres: – (śmiech) Każdy może to robić. Wystarczy wygrać konkurs. Ja dokładam do tego czasami pieniądze i zdrowie. Niektórzy mówią, że 125 tysięcy złotych, które mamy z miasta w tym roku na realizację programu „Wrocławski most tolerancji”, to kupa pieniędzy. Ale trzeba podzielić to przez 50 spotkań, wystawy oraz imprezy otwarte w ciągu roku, zapłacić za materiały, sprzęt i gaże dla gości. Wierz mi, że te pieniądzem mógłbym zarobić szybciej i łatwiej w inny sposób. Robię to, bo jestem żywym przykładem tego co obcokrajowiec może osiągnąć w Polsce. Ale jestem też przykładem dla Polaków, że obcokrajowiec im nie przeszkadza i nic nie zabiera. Ja nie mam z tym problemu. Ale jestem wyjątkiem niż regułą. Jestem w gazetach i telewizji, wszyscy mnie znają i wiedzą co robię
Jak zaprosić was na spotkanie?
Jose Torres: – Można to zrobić wysyłając zgłoszenie. W tym roku zrealizowaliśmy 12 spotkań, a będzie ich 50. Można się zgłaszać mailowo na adres [email protected]
Jose Torres, mówi o sobie wrocławianin urodzony na Kubie. W Polsce mieszka od 36 lat. Wirtuoz instrumentów perkusyjnych. Od ubiegłego roku, jako prezes Fundacji Sztuka Zdrowie Tolerancja razem z żoną Izabelą, prowadzą program „Poznaj inną kulturę – Wrocławski Most Tolerancji” finansowany przez gminę Wrocław.