Przed ostatnim, podsumowującym całe studia egzaminem, studenci szóstego roku Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu nie prasują białych bluzek ani nie szykują krawatów. Na odbywający się w formie testu egzamin z analityki klinicznej przychodzą w najrozmaitszych przebraniach.
– To taka nasza wydziałowa tradycja. Chodzi o to, by jeszcze bardziej upamiętnić ten wielki dzień – tłumaczy Katarzyna Mikus, która przystąpiła do egzaminu w stroju jednorożca.
Na sali egzaminacyjnej byli także studenci w kostiumach prosiaczka, renifera, pandy, Robin Hooda, dzikiego, centkowanego kota i w wielu innych pełnych fantazji przebraniach.
Co zrobią teraz, gdy już skończyli studia?
– Zaczniemy od świętowania – mówi Agata Kwaśniak, która zdawała w stroju pandy – A potem chciałabym się skupić na weterynarii klinicznej.
Wszystko zaczęło się pięć, może sześć lat temu. Oczywiście studenci pytają wcześniej, czy mogą przyjść na egzamin w takich niecodziennych strojach, a ja nie mam z tym problemu. Podchodzę do sprawy z uśmiechem. Na początku w przebraniach pojawiała się może połowa zdających, teraz robią to niemal wszyscy.Prof. Jarosław Popiel z Katedry Chorób Wewnętrznych z Kliniką Koni, Psów i Kotów Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego
Na roku jest prawie 200 osób z całej Polski i nie tylko. Studenci zdają końcowy egzamin w trzech turach.
W doborze kostiumów panuje pełna dowolność. Jak powiedziała nam Zuzanna Czekaj, przewodnicząca samorządu wydziałowego, studenci najczęściej wybierają stroje zwierząt i postaci z kreskówek, np. superbohaterów. Ale nie tylko: był nawet ktoś, kto zdawał egzamin przebrany za… frytkę.