wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

15°C Pogoda we Wrocławiu

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 05:20

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Matka Ela od zwierzaków

Matka Ela od zwierzaków

Data publikacji: Autor:

Elżbieta Gajewska – opiekunka i pielęgniarka z wrocławskiego zoo ze zwierzętami pracuje już 40 lat. W tym roku miała właśnie taki jubileusz. Poświęciła zwierzętom całe swoje życie – to one są jej rodziną. Koledzy z pracy mówią o niej po prostu mama Ela. I jak twierdzi – to była i jest droga do jej prawdziwego szczęścia.

Reklama

Pani Ela opiekuje się przede wszystkim dużymi małpami, szympansami i gibonami, ale także kanczylami, najmniejszymi kopytnymi sarenkami na kuli ziemskiej. Jednak wszyscy znają ją jako mamkę zwierzaków. Gdy jakaś matka po porodzie odrzucała młode, wtedy do akcji wkraczała właśnie mama Ela. Zarywała noce, poświęcała takiemu maluchowi cały swój wolny czas. I tylko dzięki niej kilkadziesiąt zwierząt, małp, antylop, świnek, ale także lwy, pumy i nawet wilk miały szansę na przeżycie.

Respekt i szacunek

Wszystko zaczęło się kilkadziesiąt lat temu. Ela pracowała już jako  opiekunka w ogrodzie. Było lato i na specjalną wyspę w ogrodzie wypuszczono młode goryle. – Patrzyłam z uwielbieniem na te fantastyczne zwierzęta i ich opiekunów. I wtedy pani Hanna Gucwińska zapytała mnie, czy nie zechciałabym dołączyć do grupy – wspomina.

– Dla mnie to było święto! Boże Narodzenie, imieniny i urodziny w jednym. Po prostu spełnienie marzeń – dodaje wzruszona. Szybko okazało się, że Elżbieta ma wielki talent i doskonałe podejście do zwierząt. Nie bała się ich, a one ją szanowały i lubiły. – Czułam przed nimi respekt, ale nie lęk i one szybko to wyczuły bo nawiązała się między nami silna więź – mówi opiekunka.

Ryczałam jak bóbr!

Przygoda z wrocławskim zwierzyńcem zaczęła się, gdy Ela miała 19 lat. – Nie dostałam się na studia biologiczne w Poznaniu, a nie chciałam marnować tego roku. Postanowiłam popracować w zoo, a do Wrocławia było mi najbliżej. I drogą, i sercem. Myślałam, że popracuję rok i spróbuję jeszcze raz dostać się na studia – mówi. W załatwianiu formalności w staraniach się o pracę, młodej dziewczynie pomagał ojciec.

– Dopóki tato był ze mną, to ja byłam superdzielna. Gdy jednak następnego dnia musiałam sama zgłosić się w ogrodzie, to ogarnął mnie potworny strach. Pamiętam, jak jechałam rano autobusem i potwornie ryczałam. Ze strachu łzy lały mi się z oczu strumieniami. Padał wtedy deszcz i pomyślałam sobie: to dobrze, bo przynajmniej nikt nie zauważy że płaczę – śmieje się dzisiaj Elżbieta Gajewska. W pierwszy dzień pracy skierowano ja na wybieg krokodyli. – Miałam wyzbierać kamienie. I nagle zaświeciło słońce. Zrobiło się tak pięknie i już wiedziałam, że będzie dobrze.

Wychowała spore stadko

Mamką została przypadkowo. Ktoś musiał zaopiekować się porzuconym przez matkę cielakiem krowy watussi. No i tym kimś została Ela. Wykarmiła małą smoczkiem i udało się. Krówka przeżyła. – Już jako dorosła krowa, jak tylko mnie zobaczyła, to z najdalszego miejsca biegła, rycząc przeraźliwie, ale radoścnie. Kochana była. Potem były szympansy, lewki, małe liski, sarenki, no cała masa maluchów – dodaje. Elżbiecie nigdy nie brakowało cierpliwości i czasu. Nie miała rodziny, dzieci, więc automatycznie brała na siebie wychowanie każdego porzuconego malucha. Nic dziwnego, że szybko zaczęto mówić o niej: mama Ela.

Niesforny synek

Pod jej opiekuńcze skrzydła dostał się także i mały wilczek. Szczenię zostało znalezione na wybiegu dla wilków wraz z dwoma martwymi siostrami. Stara wilczyca, czując, że jest zbyt wiekowa na bycie matką, porzuciła młode. Udało się uratować tylko jednego. Natychmiast na nogi postawiono etatową mamkę. Ela musiała zaopiekować się ślepym maleństwem, któremu mało kto dawał szanse przeżycia. Jednak z dnia na dzień było coraz lepiej. Lupus, bo tak został nazwany wilczek, okazał się prawdziwym wychowawczym wyzwaniem. Mimo że był całkowicie oswojony potrafił „postawić się” opiekunom. Ele traktował jak członkinię stada, jak wilczą mamę. Jednak z czasem i nad nią chciał dominować. Zamieszkał na wybiegu przy budynku dyrekcji i życie spędził nietypowo jak na wilka, jako wilk stróżujący.

Wakacje przez całe życie

Elżbieta Gajewska sama przyznaje, że nie umiała pogodzić życia prywatnego z pracą. – Nie mam życia osobistego – śmieje się. Ale nie ma o to pretensji do życia. Nie są jej obce: wymiana zębów, karmienie smoczkiem, pieluszki czy zarwane noce. To wszystko przeżyła ze swoimi podopiecznymi. Ze smutkiem wspomina te zwierzęce dzieci, które już odeszły. – W moich rodzinnych albumach mało jest zdjęć z ludźmi, a ze zwierzętami mam tysiące. Mogę śmiało powiedzieć, że moje życie to moja praca. Ale jestem prawdziwą szczęściarą bo robię to co robię. Praktycznie mam wieczne wakacje

Idzie mama!

W pawilonie szympansów i dużych małp wstaje nowy dzień. Ogromne naczelne wylegują się w swoich boksach. Leniwie przeciągają się i budzą się po nocy. Panuje jeszcze cisza i spokój. Nagle ze ścieżki prowadzącej do budynku dobiega wesoły damski głos. Jak na rozkaz, wszystkie małpy zrywają się, chwytają krat i zaczynają wesoło krzyczeć. Wiedzą już, że za chwilę ją zobaczą. I zacznie się normalny dzień. Karmienie, zabawy, zdrowotne i pielęgnacyjne zabiegi i masaże. Wszystko pod czujnym i troskliwym okiem ich opiekunki, pielęgniarki, animatorki zabaw… po prostu pod okiem mamy.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama