„Głowa w chmurach? To nie dla nas. Twardo stąpamy... po Marsie!” – tak przedstawiają się w social mediach twórcy łazika Scorpio 7, czyli członkowie Koła Naukowego Pojazdów Niekonwencjonalnych OFF-ROAD.
– Koło powstało przy Wydziale Mechanicznym, ale łazikami (i nie tylko) zajmują się studenci informatyki, robotyki i wielu innych wydziałów, łącznie około 45 osób – Mówi Zofia Stypułkowska, liderka zespołu.
Nawet 50 godzin tygodniowo
W ciągu roku akademickiego twórcy łazika poświęcali mu od 10 do 50 godzin tygodniowo.
Budowanie łazików to wielka frajda. Ale nie tylko w tym rzecz.
– Konstruowanie takich pojazdów i udział w międzynarodowych zawodach to dla członków naszej drużyny ważny krok na drodze do znalezienia pracy w przemyśle kosmicznym, choćby dlatego, że na takich wydarzeniach pojawiają się łowcy talentów z agencji kosmicznych i różnych firm związanych z branżą – mówi Michał Wnuk, wiceprezes koła.
– Podczas pracy zdobywamy też mnóstwo umiejętności: rozwiązujemy problemy techniczne, programujemy, badamy wytrzymałość materiałów, zajmujemy się logistyką i zdobywaniem funduszy.
Najmłodszy członek rodziny Scorpio
Scorpio 7 to siódmy z kolei (i na pewno nie ostatni) łazik marsjański zaprojektowany i zbudowany przez studentów.
Ma mniejszą masę i sztywniejsze zawieszenie niż jego poprzednicy, koła wykonane w technice druku 3D, długie, ruchome ramię, które wysuwa się na 1,2 metra oraz korpus mieszczący wszystkie systemy, dzięki którym można kontrolować jego pracę.
Australia, USA, Turcja
Swoje umiejętności prezentuje na międzynarodowych zawodach. W marcu był w Australii, w czerwcu w USA, a teraz, w lipcu, w Turcji. Jeździ także po Polsce, gdzie bierze udział w różnych wydarzeniach i pokazach dla dzieci.
Ważący 47 kg łazik podróżuje na zawody w częściach poupychanych w walizkach uczestników wyjazdu – za każdym razem trzeba go więc rozkręcać i skręcać
– Żeby obniżyć koszty takiej wyprawy, rozbieramy go do ostatniej śrubki i pakujemy poszczególne podzespoły do swoich walizek. Tylko korpus nigdzie się nie zmieści, więc umieszczamy go w specjalnej skrzyni – opowiada Bartłomiej Lorek.