wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

6°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: brak pomiaru

brak danych z GIOŚ

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. „Szkoła błaznów”, czyli skąd bierze się okrucieństwo

- Poszukuję genezy i źródeł okrucieństwa, choćby w dziecięcych zabawach. One stały się podstawą tego przedstawienia – mówi Zbigniew Szymczyk, reżyser „Szkoły błaznów” we Wrocławskim Teatrze Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego. Premiera 10 października na Scenie na Świebodzkim.

Reklama

Agnieszka Kołodyńska: Jak dramat Michela de Ghelderode’a przekłada Pan na język pantomimy?

Zbigniew Szymczyk: Im bardziej wgłębiałem się w treść „Szkoły błaznów” Michela de Ghelderode’a , tym bardziej nie chciałem go robić. (śmiech) Odcinałem coraz więcej z treści tego przedstawienia zastanawiając się nad uwspółcześnieniem tego przedstawienia. Oryginalnie rzecz się dzieje jakieś 500 lat temu w krużgankach klasztoru, jednak nie do końca byłem przekonany, czy teraz kogoś będzie interesować historia błazna królewskiego.

Co Pana najbardziej interesuje w postaci błazna?

- Wyszedłem z założenia, że jedna rzecz, która jest istotna i bardzo ważna w tym dramacie to ostatnie słowa wykrzykiwane przez Foliala do uczniów. To tajemnica, którą on sprzedaje im na łożu śmieci. Mówi, że najważniejszą rzeczą w postępowaniu błazna jest okrucieństwo. Miałem potężny zbiór słów w postaci dramatu Ghelderode’a, a wybrałem tylko to jedno słowo. Zacząłem szukać różnych odniesień, historii związanych z okrucieństwem.

W jakim aspekcie?

- Sama współczesność dostarczyła mi przykładów. Jakże okrutny był prezydent Rosji wysyłając na Ukrainę słynny biały konwój humanitarny. Zrobił awanturę na cały świat, a w gruncie rzeczy było to błazeńskie postępowanie, bo ten konwój jechał w zupełnie innym celu.

Badamy w tym przedstawieniu także okrucieństwo natury wobec człowieka. Jednym z przejawów tego okrucieństwa jest według mnie odnajdywanie osobowości kobiety w ciele mężczyzny i odwrotnie. Mówimy też o okrucieństwie ludzi wobec siebie, o okrucieństwie sytemu.

Okrucieństwo osacza nas na każdym kroku?

- U podstawy działania klaunów i błaznów jest właśnie okrucieństwo. Gdyby nie ich błazeński nos byliby wyzywani na pojedynki lub pozywani do sądu za naigrywanie się i nieetyczne postępowanie w stosunku do ludzi. Błazeński nos jest pewnego rodzaju usprawiedliwieniem.

Błazen może więcej?

- Myślę, że w postępowaniu błaznów nie ma granic. Wszystko zależy od tego na ile pozwala osoba, która jest tematem tego błazeństwa.

Ghelderode był zafascynowany malarstwem Hieronima Boscha, Breughla. Czy zobaczymy te wpływy w inscenizacji Teatru Pantomimy?

- Odrzuciłem to zupełnie, ponieważ zwykle w tym kierunku idą twórcy zajmujący się „Szkołą błaznów”. Skupiają się na okrucieństwach wojny, czy na przerażających postaciach z obrazów Boscha. Nie chciałem tego robić, bo żyjemy tu i teraz. Chciałem się zająć tym, co nas otacza. Poszukuję genezy i źródeł okrucieństwa od samego początku, choćby w dziecięcych zabawach. One stały się podstawą tego przedstawienia. Szukamy źródeł konfliktów na świecie, a one biorą się z prostych historii.

Z tym właśnie jest związany projekt zbiórki zdjęć z dzieciństwa, towarzyszący premierze „Szkoły błaznów”?

- Tak. Mam zdjęcia z początku ubiegłego wieku, na których ludzie pozowali „na śmierć”. Wyszedłem od tego, by zastanowić się nad znaczeniem śmierci w naszych czasach. Wystarczy włączyć wiadomości telewizyjne, by być świadkiem czyjejś śmierci: ktoś zginął w wypadku samochodowym, ktoś się utopił… Media tym epatują, ale w taki sposób, że przyjmujemy tę śmierć jako naturalną kolej rzeczy. To powoduje w nas znieczulicę, traktujemy śmierć jako atrakcję, urozmaicenie. Są gry komputerowe, w których mamy po kilka żyć. Przestajemy mieć świadomość, że coś się kończy nieodwracalnie. Śmierć odsuwamy lub odkładamy na dalszy plan. To również włączyłem do przedstawienia – czasem błahy powód sprawia, że jakieś wydarzenie kończy się śmiercią.

„Szkoła błaznów” to śmiech przez łzy?

- Raczej czarny humor. To mnie trochę bawi, ale nie epatuję brutalizmem. Nie chcę opowiadać o treści przedstawienia, ale tragiczny temat, który był obecny w dramacie nadal ma poruszać i doskwierać. Chcę mówić o poszukiwaniu tożsamości człowieka. Folial przedstawiony jest jako kreator mody, gra go Anna Nabiałkowska. Kobieta gra mężczyznę, szuka odpowiedzi na pytanie, kim jest. Na końcu zrywa ograniczające ją okowy i odnajduje wolność wyznając, że jest kobietą. To jest właśnie błazeństwo życia.

Rozmawiała Agnieszka Kołodyńska

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl