wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

8°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 19:55

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Aktualności
  4. Barack Obama chodzi po Wrocławiu [WIDEO, ZDJĘCIA]
Kliknij, aby powiększyć
44. prezydent Stanów Zjednoczonych we Wrocławiu? Nie, to Louis Ortiz Fot. Tomasz Walków/archiwum www.wroclaw.pl
44. prezydent Stanów Zjednoczonych we Wrocławiu? Nie, to Louis Ortiz

Wysoki (choć zdradza, że ma specjalne wkładki w butach), szczupły, uśmiechnięty i wyluzowany. Dokładnie jak Barack Obama. Nic dziwnego, bo Louis Ortiz od sześciu lat pracuje jako sobowtór 44. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Jeszcze go nie spotkał, ale Barack śledzi go na Twitterze. We Wrocławiu Louis promuje dokument „Bronx Obama” na American Film Festival.

Reklama

Magdalena Talik: Zastanawiałam się, jak Pana przywitać – Pan Louis Ortiz czy może raczej Panie Prezydencie?

Louis Ortiz: Jak Pani woli. Może Pani do mnie mówić Bronx Obama.

OK, Panie Bronx Obama. Sprawdziłam, że 21 października minęło 6 lat, od kiedy po raz pierwszy wystąpił Pan jako Barack Obama. Jak od tamtego czasu zmieniło się Pana życie?

Louis Ortiz: Niewiarygodnie! Zanim zacząłem być Barackiem Obamą, nie miałem garnituru ani czarnych skórzanych butów, nawet paszportu. A nagle podróżuję dookoła świata – Japonia, Australia, Korea, teraz Polska. To wspaniałe! Od zwykłego faceta z nowojorskiego Bronksu, który siedział w domu i był bezrobotny, do zwiedzania całego świata i poznawania niesamowitych ludzi. To dla mnie wciąż tak surrealistyczne, że trudno uwierzyć.

Ale bycie sobowtórem Obamy ma też ciemne strony. W filmie „Bronx Obama” mówi Pan, patrząc w lustro: „To po prostu ja. To on i ja”. Jak żyje się życiem innej osoby?

Louis Ortiz: Trochę dziwnie, ale też fajnie. Gdy wkładam garnitur, to jakbym ubierał kostium superbohatera.

Batmana, Supermana?

Louis Ortiz: No właśnie! Ludzie wariują. Gdy go zdejmuję, mogę przejść ulicą, jak tysiące normalnych osób.  

 Louis Ortiz sobowtór Baracka Obamy we Wrocławiu

Louis Ortiz i zachwyceni turyści/fot. Tomasz Walków

Zabłysnął Pan na dużym ekranie jeszcze przed filmem „Bronx Obama”. W japońskim obrazie „Good Bye Dear President” zagrał Pan Baracka Obamę. To była duża czy mała rola?

Louis Ortiz: Jedna z mniejszych, ale znacząca. Poza tym mój ekranowy debiut, ciekawa przygoda. W ogóle być w Japonii, Australii, Korei, teraz w Polsce – wspaniałe. Przyjeżdżam do takich miejsc i czuję kolosalną różnicę. Tam, skąd pochodzę, ulice byłyby teraz pełne śmieci, a ludzie sprawialiby wrażenie bardziej agresywnych. Tu wszystko wygląda spokojniej, wszyscy się częściej uśmiechają.

Może dlatego, że widzą Obamę?

Louis Ortiz: Tak, ale nawet gdy mam swoje zwykłe ciuchy, wszystko jest tu inne niż w Ameryce.

A propos ciuchów. W filmie widać, jak nosił się Pan, zanim został Obamą – zarost, bluza z kapturem, sportowe buty. Ten obecny, elegancki ubiór jest dla Pana problemem?

Louis Ortiz: Nie tyle problemem, ale rodzajem dopełnienia roli. Jeśli będę w zwykłych ciuchach, możesz zobaczyć, że np. dłubię w nosie. Gdy ubiorę garnitur, nigdy tego nie zrobię. Barack Obama jest pewnym siebie facetem, a ja, gdy „wejdę” w garnitur, w naturalny sposób też nabieram pewności.  

Barack Obama będzie prezydentem do 2016 roku. Co zrobi Pan, gdy on zakończy kadencję?

Louis Ortiz: Najpierw zdradzę Pani sekret. Hillary Clinton zajmie moje miejsce od 2017 roku. Co będę wtedy robił? Barack Obama to ikona, pierwszy czarnoskóry prezydent w historii kraju, reformator. Gdy ustąpi, nie zniknie, pozostanie na ustach opinii publicznej przez długi czas. Skoro on, to także i ja.

Jak wygląda Pana zwykły dzień? Sprawdza Pan nowinki z Białego Domu?

Louis Ortiz: Teraz ze względu na promocję filmu „Bronx Obama” mój dzień jest chaotyczny. Wywiady, różne spotkania, bankiety.

Trochę, jak grafik prezydenta.

Louis Ortiz: Prawie, ale to jednak surrealistyczne. Gdy teraz wrócę do Nowego Jorku, odpocznę tylko jeden dzień i znowu gdzieś wylatuję.

Wciąż mieszka Pan w Bronksie?

Louis Ortiz: Tak, choć w innym miejscu niż kiedyś. Natomiast teraz mieszkam głównie w przestworzach ze względu na częste loty, w hotelach, a teraz przez kilka dni w Polsce.

Ludzie pytają Pana o Michelle i dziewczynki?

Louis Ortiz: Oczywiście, ale gdy kobiety chcą mi dać całusa, żartuję, że Michelle by się to nie spodobało.

 Louis Ortiz sobowtór Baracka Obamy we Wrocławiu

Louis Ortiz na wrocławskim Rynku/fot. Tomasz Walków

No i chyba najważniejsze? Spotkał Pan prezydenta Baracka Obamę?

Louis Ortiz: Jeszcze nie. Ale doniesiono mi, że już w 2008 roku wiedział o moim istnieniu. Rok temu zaczął śledzić mnie na Twitterze, co było niesamowite. Razem z Ryanem Murdockiem, reżyserem „Bronx Obama”, byliśmy w Białym Domu, we wschodnim skrzydle. Szedłem z obstawą i zaproponowali mi – otwórz jakiekolwiek drzwi, tylko zajrzyj i przywitaj się. Tak zrobiliśmy, a wszyscy w tej sali natychmiast podnieśli się z miejsc. Spory ubaw!   

Na otwarcie American Film Festival przygotował Pan specjalne przemówienie. To Pana zwyczaj?

Louis Ortiz: Napisał je Ryan Murdock i jeśli organizatorzy imprezy proszą o przemówienie, to je wygłaszam. Podobnie zrobiłem na 60. urodziny Michaela Moore’a w Michigan. Było super. Poznałem w ogóle wielu sławnych ludzi, sporo aktorek i aktorów. Cenię sobie też, że wymieniłem uścisk dłoni z Dalajlamą. Wszystko dzięki temu, że mam taką zwariowaną pracę.

Dokument "Bronx Obama" w reżyserii Ryana Murdocka można obejrzeć jeszcze dziś (piątek, 24 października) o 12.45 w Kinie Nowe Horyzonty.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl