Rusznikarz

Stanisław Modelski

Szyld „Rusznikarstwo” znajdziemy przy alei Lipowej 5 na Krzykach. Trzeba wejść przez furtkę, potem przez metalowe drzwi i wreszcie stanąć przed kratą prowadzącą do zakładu, który Stanisław Modelski prowadzi od blisko 20 lat. Krata jest niezbędna, bo rusznikarz zajmuje się bronią i wymagają tego względy bezpieczeństwa. – Nie może do mnie wejść osoba, która jest nieznana, a interesant musi pokazać przez kratę pozwolenie na posiadanie broni – wyjaśnia mistrz rusznikarstwa. Niezrównoważonych klientów pan Stanisław raczej nie miewa. – Każdy raczej odpowiedzialnie używa broni, choć byli i tacy, którzy chcieli koniecznie uruchomić np. broń ze znaleziska. Niestety, nie ma takiej możliwości, bo wiadomo, czym to grozi – zwraca uwagę. W niewielkim pokoju w zakładzie znajdziemy popiersie marszałka Józefa Piłsudskiego i broń białą (w tym ostatnią szablę bojową świata, czyli szablę ułanów z 1934 roku z kieleckiej Huty Ludwików) i pistolety skałkowe (z 1660 oraz 1800 roku), wszystkie odrestaurowane przez pana Stanisława. Ostatnio klient przyniósł pistolet z 1840 roku znaleziony przy rozbiórce dachu domu pod Wrocławiem. – Trzeba go teraz umiejętnie rozłożyć, porozkręcać, wymoczyć w specjalnych preparatach i pozbyć się korników z drewna – wylicza mistrz rusznikarstwa.

Fachu uczy przyszłych rzemieślników, od 16 lat wyszkolił 88 rusznikarzy. W ubiegłym roku Stanisław Modelski egzaminował w Dolnośląskiej Izbie Rzemieślniczej 13 osób, w tym aż sześciu policjantów. To osobisty sukces mistrza, bo w latach 90. w tym zawodzie w ogóle nie przeprowadzano egzaminów, a dzięki panu Stanisławowi wrocławska komisja została przywrócona i jest obecnie jedyną tego typu w Polsce.

Broń towarzyszyła mu od dzieciństwa spędzonego w Pilznie obok Rzeszowa. – W czasach powojennych była wszędzie, a gdy wstąpiłem do sekcji strzeleckiej młodzików właściwie sam stworzyłem sobie tę profesję – podkreśla. Potem była szkoła oficerska, narodowa kadra strzelecka, 36 lat munduru z bronią na co dzień i studia – warszawskie oraz moskiewskie (w zakresie bronioznawstwa) i praca we Wrocławiu od 1968 roku. Jednak zakład pan Stanisław otworzył dopiero na emeryturze. I narzeka, że obecnie nawet zachodnie firmy produkujące broń obniżyły loty. – Miewam klientów, którzy kupili, często za dobrych kilka tysięcy, markowy pistolet i po kilku miesiącach broń nadawała się tylko do wyrzucenia – wyjaśnia. Interesantów Stanisław Modelski nie ma dziś wielu, od czasu do czasu zajrzą kolekcjonerzy, pasjonaci, policjanci czy wojskowi z bronią służbową. Mogą jednak liczyć na pomoc człowieka, który jest prawdziwym znawcą tematu.

Tekst i fotografie: Magdalena Talik