wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

14°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 07:50

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Wrocławska edukacja, czyli gorące wakacje przed nami
Kliknij, aby powiększyć
Jarosław Delewski, dyr. Departamentu Edukacji UM Wrocławia UM Wrocławia
Jarosław Delewski, dyr. Departamentu Edukacji UM Wrocławia

W piątek, 23 czerwca, 31 082 dzieci wrocławskich szkół podstawowych, 11 895 uczniów gimnazjów i 17 281 uczniów szkół ponadgimnazjalnych, zakończy rok szkolny 2016/2017. Na wprowadzaną przez rząd reformę edukacji Wrocław potrzebuje 100 mln zł, rząd daje nieco ponad 1 mln zł. Miasto musi ją wprowadzić, więc ogranicza wydatki na klasy sportowe, zajęcia pozalekcyjne i rezygnuje z budowy nowych basenów. O tym, jaka będzie wrocławska oświata po likwidacji gimnazjów – Jarek Ratajczak rozmawia z Jarosławem Delewskim, dyr. Departamentu Edukacji UM Wrocławia.

Reklama

Uczniowie myślą już o wakacjach, ich rodzice zastanawiają się, jak to będzie bez gimnazjów. Pana problemem jest milion z ministerstwa, podczas gdy potrzeba 100 mln zł.

Jarosław Delewski, dyr. Departamentu Edukacji UM Wrocławia: – We Wrocławiu koszty reformy edukacji wprowadzanej przez rząd szacujemy na ok. 100 mln zł: w tym 58,7 mln zł to koszty inwestycyjne, 40 mln zł to koszty osobowe. Zwróciliśmy się do Ministerstwa Edukacji o 30 mln zł na pierwszy etap, tak by móc na wrzesień przygotować szkoły i co… możemy dostać 1 mln 300 tys. zł, za resztę musi zapłacić miasto.

Jak miasto poradzi sobie z kosztami reformy?

– Ogólnie wszystkie wydatki wrocławskiej edukacji są w 48% pokrywane przez środki ministerialne, w 52% przez prezydenta miasta. Są takie miasta w Polsce, które utrzymują szkoły i przedszkola wyłącznie z tego, co dostają z budżetu państwa. Ten poziom finansowania we Wrocławiu pokazuje, jaka jest skala finansowania dodatkowych rzeczy.

Mówiąc wprost – na co pieniędzy zabraknie…?

– Na ostatniej sesji Rady Miejskiej skarbnik przesunął 7 mln zł na potrzeby wrocławskiej edukacji. Pieniądze pójdą na dostosowanie budynków po gimnazjach dla szkół podstawowych, muszą tam powstać m.in. kuchnie. Ale to nie wszystko, potrzeba pieniędzy na zakup książek, bo zmieniła się podstawa programowa, budowę placów zabaw przy szkołach podstawowych (przy gimnazjach nie musiały być), no i na wymianę mebli. Poprosiliśmy dyrektorów, żeby wymienili się meblami, żeby „gimnazjalni” wzięli od „podstawówkowych” trochę tych małych, a dali im trochę tych większych, tak by w podstawówce można było posadzić siódmoklasistów. Żeby na to wszystko starczyło pieniędzy, trzeba ograniczać wydatki, które nie wynikają bezpośrednio z ustawy.

Na przykład…

– Wolę nie mówić, by nie wzbudzać niepokojów.

1 września i tak będzie to wiadome. Rodzice zaczną pytać, dlaczego szkoła nie oferuje tego, co było w poprzednich latach…

– Mamy bardzo dużo klas sportowych. Nie mówię, że będą zamykane, ale nie powstaną nowe. Mamy rozmaite projekty, zajęcia pozalekcyjne, które są finansowane przez miasto. One nie znikną, ale ich skala może być ograniczona. Brak pieniędzy już widać. Oddajemy we wrześniu na Stabłowicach nowy zespół szkolno-przedszkolny. Będzie to największa szkoła we Wrocławiu. Wielu rodziców pyta, dlaczego nie ma tam basenu. W tej sytuacji, w której jesteśmy teraz, na dobudowanie basenu po prostu nie ma pieniędzy.

Jak była pierwsza myśl, gdy usłyszał Pan, że rząd wprowadza reformę i likwiduje gimnazja.

– [cisza] Że będzie strasznie dużo pracy, która będzie daleko od merytoryki. Że nie będziemy się zastanawiać, jakimi nowymi metodami pracować z uczniami, tylko jak ułożyć sieć szkół, jak podzielić rejony.

Było… Jezus Maria, co to będzie?

– [śmiech] Byłem przekonany, że to się da zrobić. Bo ostatecznie, czy dziecko jest w szkole podstawowej 6 czy 8 lat, to z mojej perspektywy jest drugorzędne. Najważniejsze, żeby dać jak najlepszą usługę edukacyjną mieszkańcom Wrocławia.

Najgorsze, że nie ma pewności, że np. za dwa lata, nie będzie kolejnego etapu reformy.

– To prawda. Jestem nauczycielem od 25 lat i byłem dyrektorem gimnazjum, więc moja ocena gimnazjów mogłaby mieć jakieś znaczenie, ale ponieważ teraz jestem urzędnikiem odpowiedzialnym za ułożenie tego jak najlepiej, to staram się z tego wywiązać. Dostałem zadanie i muszę to jak najlepiej ułożyć. Proszę mi wierzyć, że przez ostatni rok Departament Edukacji wykonał olbrzymią pracę razem z rodzicami, dyrektorami szkół, radami osiedli, by strukturę szkół ułożyć jak najlepiej.

Mamy czerwiec, zadanie, o którym Pan mówił – w ilu procentach jest już zrobione?

– Nowa sieć szkół już jest. Jeżeli chodzi o infrastrukturę, to dzięki prezydentowi mamy pieniądze i możemy przystosowywać te szkoły. Procedury maksymalnie skracamy, przekazujemy pieniądze dyrektorom szkół. To będą dla nich bardzo trudne wakacje.

Likwidacja gimnazjów nie oznacza zamknięcia budynków. Szkoły tam gdzie są będą tyle, że inne.

– W żadnym budynku gimnazjalnym nie będzie takiej sytuacji, że zamykamy szkołę, zwalniamy nauczycieli i wywieszamy kartkę na sprzedaż. We Wrocławiu było 40 gimnazjów. Część w budynkach razem ze szkołami podstawowymi np. na Nowym Dworze lub przy ul. Sarbinowskiej, a część przy liceach. W tych przypadkach naturalne jest, że ta baza zostanie wchłonięta bądź przez szkołę podstawową, bądź przez liceum. Natomiast tam, gdzie były samodzielne gimnazja, będą tworzone podstawówki, większość już w tym roku, część od następnego roku szkolnego.

Likwidacja gimnazjów to niejedyny problem. Przedszkola jeszcze przed chwilą miały być 3-letnie teraz są 4-letnie.

– Jeżeli chodzi o inwestycje przedszkolne, to liczba miejsc w przyszłym roku będzie niewystarczająca. Będziemy musieli korzystać z bazy przedszkoli niepublicznych. Pomimo tego, że rocznie inwestowaliśmy w infrastrukturę przedszkolno-szkolną 130-150 mln zł. Okazuje się ta reforma spowodowała, że miejsc i tak będzie za mało. Mówimy o zmianach wprowadzonych przez PiS, ale trzeba pamiętać, że my jesteśmy w trakcie zmian, wprowadzonych przez poprzedni rząd. Taki średni rocznik szkolny we Wrocławiu to ok. 5,5 tys. uczniów, ale mamy i takie roczniki, które mają 6,7 tys. Było to wtedy, gdy np. 1,5 rocznika szło do szkoły, czyli choćby wszystkie 7-latki i część 6-latków.

Oznacza to, że roczniki bardzo liczne będą się przeplatały z nawet o połowę mniejszymi. I to nie wynika z demografii, tylko ze zmiany struktury edukacji.

– No i jak w takich warunkach zorganizować pracę szkoły, etaty dla nauczycieli itp.? To jest bardzo trudne ze względu na bazę. Proces inwestycyjny musi trwać. Gmina nie może budować tak, jak prywatny inwestor, korzystając z różnych skróconych możliwości. U nas wszystko musi być opracowane, potem przetargi, odwołania itp. Więc nie możemy w ciągu pół roku reagować na tak duże zmiany w prawie oświatowym. A druga strona to zatrudnienie nauczycieli, których w pewnych przypadkach będzie trzeba zwalniać (i wypłacać odprawy), a za jakiś czas innych zatrudniać. Robimy wszystko, żeby tej sytuacji uniknąć. Przenosimy nauczycieli tam, gdzie są wolne miejsca. Prosimy dyrektorów o niezatrudnianie nowych osób, a wykorzystanie np. tych z likwidowanych gimnazjów.

Konkretnie, ilu nauczycieli we Wrocławiu straci pracę?

– Takich danych nie mam, wiem, że zwolnienia na pewno będą wśród nauczycieli gimnazjów. Niektórzy z nich, z tego, co słyszymy od dyrektorów, decydują się na przejście na emeryturę. To się też wiąże z odprawą. Niektórzy odmawiają przyjęcia zmniejszonego wymiaru godzin albo łączenia etatów w dwóch szkołach – i to też spowoduje konieczność wypłacenia odprawy. Staramy się jak najbardziej ograniczyć koszty, jeżeli chodzi o te sprawy osobowe, bo my tych pieniędzy pilnie potrzebujemy na wydatki infrastrukturalne, wynikające z reformy.

No a minister edukacji mówi, że żaden nauczyciel nie straci pracy…

– Nigdy we Wrocławiu nikt nie złożył takiej deklaracji, że żaden nauczyciel nie straci pracy. Jeżeli ministerstwo będzie chciało pokazać wpływ reformy na politykę kadrową, to Wrocław będzie w czołówce miast, które zatrudniają nauczycieli. W ubiegłym roku, bez reformy, ale ze względu na liczbę dzieci i nowe inwestycje, zatrudniliśmy 200 nauczycieli i 60 pracowników obsługi. W tym roku sumarycznie będzie to wyglądało jeszcze lepiej, bo oddamy nowe szkoły i przedszkola. Ale jeszcze raz podkreślę, zwolnimy jednych a zatrudnimy innych.

Zostańmy jeszcze przy nauczycielach: ci z gimnazjów tracą pracę, a kogo szukacie?

– Jedno zastrzeżenie – departament edukacji, działający w imieniu prezydenta, nie ma prawa ingerować w politykę kadrową. Formalnie, sprawy pracownicze za każdym razem są pomiędzy dyrektorem szkoły czy przedszkola a nauczycielami. W obecnej sytuacji we współpracy z kuratorium oświaty i związkami zawodowymi staramy się, żeby tych zwolnień było jak najmniej i uniknąć wypłacania odpraw. Niemniej jednak w związku z większą liczbą miejsc w przedszkolach będą potrzebni nauczyciele edukacji wczesnoszkolnej i wychowania przedszkolnego, natomiast z pewnością nie będziemy potrzebowali więcej nauczycieli w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych. Po pierwsze, reforma, a po drugie, niż demograficzny. W pierwszych klasach, w liceach czy technikach – tam będzie mniej klas pierwszych niż w klasach maturalnych.

Wiadomo konkretnie, o ilu uczniów będzie mniej?

– Nie. Określiliśmy liczbę klas pierwszych w oparciu o dane demograficzne. Ale we Wrocławiu od lat jest tak, że sporo dzieci mamy z ościennych gmin. Na przykład, dajemy któremuś liceum zgodę na utworzenie pięciu klas pierwszych, a okazuje się, że do tej szkoły zrekrutuje się o 30 osób więcej. To musimy dać zgodę na jeszcze jedną klasę, co wiąże się z dodatkowymi zatrudnieniem nauczycieli.

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl