Wystawę ,,Plakat do filmu - film na plakacie'' oglądać można od 6 października na północnej pierzei rynku we Wrocławiu. W jej powstanie zaangażowała się Gmina Wrocław oraz Ossolineum. Na planszach obejrzeć można plakaty zrealizowane przez polskich artystów-grafików do filmów z dawnych lat, gdy plakat miał wartość artystyczną.
Plakaty nie-piękne
Plakaty do filmów tworzyli artyści. W swojej bezkompromisowej twórczości stosowali środki silnego wyrazu artystycznego. Ich wizja była tak silna, że nie było mowy o żadnych poprawkach przez osoby, które kompetencji nie miały. I wszyscy to szanowali.
– Wolę poranioną propozycję niż opanowaną doskonałość. Spróbowałem jakiegoś innego sformułowania, może nawet bełkotu, urwanej myśli w nieskończonym wpół zdaniu. Stąd często na mojej kartce nie ma jakby niby nic do oglądania, niczego co ładne. Są to rzeczy niezdolne do pieszczenia oka – mówił redakcji Projekt znany w Polsce plakacista Henryk Tomaszewski, której rozmowy fragment wykorzystał portal niezłasztuka.net.
Galeria zdjęć
Plakaty były zupełnie inne niż dzisiaj widzi się przed premierami filmowymi. Były osobną wypowiedzią artysty, obrazem w artystycznej formie. Tworzyli je ilustratorzy, graficy, scenografowie teatralni i telewizyjni. Bawiono się typografią i często wykorzystywano ją nie tylko do celów przekazania informacji, ale też jako środek wyrazu artystycznego. Plakaty widać było w mieście. A dzisiaj? Kiedy widzieliście ciekawy plakat filmowy?
– Wtedy aspirowano do kultury. Dziś aspiruje się do pieniędzy – posumował sprawę w wywiadzie dla Zwierciadła Andrzej Pągowski - twórca i grafik, który poza tysiącami innych stworzył również plakat do filmu Miś Stanisława Barei (plakat jest na wystawie we Wrocławiu).
Marketing wygrywa z artystami
Porównanie plakatów i w ogóle grafiki użytkowej z dzisiejszą promocją filmów, książek jest nie na miejscu. Dlaczego? Obrazowo to wyjaśnia Andrzej Pągowski we wspomnianym wywiadzie dla Zwierciadła. Opowiada tam, że projekty w latach 70. i 80. akceptowane były przez komisje złożone z grafików, natomiast dzisiaj plakaty filmowe oceniają specjaliści od marketingu pod kątem badań, przekonań czy lęków społecznych.
– Nie gloryfikuję PRL-u, ale tamtejsza cenzura instytucjonalna była o wiele mniej szkodliwa niż współczesna autocenzura. Ta pierwsza chroniła system, nie pozwalała więc robić rzeczy, które w przekonaniu partyjnych włodarzy podważały wiarygodność i „dobrotliwość” władzy. Nie była jednak w żaden sposób cenzurą obyczajową czy intelektualną – dodał Andrzej Pągowski.
Ekspozycję artystycznych plakatów na wystawie ,,Plakat do filmu – Film na plakacie" we Wrocławiu odwiedzić można do 30 października.