Maciej Sas: Idziecie ulicą i od razu w głowie rodzą się wam skojarzenia: tu kręcili taki film, a obok – taki?
Małgorzata Urlich-Kornacka: Takie skojarzenia nasuwają się nam same, ponieważ bezwiednie patrzymy na Wrocław oczami twórców filmów i seriali. Idąc na przykład Świdnicką, widzimy sceny z filmów Andrzeja Wajdy, Wiesława Saniewskiego, Romana Załuskiego, Stanisława Lenartowicza, Agnieszki Holland, Mirosława Borka czy Jerzego Trojana. To m.in. w ich dziełach zostały uwiecznione wrocławskie plenery i obiekty położone między ulicą Podwale a Rynkiem.
Ulubione miejsca filmowców we Wrocławiu?
Dlaczego wybraliście Rynek i jego okolice? Przecież w innych rejonach miasta też powstawały filmy.
Bogdan Bernacki: Postanowiliśmy zacząć od ścisłego centrum miasta, bo przyciąga ono i wrocławian, i turystów przybywających do naszego miasta. Początkowo planowaliśmy stworzyć obszerne dzieło, w którym znalazłyby się też inne rejony Wrocławia. Stwierdziliśmy jednak, że powinna to być publikacja poręczna i niezbyt obszerna. O ile nasz przewodnik będzie cieszył się zainteresowaniem, planujemy wydać jego kolejne części: po Wielkiej Wyspie, z trasą nadodrzańską czy położoną między dworcami Wrocław Główny i Wrocław Świebodzki.
Czy są miejsca szczególnie lubiane przez ekipy filmowe, a – co za tym idzie – mające wiele obliczy: raz były ulicą w III Rzeszy, a kiedy indziej stanowiły plan wydarzeń np. XVII-wiecznych?
M.U.-K: Oczywiście, Rynek to niezwykle plastyczna przestrzeń. W Przejściu Garncarskim zaaranżowano XVIII-wieczny Wiedeń z filmu „Daas” w reżyserii Adriana Panka, a w położonych nieopodal Sukiennicach XX-wieczny Strasburg z filmu „Doppelgänger. Sobowtór” w reżyserii Jana Holoubka. Filmowcy bardzo chętnie zaglądają na ulicę Szajnochy, którą najczęściej widzimy na ekranie jako przestrzeń dużego miasta z okresu drugiej wojny światowej lub okresu międzywojennego. A o placu Uniwersyteckim można byłoby napisać osobną część przewodnika. Dlatego jego filmowe odsłony pokażemy z jednej z kolejnych publikacji.
Jak wiele polskich produkcji wzięliście na warsztat? Jak ten pomysł narodził się w Waszych głowach? Wiem, że oprowadzacie też turystów szlakami filmowymi.
B.B.: W przewodniku znajduje się 30 opowieści, w których przywołujemy 59 filmów i seriali. W każdym tekście jest jeden lub dwa główne filmy, a przy okazji przywołujemy inne tytuły. Wszystko zaczęło się od Hansa Klossa, czyli od wycieczek po plenerach „Stawki większej niż życie”, które prowadziliśmy wspólnie z okazji 50-lecia realizacji zdjęć do tego serialu w naszym mieście. Uświadomiliśmy sobie wówczas, że Wrocław jest jedynym ważnym miastem na filmowej mapie Polski, które nie doczekało się przewodnika pokazującego plenery i obiekty znane z dużego czy małego ekranu. Wtedy postanowiliśmy się tym zająć.
M.U.-K.: I zaczęliśmy uzupełniać naszą znajomość dzieł rodzimej kinematografii. Wiele godzin spędziliśmy na ich oglądaniu, potem siedzieliśmy w bibliotekach nad rocznikami czasopism i publikacjami filmowymi. Ponadto mamy za sobą wiele spotkań z ludźmi filmu, których życzliwość sprawiła, że w przewodniku mogliśmy zamieścić ich wspomnienia z realizacji obrazów, przy których pracowali, oraz unikatowe materiały z ich archiwów. Pod dwóch latach intensywnych prac zaczęliśmy prowadzić wycieczki po filmowych plenerach i obiektach, które cieszą się dużym zainteresowaniem – magii kina mało kto jest w stanie się oprzeć! W tym roku też zaprosimy wrocławian i turystów planujących pobyt we Wrocławiu na filmowe wycieczki. Informujemy o nich na profilu Filmowy Wrocław, który prowadzimy: https://www.facebook.com/filmwroclaw/. Wystarczy zaglądać tam co jakiś czas i zapisać się na jedną z takich wędrówek – pieszą lub rowerową.
Co znajdziecie w przewodniku filmowym po Wrocławiu?
O czym opowiadacie w Waszym przewodniku, a więc jakie informacje, obrazy i inne elementy związane z filmami znajdziemy w książce?
M.U-K.: W każdym z trzydziestu rozdziałów przybliżamy fabułę opisywanych filmów czy seriali, podajemy ciekawostki realizacyjne, cytujemy fragmenty recenzji i wypowiedzi ludzi filmu, pokazujemy plany filmowe na fotosach i werkach. Wśród archiwalnych materiałów znalazły się zdjęcia i pliki udostępnione nam przez scenografkę Barbarę Komosińską oraz reżyserów – Zygmunta Lecha i Ryszarda Szymona. Są też przedwojenne pocztówki i wycinki prasowe oraz zdjęcia współczesne, które wykonali m.in. Edyta Sidor, Ryszard Gaweł, Piotr Zając i Nadia Szagdaj. Zależało nam na tym, aby przewodnik był atrakcyjny pod każdym względem: merytorycznym, graficznym i edytorskim. Zdecydowaliśmy na dobrej jakości papier i oprawę szytą.
B.B.: Nasze teksty konsultowali znakomici filmoznawcy: dr Robert Banasiak, dyrektor Wytwórni Filmów Fabularnych we Wrocławiu, dr hab. Andrzej Dębski z Uniwersytetu Wrocławskiego i dr Jarosław Grzechowiak z Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi. Ich życzliwe uwagi i sugestie wpłynęły na jakość naszych tekstów. Za stronę graficzną i skład odpowiada Robert Syta, artysta plastyk i jednocześnie grafik komputerowy. Dumni jesteśmy z tego, że partnerami naszej publikacji są Wytwórnia Filmów Fabularnych we Wrocławiu i Dolnośląskie Centrum Filmowe.
Jak długo tworzyliście Wasze dzieło i do kogo je kierujecie?
B.B.: Materiały zbieraliśmy prawie pięć lat, a praca nad tekstami do przewodnika zajęła nam kilkanaście zimowych tygodni. A potem pozyskiwaliśmy materiały ikonograficzne. Skład i druk publikacji trwał przez kilka tygodni. Przygotowanie przewodnika zajęło nam łącznie pół roku. Adresujemy go do miłośników set jettingu i osób interesujących się filmowym dziedzictwem Wrocławia. Z naszą książką w ręku można odbyć jednodniowy spacer po planach filmów i seriali zrealizowanych na przestrzeni ostatnich stu lat. Najstarszy film, o którym piszemy to „Fantom” z 1922 roku w reżyserii Friedricha Wilhelma Murnaua, a najnowsze obrazy to „Filip” Michała Kwiecińskiego i „Doppelgänger. Sobowtór” Jana Holoubka, które powstały w 2022 i 2023 roku. Obok filmów powszechnie znanych przywołujemy kilka dzieł niesłusznie zapomnianych, na które chcielibyśmy zwrócić uwagę czytelników przewodnika.
Które miejsca filmowe opisane w książce są Wam szczególnie bliskie? Może są i takie związane z Waszymi osobistymi przeżyciami?
M.U-K.: Uwielbiam ulicę Szajnochy i stojący pod numerem 7–9 gmach dawnej Miejskiej Kasy Oszczędności i Biblioteki Miejskiej. Po II wojnie światowej mieściła się tam Biblioteka Uniwersytecka. Już z zewnątrz budynek robi ogromne wrażenie, ale kto był w środku wie, że jego wnętrza są wyjątkowe – szczególnie zaprojektowany pod koniec XIX wieku magazyn książek z regałami oddzielonymi od siebie żeliwno-stalową konstrukcją. Po prostu cudo. My wraz z Bogdanem mieliśmy to szczęście i mogliśmy wejść do magazynu bibliotecznego, kiedy działała tam jeszcze Biblioteka Uniwersytecka. I muszę przyznać, że wcale się nie dziwię, że wnętrza te ujęły również filmowców.
B.B.: Tak naprawdę to nie ma takich, które nie są mi bliskie. Do wszystkich przez nas opisanych miejsc i obiektów chętnie wracam, szczególnie do tych, które udanie imitują inne miasta – Berlin, Wiedeń, Paryż czy Frankfurt. A to wszystko Wrocław!