„W pierwszą rocznicę śmierci wybitnego niemieckiego dyrygenta, honorowego obywatela Wrocławia, który w tym kościele jako mały chłopiec po raz pierwszy usłyszał organy i postanowił poświęcić życie muzyce” – to napis na płycie pamiątkowej umieszczonej we wrocławskim kościele garnizonowym. Pianista Mirosław Gąsieniec, szef festiwalu EuroSilesia, który jako pierwszy zaprosił do Polski Kurta Masura, zwraca uwagę na fakt, że także w rodzinnym Brzegu późniejszy dyrygent miał szansę posłuchać brzmienia fantastycznych organów budowniczego Michaela Englera (instrument tego samego twórcy znajdował się w kościele św. Elżbiety we Wrocławiu), uczył się także u znakomitego organisty Maksa Drischnera.
Późniejsza kariera Kurta Masura to kierowanie najbardziej znaczącymi orkiestrami świata – z Drezna poprzez lipski Gewandhaus po New York Philharmonic i Orchestre National de France. Żywo interesował się tym, co dzieje się w jego dawnej małej ojczyźnie. – Mija właśnie 25 lat, od kiedy spotkałem Kurta Masura w lipskim Gewandhausie w 1991 roku i zaprosiłem na koncert do Brzegu i Wrocławia – wspomina Mirosław Gąsieniec. Maestro był na Dolnym Śląsku m.in. ze słynną New York Philharmonic. W 1996 nadano mu tytuł honorowego obywatela Brzegu, dekadę później także honorowego obywatela Wrocławia (2007) i doktora honoris causa Akademii Muzycznej im. Karola Lipińskiego (1999). – Kurt kazał mi zbudować nową filharmonię we Wrocławiu i z tego zadania się wywiązałem – wspomina prezydent Rafał Dutkiewicz. – Kiedy zobaczyliśmy Narodowe Forum Muzyki nie wierzyliśmy własnym oczom, bo nigdzie na świecie nie udawało się dotrzymać terminów ukończenia budowy – dodała Tomoko Masur. Podkreśliła, jak wzruszony był Maestro oglądając salę koncertową. – Ubolewał, że nie poprowadzi w niej orkiestry – mówiła wdowa po Kurcie Masurze. Odsłaniając tablicę w kościele św. Elżbiety podkreślała, że upamiętnia się nie tylko samego Maestro, ale i muzykę, która łączy narody.