Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
Na wrocławskiej prapremierze filmu „Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży” w Nowych Horyzontach gości powitał dziennikarz Paweł Gołębski. Po krótkim wstępie i prośbie o zajrzenie pod fotele – pod niektórymi były schowane niespodzianki – oddał głos reżyserowi, który przemówił z wielkiego ekranu.
To była ogromna przyjemność kręcić w Polsce film z tak wspaniałą ekipą. Chciałbym wszystkim podziękować za gościnność i możliwość pracy w tym pięknym mieście. Z wielką radością robiliśmy zdjęcia w cudownej i ślicznej Hali Stulecia.reżyser Francis Lawrence
Nocowali w czterech hotelach i szukali krasnali
Tak wielkie produkcje nie mają ograniczeń. Nie liczy się ani czasu, ani pieniędzy. To komfort pozwalający na poszukiwanie najlepszych obiektów na świecie. Po wstępnej selekcji trafiają na tak zwaną krótką listę. Mając ją, wystarczy sprawdzić możliwości, terminy. — Pracowaliśmy rok nad tym, żeby film "odbył się" we Wrocławiu — przyznał Robert Golba, prezes firmy Alex Stern. — Hala Stulecia pasuje bardzo. Inne specjalnie wybrane i przygotowane miejsca to plenery koło miasta Boguszów-Gorce i nad zalewem w Grzędach w gminie Czarny Bór — wymienił producent.
Czytaj także: Wrocławianie oceniają „Igrzyska Śmierci: Ballada ptaków i węży” – opinie i recenzja
We wszystkich lokalizacjach ekipa kręciła zdjęcia przez trzy miesiące. Większość ujęć powstało w Niemczech. Do Wrocławia filmowcy przyjechali na ponad półtora miesiąca. Byli u nas wszyscy główni aktorzy, reżyser i większa część jego załogi. Spali w czterech hotelach: Radissonie, Monopolu, Hiltonie i Ibisie. Weekendami szukali w mieście krasnali.
Do zdjęć w Hali Stulecia przygotowywali się przez miesiąc. Spędzili w niej dwadzieścia kilka dni. Oczywiście po cichu, dyskretnie, żeby uniknąć wycieku informacji. Ukryć tak liczną ekipę filmową w czołowej atrakcji turystycznej łatwo nie jest. Trzeba było zamknąć nie tylko halę, ale i teren wokół niej, oprócz pergoli. Filmowcy także poza planem nie mogli się afiszować. — Niewiele mogliśmy mówić. Działaliśmy pod hasłem Motyl. Nasze auta były obklejone kolorowymi grafikami z motylami — przyznał Robert Golba.
O hali i o całym Wrocławiu będzie głośno
Kręcenie filmu z reguły wiąże się z utrudnieniami - zamkniętymi ulicami, wyłączonymi z ruchu mostami. Z tego powodu konieczna jest regularna współpraca z miejskimi służbami mundurowymi. Przed pokazem filmu w Nowych Horyzontach skierowano do nich słowa podziękowania.
Kolejne wyzwanie, a zarazem przyjemność, to obcowanie z zabytkiem klasy światowej, perłą wrocławskiego modernizmu, obiektem wpisanym na listę UNESCO.
— Trzeba było mocno wziąć pod uwagę warunki techniczne. Podłoga była zabezpieczona specjalną matą ochronną, która ważyła około 56 ton — zdradziła Paula Matuszak, kierowniczka zespołu produkcji wydarzeń w Hali Stulecia. — Mamy taką umowę z producentami, że o hali i o filmowym Wrocławiu będzie jeszcze głośno — dodał Radosław Michalski, dyrektor Wydziału Promocji Miasta i Turystyki Urzędu Miejskiego Wrocławia.
Na pewno, bo film będzie pokazywany na wszystkich kontynentach. Już widzieli go londyńczycy, berlińczycy i Kalifornijczycy z Los Angeles na pokazach prapremierowych. A to dopiero początek… Hollywoodzki przebój wchodzi do kin, w tym wrocławskich, 17 listopada. Ile osób go zobaczy? Dość powiedzieć, że pierwsza część ustanowiła rekord sprzedanych w ciągu doby biletów, poprawiając wynik sagi „Zmierzch”.
Są osoby, dla których ten film jest ważny. Jest on oczywiście elementem popkultury, ale takim, który niesie za sobą przygodę albo dreszczyk emocji. Czasami potrzebujemy takich przekaźników językowych w formie filmu, który przypomina o ważnych rzeczach.Radosław Michalski
Producenci wrócą w przyszłym roku
Dyrektor Michalski jest zadowolony z wielu powodów: udana produkcja, współpraca bez przeszkód, sprawna praca służb, należyta gościnność i opieka w hali, promocja miasta na całym świecie. — Sądzę, że jeszcze coś dobrego wyjdzie z tej współpracy — mówił.
Może już w przyszłym roku? Robert Golba zdradził tylko tyle, że już szykują coś dużego. Na pewno wrócą do stolicy Dolnego Śląska z kamerami. — Wrocław jest miastem bardzo otwartym na filmowców i na produkcję filmową. Będziemy zawsze mówić, że stosunkowo łatwo robi się tu filmy — ocenił.
Dzięki piątej części „Igrzysk śmierci” Hala Stulecia idzie w świat reprezentować Wrocław. Można założyć, że zrealizowane w niej sceny rozgrzeją nawet zmarznięte serca mieszkańców zachodniej strony Wyoming.