6 dni grania, 23 koncerty na 3 scenach, ponad 100 muzyków i publiczność nie tylko wrocławska, ponieważ Jazz nad Odrą przyciąga słuchaczy z różnych stron Polski i z zagranicy. Jubileuszowa odsłona skończyła się w niedzielę 28 kwietnia, a właściwie w poniedziałek, bo ostatnie brzmienia przeminęły po północy.
Jazz z innego wymiaru
– Festiwal finiszuje, ale niech jego moc i energia rozleje się na całe miasto, na każdą żywą istotę i niech nam towarzyszy w miłości, braterstwie i pojednaniu. Po to jesteśmy na świecie. W te wartości wierzymy i nimi jest nasza muzyka, którą tworzymy wszyscy razem: my i wy – mówił w niedzielę perkusista Hamid Drake z zespołu Victora Totha.
– Gdy ze sobą gramy, nigdy nie wiem, co się wydarzy. To jak skok w nieznane. A taki skok uczy odwagi, empatii i polegania na sobie – powiedział wibrafonista Stefon Harris na ostatnim występie w Imparcie Centrum. – W jazzie wszystko zaczyna się od tego, że słuchamy siebie nawzajem. I tak powinniśmy robić nie tylko na scenie, bo wszystko, co złe, zaczyna się od tego, że siebie nie słuchamy.
Jedni mówili więcej, inni mniej. „Nie będę dużo gadał, bo chcę tu grać muzykę” - zapowiedział trębacz Ambrose Akinmusire przed występem swojego składu, który ewidentnie przybył z innej galaktyki i zabrał słuchaczy w podróż do nierealnych krain. Tam, gdzie byli oni, nie było chyba nikogo. Zasłużyli na wyróżnienie także dlatego, że pojawili się i zagrali na sesji dżemowej w Vertigo.
60. Jazz nad Odrą. Fotograficzne wspomnienie
Pewnie każdy ma swój ulubiony koncert, najlepszy moment czy szczególny dzień. Niektórzy mówili o (drobnych) zgrzytach, ale jeżeli były, to zaraz odejdą w niepamięć. Pozostaną natomiast ciepłe wspomnienia o jubileuszowej edycji i nadzieja granicząca z pewnością, że za rok znów się spotkamy.
Piotr Wojtasik skończył pracę na stanowisku dyrektora artystycznego JnO i znów odda się tylko graniu, co wyjaśnił w wywiadzie na naszym portalu.
Jazz nad Odrą to przede wszystkim, lecz nie tylko najlepsza muzyka. To dziesiątki anegdotek, z których zapamięta się kilka, a wszystkie warto usłyszeć. To rozmowy, nieoczekiwane spotkania, wymiany opinii, spory, co się bardziej, a co mniej podobało. To instrument Odrafon, Indywidualność Jazzowa, zabawny pianista i spóźniony kontrabasista, nieśmiały trębacz na sesji dżemowej, wspomnienie Rury, krasnal Siwek, Gwiezdne Wojny i „What a Wonderful World” na koniec.
W galerii są zdjęcia z kilku festiwalowych dni. Do usłyszenia na 61. Jazzie nad Odrą!