Wehikuł, który wybrali na tę trasę, nie należy do luksusowych samochodów, a już na pewno nie jest najnowszy. – To stary i poczciwy żuk. Ale nie zamienilibyśmy go na najnowszego mercedesa – mówi Jacek Ukleja, jeden z uczestników wyprawy.
Mikrobus na trasie
Pomysł rajdu starym PRL-owskim busem narodził się kilka lat temu. Grupa złożona ze studentów i absolwentów Politechniki Wrocławskiej postanowiła zwiedzić świat tanim kosztem. - Zawsze gdzieś jeździliśmy. Nad polskie morze, do Czech, czy na Słowację. I zawsze jeździliśmy jakimś starym samochodem. Najczęściej był to fiat 125 p. Jednak na dalsze podróże w odleglejsze tereny, postanowiliśmy pojechać czymś większym – dodaje Jacek. Kiedy podróżnicy natrafili na bardzo rzadką wersję żuka – mikrobusa, wiedzieli, że to jest właśnie to. – Nigdy nie żałowaliśmy tego zakupu. Dla nas to nie jest tylko samochód. To dobry kumpel, na którego zawsze możemy liczyć – śmieje się Ukleja.
Zwiedzili kawał świata
Samochód ma już na swoim koncie cztery podróże: do Turcji, objazd po Szkocji, na Peloponez oraz na Krym. Ekipa sama przygotowuje kolejne wyprawy i sam pojazd, łącznie z wszelkimi naprawami auta, malowaniem i blacharkę. Podczas wojaży spotykają się zawsze z bardzo pozytywnymi reakcjami. - Ludzie uśmiechają się do nas. Machają, trąbią, ale przede wszystkim zawsze pomagają – mówią uczestnicy.
- Najserdeczniej wspominamy wypadek na Krymie. Wtedy nasz żuk zaliczył poważną wywrotkę. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Zniszczona była jedna burta samochodu i konieczna była jednak poważna naprawa. Wtedy jeden z mieszkańców, krymski Tatar, który zabrał nas do swojego domu, ugościł, a co najważniejsze zaoferował się z pomocą w naprawie – dodaje Jacek Ukleja. – Oddał nam swojego moskwicza, żebyśmy pojechali zwiedzać okolicę i wypoczywać nad morzem, a sam zaczął reperować żuka.
Z wielką życzliwością podróżnicy spotkali się także w Turcji, w Istambule. Nie wiedzieli, gdzie mogą rozbić się z biwakiem, a zbliżała się już noc. Wtedy jeden z ochroniarzy meczetu powiedział, żeby rozbili namioty w pobliskim parku. – Kiedy na miejscu pojawili się policjanci, myśleliśmy wtedy, że każą nam zwijać obóz. A oni nie tylko powiedzieli, żebyśmy spokojnie sobie spali, ale zapowiedzieli, że co godzinę będą sprawdzać czy nic nam nie grozi – wspominają wrocławscy podróżnicy
Na trasie Złombola!
Tegoroczna podróż rozpocznie się już w piątek i jest planowana na jeden miesiąc. Dystans sięga 10 tys. km, przy czym na terenie samego Maroka do pokonania jest ok 2,5 tys. km. Mapę wytyczono od Wrocławia, przez Brno - Bratysławę - Jezioro Balaton - Maribor - Triest - Monte Carlo – Marsylię - Lloret de Mar – Algeciras – Ceutę – Tetouan - góry Rif – Szafszawan – Fez – Errachidia – Irk asz-Szabbi (Maroko) – Warzazat – Marrakesz – Safi - Al-Dżadida – Casablancę – Rabat i Tanger. Przez część trasy ekipa będzie uczestniczyć w charytatywnym rajdzie Złombol 2014. W tym roku miłośnicy starych aut pojadą z Katowic do Lloret de Mar. Pieniądze, które uda się zebrać trafią do polskich domów dziecka.
Ostatnie szlify
- Żuka czeka jeszcze montaż instalacji gazowej, dzięki temu będzie taniej. Ale na pewno wyrobimy się w zaplanowanym czasie – mówi Jacek Ukleja. – Najważniejsze to nie stresować się. Ta wyprawa to przecież super przygoda. Zawsze towarzyszą nam doskonałe humory i super nastrój. O to w tym chodzi, żeby dobrze się bawić i promować starą, klasyczną polską motoryzację. Wierzymy, że w tym roku żuk także nas nie zawiedzie.
Pozostaje tylko życzyć szerokiej drogi, a wyprawę możecie śledzić na stronie www.zukiemprzezswiat.pl
bej, zdjęcai z archiwum podróżników