Ręce, nogi, głowę i resztę ciała zabezpieczyć przed mrozem to nie sztuka. Gorzej natomiast rzecz się ma z twarzą, w tym z ustami, które przed śniegiem, wiatrem i niską temperaturą osłonięte są najmniej. No chyba że ktoś nosi szczelne kominiarki z niewielkimi otworkami na „otwory”. Ale, proszę pań i panów, to nie napad na bank, żeby się tak kamuflować, ani nawet nie Spitsbergen. Żeby wyglądać jak „ludzie”, a jednocześnie ochronić swoją skórę przed zimnem, wystarczy niewielka przyjemność – użycie odpowiedniego kosmetyku.
Lipidy, wystąp!
Czyli mówiąc prosto – tłuszcze, które zawarte w składzie kremów do twarzy uszczelnią tzw. płaszcz ochronny skóry, nie pozwalając na pozbawienie jej wody, oraz zagrodzą dostęp zimnemu powietrzu.Dlatego kupując krem na jesienne i zimowe chłody, sprawdzaj, czy w ich składzie widnieją np. takie składniki, jak: ceramidy, oleje roślinne, woski, kwasy tłuszczowe, a nawet cholesterol. Taki preparat „zacementuje” twarz, a jednocześnie sprawi, że będzie elastyczna i gładka. Kremy lipidowe nowej generacji nie pozostawiają na skórze lepkiej warstwy (co najczęściej zniechęca do używania tłustych kremów), szybko się wchłaniają oraz – co szczególnie istotne dla wszystkich elegantek – „dobrze żyją” z podkładami i innymi kosmetykami do makijażu.
Na stok jak na plażę
Słońce zimą jednak nie próżnuje, więc krem z filtrem (min. 15-20 SPF) jest jak najbardziej o tej porze roku wskazany. Zwłaszcza gdy masz w planach szusowanie na nartach albo tylko leniuchowanie na hotelowych tarasach w górskich kurortach.Promieniowanie ultrafioletowe w górach jest mocniejsze, bo od śniegu odbija się aż 80 procent słonecznych promieni, a w przypadku tafli wody jest to jedynie 20 procent. Dlatego specjaliści zalecają nawet, aby osoby zjeżdżające z impetem ze stoków, kładły na twarz – i to kilkakrotnie – kremy z filtrem „50”, szczególnie grubo smarując nos i uszy.
Nie matuj, nie nawilżaj, nie trzyj!
Zwłaszcza niektóre panie sądzą, że matowa twarz da dobrą ochronę przed zimnem. Używają więc i kremów, i podkładów, które mocno matują skórę twarzy. A to błąd. Takie kosmetyki mogą zbytnio przesuszyć i odwodnić skórę, która dodatkowo wystawiona na działanie zimna stanie się jak tarka.Nie można również aplikować sobie przed wyjściem na dwór preparatów nawilżających – jako zawierające dużo wody mogą po prostu na skórze zamarznąć i kolejne nieszczęście gotowe. Nawilżanie zostawmy sobie natomiast na noc, zwłaszcza gdy musimy spać w przesuszonych ogrzewaniem pomieszczeniach.Poranny peeling twarzy, gdy rankiem musisz wybiec do pracy, a na zewnątrz jest grubo poniżej zera, na razie odłóż w czasie. Świeżo wypolerowana, pozbawiona warstwy naskórkowej buzia to łatwy łup dla mrozu, który wgryzie się w twoją twarz bez problemu. Nie myj jej też zwykłym mydłem, ale jakimś łagodnym żelem, i raczej nie wycieraj „na siłę” ręcznikiem, a daj jej w miarę naturalnie obeschnąć.
Takie zabiegi sobie daruj
Czyli likwidację „pajączków” (rozszerzonych naczynek) lub redukcję rumienia. Przeprowadzane w gabinetach kosmetycznych za pomocą lasera czy elektrokoagulacji wymagają co najmniej dwutygodniowego wystrzegania się niskich temperatur. Więc jeżeli nie możesz przez taki czas „pozostawać w ciepełku”, odłóż te zabiegi na wiosnę lub lato. W przeciwnym przypadku, dzieło pani kosmetyczki przepadnie, czyli zasklepione naczynka ponownie się rozszerzą, niekiedy jeszcze mocniej.
Patrz sobie na usta…
Wysuszone, popękane, czyli spierzchnięte. Do tego pieką, a nawet bolą. Ratunek – pomadki ochronne, balsamy, tłuste kremy i różne domowe sposoby.Przed wyjściem na dwór: koniecznie zastosuj (dotyczy to jak najbardziej również panów) pomadkę ochronną (i miej ją pod ręką, np. w kieszeni). Taki sztyft, np. na bazie miodu, z witaminą A, może być używany „na okrągło”, a im go więcej na ustach, tym większe zabezpieczenie przez zimnem.
Na powietrzu: staraj się za wszelką cenę nie oblizywać warg, bo to najprostsza droga do „skorupy” na ustach. Nie wspominając już o tym, że „zjadasz” krem lub balsam.
Po powrocie do domu: sięgnij po jakiś tłusty krem – nie musi być specjalnie przeznaczony do ust – i nałóż grubszą warstwę na wargi. Już pół godziny takiej kuracji przyniesie ulgę i sprężystość twoim ustom.
Na szorstkie usta dobry będzie też peeling, zrobiony domowym sposobem. Najprostszy – i najsmaczniejszy! – jest taki na bazie cukru. Zrobisz raz-dwa: łyżeczkę cukru wymieszaj z łyżeczką oliwy z oliwek. Peeling nałóż na wargi i rozcieraj ok. minuty, dwóch. Pozostałość zetrzyj lekko płatkiem kosmetycznym nasączonym np. mleczkiem do makijażu, a potem posmaruj usta swoją ochronną pomadką lub balsamem.
A o miodzie i jego cudownych właściwościach pamiętasz? Wystarczy nałożyć trochę „płynnego złota” na usta i zrelaksować się (np. w ciepłej kąpieli). Sok z zielonego ogórka podziała na wargi nawilżająco, łagodząco i wybielająco. Nawet smaczny twarożek ze śmietanką, który został ze śniadania, „potrzymany” na ustach, będzie świetnym sposobem na zmiękczenie naskórka i powstrzymanie go przed łuszczeniem się.
Małgorzata Wieliczko
fot. ceneo.pl