Na skróty (kliknij, aby przejść)
Panowie prawdopodobnie się nie znali. Połączył ich tragiczny los. Razem z tysiącem innych mieszkańców miasta pochodzenia żydowskiego, pod koniec listopada 1941 roku zostali zatrzymani przez hitlerowców i wywiezieni do Kowna. Zamordowano ich tego samego dnia – 29 listopada 1941. Nie mieli okazji, by zajrzeć w swoje pamiętniki po wojnie. By z perspektywy czasu cokolwiek przeredagować, opowiedzieć inaczej. To dzisiaj bezcenne „zeznania świadków” tamtych dni.
Łyżkę dziegciu, plamiącą ich ludzkie w istocie wspomnienia, publikujemy na końcu tekstu. Wypowiedzi pochodzące z pamiętnika młodziutkiej wówczas Antoniny Naschitzki, obróbce redakcyjnej poddała wiele lat po wojnie jej córka. Nie wiemy, czy słowa, które tam padają są 1:1 odzwierciedleniem oryginału. Ich przytoczenie wydaje się jednak niezbędne, by zbliżyć się do prawdy o tamtych dniach.
Poniedziałek, 28 sierpnia 1939 roku, Breslau
Walter Tausk, lat 49, dekorator wnętrz z Breslau
- Nie ma żadnego śladu zapału, jeśli nie liczyć całkiem młodych albo całkiem głupich ludzi… Wojsko, to, które nie przemyka na samochodach, przeciąga ulicami niczym kondukty pogrzebowe, bez jakiegokolwiek ożywienia. Przechodnie na ulicach stoją również cicho albo odchodzą w milczeniu.
Charakterystyczna jest wielka liczba esesmanów. Wszyscy są doskonale wyczyszczeni, odprasowani, przystojni. Ci wypielęgnowani paniczykowie dobrze się prezentują. Przedtem ich tu nie było i nikt się nie domyśla, po co przybyli. Te lakierowane figurki z całą pewnością nie są przerzucane na front.
Rzucają się również w oczy liczne młodziutkie siostry Czerwonego Krzyża, część z nich należąca do BDM. Już podczas wojny światowej wyrobiliśmy sobie odpowiednią opinię o Czerwonym Krzyżu i o tak zwanych siostrach. Nazywaliśmy je po prostu „materacami Hindenburga”, „materacami frontowymi”. Były to przeważnie lale. Obecnie to lalunie. Biedna, zbałamucona, niczego nie przeczuwająca młodzież.
Willy Cohn, lat 51, historyk żydowskiego pochodzenia i właściciel domu towarowego w Rynku
- Breslau, poniedziałek. Wczoraj po południu zajmowałem się planowaniem całości artykułów dla Germania Judaica. Sytuacja w mieście jest nadal spokojna, z wyjątkiem szkół, które zostały zamienione w koszary. Każdy jednak przeczuwa, że coś wisi w powietrzu. Wczoraj przyszła nasza sąsiadka, pani Fulde, która jest w służbie ochrony przeciwlotniczej. Mają być teraz wydawane kartki na artykuły pierwszej potrzeby, jak podczas wojny światowej! Wygląda na to, że stopniowo zbliżamy się do gospodarki wojennej.
Na ulicach nie widać cienia patriotycznego zachwytu, jak w sierpniu 1914 roku. Panuje raczej milcząca rozpacz, która bije z twarzy ludzi. Dziś nie przyszła także żadna poczta zamiejscowa i zagraniczna, ruch na kolei został prawdopodobnie zredukowany do minimum.
Wtorek, 29 sierpnia 1939 roku, Breslau
Walter Tausk, lat 49, dekorator wnętrz z Breslau
- „Nowa wojna zacznie się tak, jak skończyła się ostatnia” – powtarzałem zawsze przyjaciołom. Z wyjątkiem oddziałów artylerii, gdzie zawsze byli tzw. lepsi ludzie „plujący” ponad innymi formacjami na wroga, we wszystkich innych oddziałach przeciągających przez Wrocław nie widzi się ani krzty zapału. Wszyscy żołnierze są przygnębieni, osowiali, niewojowniczy i „diablo wściekli na Adolfa”. W tutejszych koszarach na Karłowicach całkiem młodzi żołnierze wyrażają się jak starzy rezerwiści: „On już powinien zwinąć manatki, my go już mamy dosyć.”
W poniedziałek wprowadzono we Wrocławiu zakaz sprzedaży wódki, żeby „nie zakłócać spokoju publicznego i bezpieczeństwa”. Prawdziwe tego powody są jednak następujące: 1) Wszystkie tutejsze małe knajpy i restauracje pełne są pijanych żołnierzy. Od minionego poniedziałku widziałem tu znacznie więcej pijanych żołnierzy niż przez wszystkie lata wojny. 2) W niedzielę wieczorem na Dworcu Głównym przeładowywano transporty wojskowe, wszyscy byli pijani.
W poniedziałek odbył się we Wrocławiu prawdziwy szturm na banki i kasy oszczędności, co widzi się również jeszcze dziś. Naród rozprawia otwarcie o sytuacji i na różne sposoby wyraża swoje niezadowolenie.
Willy Cohn, lat 51, historyk żydowskiego pochodzenia i właściciel domu towarowego w Rynku
- Breslau, wtorek. Z pocztą poranną przyszedł miły list od Ruth, na który już od dawna czekaliśmy. Teraz zawsze już czekam na list od któregoś z dzieci. Ruth czuje się dzięki Bogu, dobrze. Nieustannie siedzą przy radiu, aby wysłuchać relacji. Poszedłem także z jej powodu na policję, ponieważ musiałem potwierdzić mój podpis, żeby otrzymała paszport. Sytuacja polityczna jest nadal niejasna, mówi się, że kwestia wojny czy pokoju ma się rozstrzygnąć w ciągu dwudziestu czterech godzin.
Czwartek, 31 sierpnia 1939 roku, Breslau
Walter Tausk, lat 49, dekorator wnętrz z Breslau
- Już nie ma wątpliwości, że się zacznie. Ewakuowany został cały żydowski szpital od góry do dołu, łącznie z ginekologią, przytułkiem dla kalek i domem dla starców, aby zwolnić 380 łóżek. Podobnie rygorystycznie postąpiono z innymi szpitalami wrocławskimi. Przy tym gestapo i wojsko zachowywały się wręcz nieludzko. Chorzy chwilowo nie gorączkujący zostali zwolnieni, usunięci na ulicę lub podobnie „przekwaterowani” (częściowo do prywatnych domów, częściowo do pustych pokojów do domu gminy przy Wallstrasse), ciężko chorych z różnych oddziałów przeniesiono na ginekologię. Ewakuowano też chorych świeżo operowanych (np. na wyrostek), którzy nie nadawali się jeszcze do transportowania. Wyrzucano ze wszystkim, co mieli, starych, ponad 80-letnich ludzi, którzy w mansardach szpitalnych oczekiwali końca życia, i umieszczono ich razem z nieuleczalnie chorymi. Zwalniano też obłąkanych i półobłąkanych. Na dodatek w samym środku rozgardiaszu ewakuacyjnego po południu rozszalała się nad Wrocławiem potężna burza.
Willy Cohn, lat 51, historyk żydowskiego pochodzenia i właściciel domu towarowego w Rynku
- Breslau, czwartek. Pan Grunmandel opowiedział mi, że w Oppeln opróżniono kościoły, aby zakwaterować żołnierzy. W różnych miejscach słuchałem radia, ale nie było żadnych informacji o ostatecznych decyzjach. Te codzienne wiadomości o aktach terroru w Polsce! Wygląda na to, że doszło również do zatrzymania ruchu kolejowego między Danzig i Polską.
Miałem później coś do załatwienia w gminie – chodziło o ewentualną emigrację Susanne do Anglii. Chcę, rzecz jasna, odczekać, żeby się przekonać, czy będzie możliwa emigracja do Palestyny. Sytuacja na dziś nie wygląda najgorzej, otrzymałem bowiem z Urzędu Finansowego zaświadczenie, którego potrzebuję dla nadprezydium prowincji! W obliczu ogólnego niepokoju na świecie wszystko to jednak przesuwa się na drugi plan! Nadal nie wygląda to dobrze. Polska przeprowadziła pełną mobilizację i zamknęła ruch w korytarzu. Mimo to człowiek musi załatwiać swoje prywatne sprawy, jakby nic się nie działo. Przeprowadziłem dłuższą rozmowę z doktorem Rechnitzem o moich pracach z doktorem Artlem.
Piątek, 1 września 1939 roku, Breslau
Walter Tausk, lat 49, dekorator wnętrz z Breslau
- Z mojej emigracji wyszły nici. Zadecydowało to, że 17 sierpnia nie wypłacono mi potrzebnej na ten cel sumy. Jestem rzeczywiście ofiarą „moich kochanych współwyznawców” (przed którymi oby mnie Bóg ochraniał) oraz ofiarą własnego ubóstwa. Kontakty pocztowe z Anglią są już obecnie niemożliwe.
Dzisiaj rano od godziny 4.45 do godziny 7 bez przerwy ciągnęły nad miastem na wschód bombowce, myśliwce i inne samoloty. O godzinie wpół do 9 zjawiła się u nas administratorka domu z obwieszczeniem policji nakazującym przygotować się do zaciemniania okien, zadbać o wodę na wypadek nalotu nieprzyjacielskiego, utrzymywać schron przeciwlotniczy w dobrym stanie itd.
Godzina 11 przed południem. Począwszy od godziny 10 słychać przez głośniki zainstalowane w pobliżu nas JEGO przemówienie transmitowane z Reichstagu. Od lat nic nowego: żaden naród i żaden mąż stanu nie jest tak niewinny, źle rozumiany, zdradzany i oczerniany jak ON i jego „naród”; żaden naród i żaden mąż stanu nie miłuje tak pokoju itd. I głos: gardłowy, rzężący, zachłystujący się, trzęsący, skomlący, modlący, współczucie wzbudzający, potem znowu rozszalały, żeby ponownie przygasnąć. I wszystkiemu winien jest oczywiście Polak.
„Odwetowa akcja przeciwko Polsce”, bo ta napaść Niemiec na Polskę jest właśnie tak pięknie nazywana, przeobraziła się w regularną wojnę z całym morzem krwi. Mimo całkowitego milczenia na ten temat niemieckie straty są w istocie ciężkie. Gazety drukują tylko „komunikaty o zwycięstwach”. „Zabroniono pod groźbą więzienia”: 1) słuchania zagranicznych audycji radiowych, 2) rozpowszechniania usłyszanych tam wiadomości, 3) "nieprzychylnego" wyrażania się o rządzie.
Willy Cohn, lat 51, historyk żydowskiego pochodzenia i właściciel domu towarowego w Rynku
- Breslau, piątek. Dziś rano, około godziny piątej, kilka ciężkich eskadr leciało na dużej wysokości w kierunku Górnego Śląska, poza tym wygląda jednak na to, że nic się nie wydarzyło, poza powtarzanym wielokrotnie przez radio zakazem ruchu lotniczego. Ciągle słychać odgłos silników w powietrzu!
Około ósmej rano. Niestety, wygląda na to, że jednak się zaczęło. Mówi się, że Polacy przebili się pod Gleiwitz. Fuhrer sformułował podobno pod adresem Polski czternaście żądań, które pozostały bez odpowiedzi. Właśnie podano przez radio, że Danzig został ogłoszony częścią Rzeszy. Tym samym nieszczęście ruszyło swoim biegiem. Inni także zaatakują, a to oznacza wojnę światową. Strach pomyśleć. Pomijając strach o to, co wielkie, moje myśli są przy Wolflu i Ernście, ale szczególnie zagrożony wydaje mi się ten pierwszy. Niech Bóg trzyma nad nim swoją dłoń!
Dziś na ulicach mnóstwo wojska. Widziałem także maszerujących SA-manów z pułku „Totenkopf”. Po drodze spotkałem konsultanta prawnego doktora Tarnowskiego, który właśnie wychodził z Urzędu Dewizowego. Wydano rozporządzenie, że na razie nie można rozporządzać majątkiem żydowskim. Dla wielu będzie to oznaczało problemy. Szpital żydowski musiał być całkowicie opróżniony na cele militarne. Zarządzono ochronę przeciwlotniczą i od dziś miasto musi być zaciemniane. W Prezydium Policji widziałem okienka piwniczne pozastawiane workami z piaskiem.
Nie wszyscy myśleli podobnie. Inwazja na Polskę miała w Breslau swoich zwolenników
Antonina Naschitzki, 19-letnia wówczas pokojówka w hotelu Monopol, w swoim pamiętniku zanotowała w dniu 3 września:
- Hubert odwiedził nas w Breslau przed swoim wyjazdem. Wyglądał naprawdę elegancko. Nie mógł nam powiedzieć, dokąd go wysyłają, ale wiemy, że jest w 18 Dywizji Piechoty. Obiecał, że napisze. Hansi jest w 8 Dywizji Piechoty. Ma szczęście, że Lahn to taka głęboka prowincja. Większości wieśniaków nie obchodzi w ogóle jego antyniemiecka postawa. Podobnie jak Mama wierzą, że jego dekadenckie zachowania można wytłumaczyć tym, że to artysta. Namalował obraz placu, więc teraz nie można mu już niczego zarzucać. Ale czego oczekiwać po wsi, w której jest raptem jedna flaga powiewająca nad ratuszem? Całkowity brak dumy z niemieckości! Breslau jest naszpikowane flagami, wszędzie widać SS i Wehrmacht. To cudowne. Wszyscy wiedzą, że Polacy wkrótce skapitulują przed Blitzkriegiem Fuhrera Hitlera.
Cytaty w tekście pochodzą z książek „Dżuma w mieście Breslau” (Walter Tausk), „Dziennik z Breslau 1933-1941” (Willy Cohn) oraz „Niebieska Walizka”, której autorką jest Marianne Wheelaghan – córka Antoniny Naschitzki.