Niedzielne wybory będą inne niż wcześniejsze. Do tej pory kolejne głosowania obejmowały nowe kraje przystępujące do Unii Europejskiej. Tym razem - po wystąpieniu ze wspólnoty Wielkiej Brytanii w 2020 r. - swoich europosłów wskażą mieszkańcy 27 państw.
W Parlamencie Europejskim X kadencji (wybory w krajach wspólnoty organizowane są od 1979 r.) zasiądzie 720 posłanek i posłów.
Sumę mandatów co kadencję dzieli się na nowo. Ich liczba zależy od liczby mieszkańców kraju, z pewnymi zastrzeżeniami: ogółem europosłów nie może być więcej niż 750, a minimalna reprezentacja jednego państwa to sześć osób. W nowym parlamencie po tylu posłów będą miały Cypr, Luksemburg i Malta. Najwięcej posłów muszą wybrać Niemcy (96) i Francuzi (81). Polacy mają do obsadzenia 53 miejsca, o dwa więcej niż przed pięcioma laty.
Kobiety idą po władzę w PE
Co wybory o kilka procent rośnie liczba kobiet wśród europarlamentarzystów. W IX kadencji stanowiły 41 proc. Polacy nie poprawiają tej statystki - w reprezentacji znad Wisły panie to 35 proc. składu. W tej klasyfikacji rekordowe osiągniecie w zakresie feminizacji Parlamentu Europejskiego ma Szwecja, której delegacja do PE to w 55 proc. kobiety.
Belgowie najbardziej zmobilizowani przy eurournach
Z historii dotychczasowych dziewięciu kadencji Parlamentu Europejskiego największą frekwencję odnotowano w Belgii. W ośmiu kolejnych głosowaniach brało tam udział ponad 90 proc. uprawnionych. W 2019 r. Belgowie „odpuścili”, na głosowanie poszło 88,47 proc. wyborców. Niewiele słabiej wypadli mieszkańcy Luksemburga, gdzie głosy oddało 84,24 proc. uprawnionych.
Po drugiej stronie tabeli dotyczącej frekwencji w roku 2019 są Czesi i Słowacy. Pięć lat temu w głosowaniu wzięło udział 28,72 proc. Czechów i 22,74 proc. Słowaków. Polaków poszło głosować mniej niż połowa – 45,68 proc. Ale wrocławianie wypadli lepiej - przy urnach stawiło się 56,08 proc. uprawnionych do głosowania.
W sumie w wyborach posłów IX kadencji do Parlamentu Europejskiego udział wzięło 50,66 proc. dorosłych obywateli Unii Europejskiej.