wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

19°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 17:00

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Wrocławianka, która pomogła dziesiątkom Ukraińców. I nie potrafi żyć bez wspierania innych
Kliknij, aby powiększyć
Na zdjęciu Karina Szymańska-Szewczyk (z prawej) i Natalia, która przyjechała z Ukrainy i zatrzymała się u wrocławianki fot. Magdalena Pasiewicz
Na zdjęciu Karina Szymańska-Szewczyk (z prawej) i Natalia, która przyjechała z Ukrainy i zatrzymała się u wrocławianki

Z pomocą dla uciekających z Ukrainy ludzi Karina Szymańska-Szewczyk ruszyła od razu, bywały dni, kiedy w jej domu jednocześnie przebywało 11 osób, a policzenie wszystkich, którym dała wsparcie od wybuchu wojny, byłoby trudne. Kiedy w październiku 2022 roku wyprowadziła się zaprzyjaźniona już Natalia, wrocławianka przeżyła szok. – Nagle nikt mnie nie potrzebował, niczego nie trzeba było załatwić, zabrakło głośnych rozmów – mówi. Teraz ma dwoje gości z Charkowa. Odżyła.

Reklama

Od 28 lutego 2022 roku wrocławianka Karina Szymańska-Szewczyk przyjęła 23 Ukraińców, którzy uciekli z pogrążonego w wojnie kraju. Przyjechali z Chersonia, Mikołajowa, Dniepru, Kijowa, Sumy, Warasza. Oprócz ludzi miejsce w domu Kariny znalazły też 2 psy i 2 koty. Wrocławianka podkreśla jednak, że żadna pomoc nie może się odbywać w pojedynkę. – Nie udźwignęłabym wszystkiego bez pomocy i wsparcia rodziny, przyjaciół, znajomych. Nie można zapominać, że pomaganie to działanie zespołowe – dodaje.

Zaczyna się wojna, rodzina się organizuje

Kiedy wybucha wojna na Ukrainie, a do polskiej granicy zmierzają pociągi i samochody z uchodźcami Karina Szymańska-Szewczyk nie zastanawia się długo, choć nigdy nie pomagała na taką skalę. Teraz udostępnia każdy pokój w domu, pilnuje logistyki, bo ludzie przyjeżdżają często tylko na jedną albo na kilka nocy i ruszają dalej.

– Dom był zawsze pełen, często nie mieliśmy sami gdzie spać, bo oddałam nasze pokoje też do dyspozycji – opowiada Karina Szymańska-Szewczyk, wrocławianka, samotna matka dwóch synów, pracująca w dużej korporacji.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: <p>Karina Szymańska-Szewczyk, wrocławianka, kt&oacute;ra pomogła dziesiątkom Ukraińc&oacute;w goszcząc ich we własnym domu</p> fot. Magdalena Pasiewicz
Karina Szymańska-Szewczyk, wrocławianka, która pomogła dziesiątkom Ukraińców goszcząc ich we własnym domu

Rodzina akceptuje decyzję. Starszy dorosły syn wyprowadza się do swojego nowo zakupionego, ale niewyremontowanego mieszkania, aby zwolnić potrzebny pokój.

Młodszy, pięciolatek, jest trochę zmartwiony, musiał oddać pokój, który dopiero niedawno dostał na własność. Z czasem akceptuje decyzję mamy, a kiedy jedna z Ukrainek przyjeżdża z półtorarocznym synkiem opowiada w przedszkolu, że Danił to jego młodszy braciszek. Teraz, kiedy Ilona z rodziną wróciła na Ukrainę wciąż tęskni za małym.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Na zdjęciu Danił, syn Ilony, jednej z Ukrainek, której pomagała Karina Szymańska-Szewczyk fot. z archiwum Kariny Szymańskiej-Szewczyk
Na zdjęciu Danił, syn Ilony, jednej z Ukrainek, której pomagała Karina Szymańska-Szewczyk

Natalia zaczyna nowe życie

Każdy człowiek w domu Kariny Szymańskiej-Szewczyk to osobna historia. Wiele z nich dramatycznych. Ilona z maleńkim Daniłem z Dniepra jadą pociągiem do polskiej granicy, ale w trakcie podróży kończy się jedzenie dla małego. Ktoś częstuje kobietę Snickersem. Ilona wyjmuje z niego orzechy, rozdrabnia masę czekoladową i karmi dziecko. Byle dojechać do granicy, tam obydwoje coś zjedzą.

Już w domu Kariny stara się o ściągnięcie z Ukrainy męża. Jest mocno schorowany, obawia się, że wcielą go do wojska. Po trzech miesiącach jednak dołącza do rodziny we Wrocławiu. Szczęście trwa krótko, bo para podejmuje nagłą decyzję o powrocie na Ukrainę.

– Nie chciałam, aby wyjeżdżali, mąż Ilony też tego nie chciał, nadal uważam, że decyzja była błędna, zwłaszcza że w ich rejonie trwają teraz walki, prądu nie ma nawet 14 godzin – tłumaczy Karina Szymańska-Szewczyk.

Natalia ucieka z dwojgiem synów, 13- i 15-latkiem z miejscowości pod Mikołajowem. Na Ukrainie zostawia męża żołnierza. Kontaktują się, kiedy to możliwe i rozmawiają krótko, tyle, aby upewnić się, że wszystko w porządku. W Polsce jest bezpiecznie, Natalia pracowała kiedyś we Wrocławiu, zna miasto. Ale w domu Kariny płacze, godzinami ogląda telewizję, tęskni za mężem.

Na pomoc ruszają Karina i jej sąsiadka. Załatwiają wizytę u ukraińskiego psychologa, szukają dla niej pracy, dopingują do działania. Są synowie, o których trzeba zadbać, jest mąż, do którego przecież wróci. – Udało nam się zmobilizować Natalię, aby złapała wiatr w żagle – cieszy się Karina Szymańska-Szewczyk.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: <p>Karina Szymańska-Szewczyk (z prawej) i Natalia, Ukrainka, kt&oacute;rej udzieliła schronienia we Wrocławiu</p> fot. Magdalena Pasiewicz
Karina Szymańska-Szewczyk (z prawej) i Natalia, Ukrainka, której udzieliła schronienia we Wrocławiu

Dziś kobieta znalazła własne lokum, pracuje jako sushi master, w styczniu była krótko u męża na Ukrainie, synowie zaaklimatyzowali się we Wrocławiu, ona także. – Niedawno szłam przez Rynek do pracy i poczułam się już tu jak w domu – mówi Natalia. Z Kariną się zaprzyjaźniły, piją kawę, oglądają razem seriale Netflixa, rozmawiają o zwykłych ludzkich sprawach. 

Pomagać, ale konsekwentnie

Rady Kariny Szymańskiej-Szewczyk dla ludzi, którzy chcą pomagać? – Trzeba być naprawdę zdeterminowanym, cierpliwym i przygotowanym finansowo, o czym często niewiele się mówi, a to bardzo ważny temat. Okazać serce może każdy, potem trzeba mieć konsekwencję w działaniu, bo skoro przyjmuje się ludzi, trzeba im w każdym aspekcie pomóc – wyjaśnia wrocławianka. 

Otrzymała niewielkie wsparcie ze strony państwa, wszystkie pozostałe koszty opłacała z własnej kieszeni – na szczepionki dla dzieci, prywatnych lekarzy, bo nie zawsze można było dostać się do specjalisty, jedzenie, środki higieniczne wydała roczną premię, zwrot podatku, dodatek dla samotnej matki.

Nie narzeka, ale zwraca uwagę, aby zawsze zastanowić się, czy stać nas, aby przyjąć do siebie ludzi. W takiej sytuacji spontaniczne decyzje nie zawsze okazują się najlepsze. Mieszkający w Niemczech kuzyn Kariny gościł u siebie ukraińską matkę z dzieckiem, ale musieli się rozstać. Trudno było pogodzić inny sposób prowadzenia domu, inne nawyki, dyscyplinę. Karina Kowalska-Szewczyk tłumaczy, że ona sama nie oczekiwała wdzięczności, nie liczyła, że na każdym kroku ktoś będzie jej dziękował, że od razu się dostosuje. Czasem bywało trudno.

– Podpowiadano mi, abym wprowadziła harmonogram sprzątania i gotowania, ale się na to nie zdecydowałam. Starałam się znaleźć w trudnych czasem sytuacjach pozytywy, nie szukać problemów na siłę – przyznaje Karina Szymańska-Szewczyk.

I podkreśla, że przyjmowanie obcych ludzi pod dach zmieniło jej charakter. – Kiedyś byłam perfekcyjna, w moim domu panował absolutny porządek. Teraz nie przeszkadza mi jakiś bałagan – śmieje się wrocławianka. 

Praca zdalna z sypialni

Bywało, że zmęczenie ją pokonywało. Miesiącami nie miała czasu, aby przeczytać książkę, obejrzeć telewizję, bo w pokoju zawsze ktoś śledził wiadomości, albo – na odwrót – włączał filmy, aby zapomnieć, co dzieje się za wschodnią granicą.  

Przez cały czas pracowała zdalnie, ze swojej sypialni, jedynego pokoju, do którego mogła na kilka godzin się wycofać. Bywało, że musiała wyjść chwilę wcześniej z pracy, aby podwieźć kogoś do lekarza, załatwić pilne dokumenty, wyjaśnić, jak gdzieś dojechać autobusem, albo zwyczajnie pocieszyć. – Szefowa była wyrozumiała, ale nie wykorzystywałam domowej sytuacji, a praca nie ucierpiała, pod koniec roku dostałam ocenę powyżej oczekiwań – opowiada Karina Szymańska-Szewczyk.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: <p>Karina Szymańska-Szewczyk, wrocławianka, kt&oacute;ra pomogła dziesiątkom Ukraińc&oacute;w goszcząc ich we własnym domu</p> fot. Magdalena Pasiewicz
Karina Szymańska-Szewczyk, wrocławianka, która pomogła dziesiątkom Ukraińców goszcząc ich we własnym domu

Syndrom pustego gniazda

Do października 2022 roku ani przez chwilę nie była w domu sama. – Przeżyłam szok, kiedy Natalia się wyprowadziła, a Ilona z mężem wróciła na Ukrainę. Z kuchni zniknęło dziecięce krzesełko, z przedpokoju wózek. Zrobiło się tak cicho – mówi Karina Szymańska-Szewczyk.

W lipcu do domu wrocławianki wprowadzili się rodzice znajomej Ukrainki, której syn chodzi do przedszkola z synem Kariny. Emeryci z Charkowa zamieszkali w części domu z osobnym wejściem, dobrze sobie radzą, mężczyzna znalazł pracę, pomaga Karinie w pracach w ogrodzie. Znowu zapanowała równowaga.   

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl