11 listopada klienci chętnie kupują rogale z makiem, a niektórzy traktują to nawet jako patriotyczny obowiązek. Trudno się dziwić, bo już na sam widok rogala ślinka leci z ust.
– Mak, ciasto drożdżowe, orzechy, rodzynki, skórka pomarańczy, miód i cukier to najważniejsze składniki – zdradza recepturę Przemysław Rosicki, wrocławski cukiernik z 14-letnim stażem.
Tradycja rogali swiętomarcińskich przyszła do nas z Wielkopolski, gdzie poznaniacy objadają się nimi od lat. Prawdziwy „rogal świętomarciński” z certyfikatem bo nazwa jest prawnie zastrzeżona, lub jak wolą inni „rogal marciński” musi ważyć 250 gramów, czyli tyle co duża kostka masła. Są specjalnie ważone i mierzone, bez tego nie dostaną specjalnego certyfikatu potwierdzającego autentyczność. Niektórzy klienci po zważeniu są trochę w szoku, bo taki rogal może kosztować ok. 10 zł. Najważniejszy w rogalu świętomarcińskim jest środek z białym makiem, orzechami, bakaliami, ciastem półfrancuskim, okruchami ciasta biszkoptowego i pysznym lukrem. Wrocławskie rogale, bez certyfikatu mają mak niebieski i reklamowane m.in. są jako „Rogale Marcinowe”. Dodatkowo najczęściej sprzedawane są na sztuki a nie na wagę, jeden kosztuje ok. 4 zł. Ale fani rogali, 11 listopada pieniędzy nie żałują.
– Choć rogale z makiem mamy przez cały rok to 11 listopada idą jak pączki w Tłusty Czwartek – śmieje się Przemysław Rosicki.
Rogale świętomarcińskie robi się na 11 listopada
Podobno ich tradycja sięga czasów pogańskich, gdy podczas jesiennego święta składano bogom ofiary z wołów lub w zastępstwie – z ciasta zwijanego w wole rogi. Później zwyczaj ten przejął Kościół, łącząc go ze św. Marcinem. Kształt ciasta interpretowano jako nawiązanie do podkowy, którą miał zgubić koń świętego.
Spróbować rogali z makiem będzie można 11 listopada. Większość wrocławskich cukierni nie ma długiego listopadowego weekendu i w poniedziałek i wtorek pracują normalnie.