wroclaw.pl strona główna
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Renoma - galeria, która wyprzedziła swoje czasy

Renoma, PDT, Wertheim. Pod różnymi nazwami, dom handlowy przy ul. Świdnickiej zachwycał i wciąż zachwyca swoją nietypową urodą. Aby go zbudować, właściciele kupili hutę stali, a podczas jego renowacji, na pomalowanie zdobnych detali zużyto 4 kilogramy złota. Poznajcie inne ciekawostki, o których opowiada Zbigniew Maćków - architekt i członek Miejskiej Komisji Urbanistyczno-Architektonicznej przy Prezydencie Wrocławia.

Reklama

W tym artykule:

  • początki nowej Renomy i dobudowa drugiej części obiektu;
  • Hotel Residenz i inne, które stały kiedyś w miejscu Renomy;
  • Wertheim - kim był i dlaczego musiał oddać swój dom handlowy;
  • o ciekawostkach architektonicznych obiektu - zewnętrznych i wewnątrz;
  • Wertheim, Awag, PDT - dlaczego Renoma płonęła przez trzy dni;
  • budynek Renomy to wciąż architektoniczny fenomen.

W roku 1998, po zmianach prywatyzacyjnych, Renoma przechodzi w ręce nowego właściciela. Inwestor zleca inwentaryzację młodym architektom z Wrocławia. — Byliśmy wówczas świeżo po inwentaryzacji domu handlowego Feniks w Wrocławiu — wspomina Zbigniew Maćków, któremu w udziale przypadło to zadanie. — To taka niewdzięczna praca, bo trzeba wchodzić we wszystkie zakamarki i mierzyć, później to odrysowywać. To czysto techniczna rola - wyjaśnia.

Ponieważ inwestorowi bardzo się śpieszyło, a w Renomie jest przecież co mierzyć, architekt postawił wówczas warunek, że skoro ma pracować non stop, jego biuro musi się znajdować w obiekcie. Tym sposobem na zawsze związał się z Renomą, którą zna dziś tak dobrze, jak przysłowiową własną kieszeń.

Dzieła zebrane Lenina... na taczkach

Inwestor urządził pomieszczenia dla architektów na piątym piętrze. — Tam była wtedy wielka biblioteka — opisuje Zbigniew Maćków. — Pamiętam, że przez cztery dni, wywożono stamtąd na taczkach wszystkie dzieła zebrane Lenina.

Uprzątnięto dla nas te pomieszczenia - to było coś między 300 a 400 metrów kwadratowych. Nagle oniemieliśmy, bo mieliśmy chyba najlepszą lokalizację z możliwych. To był ten narożnik od strony parku, fosy, promenady i opery z widokiem na Świdnicką. Do tego dostaliśmy też taras, który jest na tej kondygnacji. Przepiękne miejsce... Mieliśmy tam zostać przez trzy miesiące, ale los tak chciał, że zostaliśmy na 11 lat.
Zbigniew Maćków, architekt

Renoma od zawsze kojarzyła się z nowościami

Pierwszy we Wrocławiu (i w Polsce) sklep Zara, otwarty w 1999 roku, w miejscu po również pierwszym we Wrocławiu McDonaldzie (1993). Galeria Centrum — delikatesy z niecodziennymi smakołykami, zupełnie jeszcze nikomu nieznany Smyk, Empik, przeniesiony z budynku obok, pierwsza siedziba Hewlett - Packard Polska (HP). A cofając się o 95 lat - jedne z pierwszych w Europie schodów ruchomych. Te wszystkie nowinki zaczynały się w Renomie.

Nawet w peerelowskim Wrocławiu, jako PDT dom handlowy kojarzył się z tym, czego zwykli zjadacze chleba nie mogli mieć. Architektom i specjalistom od handlu bardziej zależało, by odtworzyć model wprowadzony przez Wertheimów. Ich dom handlowy był otwarty na szerszą klientelę, która mogła tu nie tylko zrobić zakupy ale i miło spędzić czas. Do tego postanowił dążyć także i nowy inwestor.

<p>Renoma&nbsp; w latach 1930-1933</p> źródło: fotopolska.eu
Renoma  w latach 1930-1933

— Jako architekci, współpracowaliśmy z wybitnymi fachowcami w dziedzinie handlu, którzy napisali kilka książek o domach towarowych. Profesorstwo Krystyna i Paweł Kirschke z Wrocławia byli naszymi głównymi konsultantami w zakresie kwestii wartości konserwatorskich czy technologicznych — wymienia Zbigniew Maćków.

Rozbudowa Renomy - tę planowano już na początku

Zadowolony z pracy architektów nowy inwestor zlecił im kolejne, wielkie zadanie. W 2005 zaczęto rewitalizację Renomy. Wówczas także rozpoczęła się budowa nowej części domu handlowego, która zmieniła dotychczasowy kształt obiektu.

Niewiele osób wie jednak, że ściana, która została w tym celu wyburzona, od początku miała takie własnie przeznaczenie. Ewentualną rozbudowę domu handlowego przewidział sam Georg Wertheim, o czym świadczą powstałe w latach 30 projekty.

<p>Renoma&nbsp; w latach 1930-1933, nocą</p> źródło: fotopolska.eu
Renoma  w latach 1930-1933, nocą

— Już w roku 1931-1932 okazało się, że mimo światowego kryzysu gospodarczego dom handlowy Wertheim bije rekord jeżeli chodzi o obroty. Rewolucję wywołała wprowadzona przez właścicieli Renomy, sprzedaż samoobsługowa. Dwa lata po otwarciu, projektant wspólnie z inwestorem myśleli już o rozbudowie — wyjaśnia Zbigniew Maćków.

Dowód znajduje się w Muzeum Architektury we Wrocławiu. Jest nim szkic, obrazujący jak można by powiększyć przestrzeń Wertheimu. — Kolejne skrzydło miało powstać od ulicy Czystej, mniej więcej tak jak to dziś wygląda — dodaje architekt, choć przyznaje, że sam budynek nie odzwierciedla dawnych szkiców.

Warto też podkreślić, że rozebrana ściana, nie miała żadnych ozdób czy detali architektonicznych. Nie inwestowano w jej wygląd właśnie ze względu na plany rozbudowy.

Tak powstawała dzisiejsza Renoma - to była ekspresowa budowa

Wertheimowie byli specjalistami od handlu. Mieli w Niemczech ponad 80 (tak, osiemdziesiąt) domów towarowych. Aby zbudować ten we Wrocławiu, Georg Wertheim nakazał zburzyć cały kwartał kamienic (12 budynków), a także postawiony niecałe 70 lat wcześniej, ekskluzywny hotel Residenz. Budowa trwała zaledwie osiem miesięcy!

— Według naszych informacji i archiwaliów, w kamienicach mieszkali wojskowi, odpowiedzialni później za obronę, Festung Breslau. Dlatego na Placu Czystym odkopaliśmy potem podczas prac archeologicznych kilkanaście bunkrów szczelinowych, w których oni i ich rodziny mogli się chować w czasie nalotów — opisuje Zbigniew Maćków.

<p>Szyl Renomy na starej części budynku</p> Tomasz Hołod/wroclaw.pl
Szyl Renomy na starej części budynku

Na dawnych zdjęciach widać za Renomą inne kamienice. Je także planowano rozebrać. Wertheim nie zdążyl jednak tego zrobić.

W naszych czasach był tam teren MPEC-u Wrocław czyli Przedsiębiorstwa Ciepłowniczego. Na terenie znajdowały się grube rury ciepłownicze. To był typowy miejski nieużytek z błotem, klepiskiem i dzikim parkingiem.
Zbigniew Maćków, architekt

Dziś po miejskim nieużytku nie ma śladu. Rozbudowa Renomy zmieniła miejski krajobraz. Zupełnie jak wtedy, gdy Wertheimowie burzyli Residenz i otaczające plac budowy kamienice...

Tu kupowała klasa średnia

Trudno nie zauważyć, że samoobsługowy model handlowy na dużych przestrzeniach, jaki wprowadzili u siebie Wertheimowie, dobrze się przyjął. Choć dziś sklepy mają swoje lokale, wystroje, a nawet własną muzykę czy zapachy, wciąż funkcjonujemy na dużych przestrzeniach.

Do tej pory model bogacenia się klas zamożnych był wybiórczy. To były jednostki na tle całych społeczeństw i one te majątki budowały przez pokolenia. Do Wertheimów spływały dane z różnych miejsc i okresów. Zauważyli pewną prawidłowość, że bogacące się społeczeństwo po tych kontrybucjach wojennych, które Francja płaciła po wojnie z Prusami, utworzyło nową klasę społeczną. Zresztą nie tylko w Niemczech, ale wszędzie na świecie powstała wtedy klasy średnia czyli taka, która zaczynała wypracowywać swój dobrobyt. 
Zbigniew Maćków, architekt

W domu towarowym sprzedawało się więcej, za mniej. To co dziś wydaje się nam naturalne, wówczas było kompletną nowością. Inne domy towarowe zapraszały do siebie wyłącznie ludzi z dużą ilością pieniędzy, sprzedawca obsługiwał klienta na małej przestrzeni, donosząc wszystko, co chciał kupić. Dawał mu poczucie ekskluzywności, wyjątkowości.

Do Wertheimów można było wejść z ulicy, przejść się między stoiskami i dotknąć tego, co miało się zamiar nabyć. Ale to nie wszystko! Można tu było po prostu spędzić cały dzień.

Otwarte przestrzenie solą w oku konkurentów

Zbigniew Maćków mówi, że rozbudowa Renomy pozwoliła na wprowadzenie nowych funkcji w obiekcie: parkingu, siłowni, usług czy strefy restauracji. Ale już Wertheim chciał, by w jego domu handlowym ludzie dobrze się bawili i chcieli spędzać czas, nie tylko na zakupach.

 — Oni rozumieli fenomen skali... — mówi architekt. — We Wrocławiu w owych czasach działało ponad 70 domów handlowych w obrębie Świdnickiej, Ruskiej i Oławskiej. Większość z nich miała rozmiar 5-6 tysięcy metrów kwadratowych. Największy z nich należał do braci Barasch. Dzisiejszy Feniks miał powierzchnię 11 tysięcy metrów. A Wertheim zbudował dom towarowy, który miał 35 tysięcy metrów kwadratowych. To tak jakby w centrum handlowym było 200 sklepów, a ktoś postawiłby niedaleko takie, gdzie jest ich 700.

Wertheimowie szybko wzbudzili zaciekawienie. Przyglądała się im nie tylko prasa, ale także konkurencja. Przebudowa secesyjnej fasady i wnętrz w dzisiejszym Feniksie, była zainicjowana powodzeniem biznesu Wertheimów. Wszyscy chcieli iść z duchem czasu i osiągać sukcesy.

Wertheimowie zadbali także o to by ich dom towarowy wyróżniał się na tle innych pod względem wyglądu. Także i dziś, Renoma stanowi architektoniczną perłę, która zadziwia odważną formą i mieszanką stylów.

Drewno z Mozambiku, złoto i park na dachu

Musimy pamiętać, że na początku Renoma oferowała około 300-metrowe, otwarte przestrzenie. Dotąd było to zupełnie niespotykane! Klient widział towary wypełniające piętro, "po horyzont".

Ale to jak Wertheim prezentował się (i jak dzisiejsza Renoma nadal się prezentuje) z zewnątrz, dosłownie zwalało z nóg. — Projekt na dom towarowy wygrał profesor Hermann Dernburg, który zaprosił do współpracy dwóch rzeźbiarzy — Ulricha Nitschke i Hansa Klakowa. To oni wykonali detale architektoniczne, jak pozłacane głowy czy elementy w formie kwiatonów — mówi Zbigniew Maćków. Dodajmy, że jeden z portretów przedstawia nawet żonę jednego z rzeźbiarzy.

 To wszystko był przemyślany koncept takiego domu, który z jednej strony jest budynkiem modernistycznym, a więc spełnia te wszystkie pięć podstawowych cech modernizmu jak na przykład horyzontalne podziały, wstęgi okien, płaski dostępny dach. Ale już wyłamuje się z kolei z tych kanonów, które mówią, że ornament to zbrodnia. Bryła Renomy jest nasycona ornamentami, począwszy od tego, że same cegły były szkliwione, a niektóre także złocone.
Zbigniew Maćków, architekt

Co poniektóre cegły, diademy na głowach wykonanych przez Nietschkego i Klakowa, czy podniebienia gzymsów pokryte zostały złotem płatkowym. Podczas renowacji domu handlowego w latach 2005-2009, zużyto go 4 kilogramy. Ale to nie jedyna ekstrawagancja zastosowana przy elewacji. Szkliwione cegły mają dziewięć różnych odcieni szarości, przez co ciemny budynek mieni się w słońcu i wydaje się "lżejszy".

<p>Jedna z gł&oacute;w na elewacji Renomy. Na pozłacanie tych architektonicznych smaczk&oacute;w zużyto 4 kg złota</p> źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Jedna z głów na elewacji Renomy. Na pozłacanie tych architektonicznych smaczków zużyto 4 kg złota

Drewno, którym pokryte były wnętrza dzisiejszej Renomy, przypłynęło na statkach z Mozambiku i innych krajów afrykańskich. Wertheimowie postawili też na stalową konstrukcję budynku, która pozwoliła mu w rezultacie przetrwać oblężenie Breslau. Na cel budowy, zakupili hutę w Wałbrzychu. Na postawienie Renomy zużyto 4 tysiące ton stali.

— Ludzie przychodzili do Wertheimów aby podziwiać cud techniki - pierwsze na wschód od Berlina schody ruchome, których się wówczas nie stosowało powszechnie — dodaje architekt. — Później radzieccy żołnierze zrabowali te schody i wywieźli gdzieś w głąb Rosji.

U Wertheimów była też winda typu "paternoster", z kabinami jeżdżącymi "w koło". Na piątej kondygnacji właściciele otworzyli największą w Breslau restaurację, na 400 miejsc. Tu także organizowano dancingi w przepięknej, podwójnej wysokości sali balowej. Prosto z restauracji można było wyjść na dach, gdzie... zorganizowano park!

— Były tam latarnie, ścieżki spacerowe, rośliny. Na dach wychodziło się krętymi schodkami, prosto z restauracji. I się spacerowało po dachu Renomy, oglądając panoramę Wrocławia i jego okolic — mówi Zbigniew Maćków.

W restauracji jadło się z zastawy sygnowanej logo Wertheim, a meble do niej zostały wykonane na specjalne zamówienie. Każdy detal był tu oznaką luksusu, którego mogła zasmakować bogacąca się klientela z klasy średniej. Na tym właśnie polegał fenomen tego miejsca.

AWAG płonie - przez trzy dni

Dla rodziny Wertheim dojście do władzy narodowych socjalistów oznaczało trudne czasy. Majątek został im odebrany i znacjonalizowany. Georg Wertheim co prawda nie podzielił losu osób pracujących u niego, aresztowanych i wywiezionych później do obozów, ale w roku 1936 zmarł w biedzie. Podobny los spotkał profesora Dernburga.

<p>Ulotka domu handlowego Awag, dawnego Wertheim po przejęciu go przez władze III Rzeszy</p> źródło: fotopolska.eu
Ulotka domu handlowego Awag, dawnego Wertheim po przejęciu go przez władze III Rzeszy

Wertheim zmienia nazwę na AWAG i wciąż pełni funkcję handlową. — Narodowy socjalizm zakłada, że wszyscy mają niewiele ale po równo. Towary z AWAGu są powszechnie dostępne i przeciętne — wyjaśnia Zbigniew Maćków.

Podczas wojny, piękna restauracja zmieniła się w wojskową stołówkę dla żołnierzy Wermachtu. Dom towarowy padł także ofiarą oblężenia Festung Breslau.

Około 6 marca 1945 roku, nieprecyzyjne bombardowanie wymierzone we wspomniane już schrony spowodowało, że jedna z bomb zapalających spadła właśnie na Renomę. Z uwagi na to, że całość wyłożona była drewnem, ale ma (nadal) stalową konstrukcję, bryła została wypalona od środka. Była jak wydmuszka, po tym, jak pożar trawił ją przez 3 dni.

Po wojnie PDT podnosi się z kolan, ale powoli

Powojenna Wystawa Ziem Odzyskanych (WZO) oraz Światowy Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju z 1948 roku, ściągnęły do Wrocławia ważne osobistości i to z całego świata. Sprzątanie miasta odbywało się w błyskawicznym tempie. Oczywiście sprzątane były tylko te jego części, gdzie mieli przebywać prominentni goście, a wiele ruchów wykonywanych było wówczas na pokaz. Jednym z nich, był remont dawnego Wertheim - nowego PeDeTu.

<p>Renoma w latach 1945-1948</p> źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Renoma w latach 1945-1948

Do Wrocławia przyjechał m.in. Pablo Picasso, była też córka Marii Curie-Skłodowskiej, wybitni przedstawiciele świata sztuki czy polityki. I władzom PRL zależało wtedy na narracji, że te ziemie zachodnie od zawsze były polskie i dopiero teraz się o nie dba. Nie chcieli więc, żeby ci goście przechodzili obok wypalonego szkieletu wielkiego domu towarowego, który wciąż emanował dawną świetnością.
Zbigniew Maćków, architekt

Goście przyjeżdżali na Dworzec Główny i szli stamtąd do centrum. Tę drogę dokładnie uprzątnięto, a do tego dokonano niemałego cudu odnośnie Renomy. Wyremontowano tu parter, a resztę wypalonego budynku osłonięto, żeby nie straszył.

— Władze dokonały nadludzkiego wysiłku i "rzuciły" towary, których normalnie nie było w sklepach — opowiada Zbigniew Maćków. — Sławniejsi goście mieszkali w hotelu Monopol, dosłownie po przeciwnej stronie. Więc to było trochę na zasadzie "fake it till you make it" (udawaj, dopóki ci się nie uda - red.).

Kolejne remonty pozostałych kondygnacji odbywały się w Renomie z częstotliwością raz na dekadę. — Ja pamiętam ze swojej młodości, że gdy jako dziecko odwiedzałem ten dom w latach 70. z rodzicami, to świeżo otwarto 4. piętro. Tam jeszcze było stoisko muzyczne z gitarami — wspomina architekt.

<p>Renoma w latach 50/60 kojarzyła się z niedostępnym luksusem</p> źródło: Narodowe Archiwum Cyfrowe
Renoma w latach 50/60 kojarzyła się z niedostępnym luksusem

W latach 80. na wystawie w Renomie stał Fiat 126p, "maluch". W sklepie było też dużo sprzętu AGD i ówczesnej elektroniki, jak choćby telewizory. Niestety, głównie na pokaz.

Towary były, jak to się wtedy mówiło, rzucane. Pojawiało się na przykład 20 pralek czy lodówek. I wtedy - zresztą jest to uwiecznione na filmowej scenie, zbierali się ci, co dostali informację, że będzie ów rzut towaru. Stali pod PDT całą noc. Kiedy charakterystyczna krata przy wejściu automatycznie się podnosiła, ci najbardziej sprawni się pod nią przeczołgiwali, żeby być pierwszymi. Mój kolega opowiadał nawet, że ćwiczył trasę, jaką miał do przebiegnięcia, już poprzedniego dnia.
Zbigniew Maćków, architekt

Handel przez lata nie dotarł do 4. piętra Renomy. Dlatego oferowano tu dość nietypowe usługi. Na ostatniej kondygnacji funkcjonowała na przykład szkoła, nomen omen, handlowa.

Historia zatacza koło

Niecałe 10 lat po upadku komunizmu do Renomy wkracza zespół młodych architektów, którzy znów zmieniają charakter tego miejsca. Jest on jednak dziwnie znajomy...

W Renomie można pracować w przestrzeni biurowej, ćwiczyć na siłowni, zjeść i rzecz jasna zrobić zakupy. Spędzimy tu cały dzień, bo dom handlowy przypomina trochę miasteczko w mieście. Ale właśnie taki model wprowadził do Renomy jej założyciel, Georg Wertheim.

Najciekawsze jest jednak to, że mimo swojego wieku, Renoma pozostaje jednym z najnowocześniejszych miejsc na mapie miasta, którego myśl techniczna zdecydowanie wyprzedziła swoje czasy.

— W trzeciej dekadzie XXI wieku wszyscy mamy na ustach to, co mówi szefowa Unii Europejskiej, Ursula von der Leyen. Nie możemy burzyć, a stosować zasadę trzy razy "R", czyli reduce, reuse, recycle. To wszystko właśnie dzieje się w Renomie. Ona zmienia swoją funkcję tak, jak zmieniają się nasze życie i nasze potrzeby — tłumaczy architekt.

— Solpol, Galeria na Czystej, Arkady Wrocławskie... Części już nie ma, niektóre wkrótce znikną. Nawet Sky Tower, przestaje być obiektem handlowym. One wszystkie zostały zaprojektowane w taki sposób, który uniemożliwiał ich adaptację do współczesnych wymogów. Renomę zaś budowali wizjonerzy, potrafiący wyobrazić sobie jak świat będzie funkcjonował za 95 lat. A nawet jeszcze później — podsumowuje Zbigniew Maćków.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama