wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

9°C Pogoda we Wrocławiu

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 05:20

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Odwiedź cztery niezwykłe wieże widokowe Wzgórz Włodzickich

To niewielkie pasmo Sudetów Środkowych oferuje widoki, jakich trudno szukać gdziekolwiek indziej i spokój, którego brakuje na popularnych górskich szlakach. O niezwykłości tego miejsca opowiada dr hab. Tomasz Przerwa, prof. Uniwersytetu Wrocławskiego, badacz historii Śląska. Rozmawia z nim Maciej Sas

Reklama

Wież i punktów widokowych mamy w Sudetach wiele. Chcę zwrócić uwagę na szczególne miejsce, mało znane, a ciekawe, czyli Wzgórza Włodzickie. One nie są wysokie, ale mamy tam aż cztery interesujące wieże widokowe. Zacznę od tej na Grodziszczu – góra to niewysoka (niecałe 400 metrów), ale tamtejszy obiekt jest specyficzny i intrygujący.

Powiedziałbym nawet, że jest najciekawszą wieżą na tym terenie, ponieważ można wokół niej budować narrację o początkach tego typu obiektów w obrębie prowincji śląskiej, która obejmowała również Ziemię Kłodzką, funkcjonującą wtenczas jako Hrabstwo Kłodzkie.

Ona została w specyficzny sposób zbudowana na początku XIX wieku – niby to wieża widokowa, ale właściwie była świątynią dumania zbudowaną na potrzeby właściciela tej ziemi.

Zacznijmy od tego, że w tym czasie jeszcze trudno mówić o ruchu turystycznym, jaki znamy dzisiaj. Oczywiście w Karkonoszach czy w Górach Stołowych pojawiali się już pierwsi goście, ale nie jest to czas, kiedy turystyka jest już w jakiś konkretny sposób promowana. Zresztą, pojęcie turystyki jeszcze nie jest w sumie znane. Na Śląsku i Ziemi Kłodzkiej nieliczni miłośnicy podróży kierują się przeważnie do uzdrowisk, poznają ich najbliższe otoczenie. Dopiero udostępnia się pierwsze kwatery górskie, wyznacza się jakieś ścieżki turystyczne, choćby na Szczeliniec Wielki.

Generalnie mówimy o początkach. I nagle koło Nowej Rudy (a właściwie koło Bożkowa) została wybudowana potężna, kamienna wieża widokowa. Trudno w tamtym czasie określać ją obiektem turystycznym. Na pewno jest wykwitem ówczesnej kultury o fascynacji przyrodą, przejawem mody upowszechniającej się wśród arystokratów, którzy fundują sobie rozległe założenia pałacowo-ogrodowo-parkowe i w ramach tych założeń budują rozmaite sztuczne ruiny.

Przypomnę choćby Stary Książ koło Wałbrzycha, czy Bukowiec i Zamek Księcia Henryka w rejonie Jeleniej Góry. Wieża na Grodziszczu to jeden z pierwszych obiektów tego typu w regionie czy nawet w państwie pruskim.

Dzisiaj jego stan jest, delikatnie rzecz ujmując, nie najlepszy – czas odcisnął swoje piętno. Ta wieża od zawsze tak wyglądała?

Niestety, jest stan się wyraźnie pogorszył, ale od początku była stylizowana na ruinę i tak też była określana – z niemiecka „Ruine". Popatrzmy na formę kamiennych budowli, które powstawały w Sudetach w XIX wieku, w tym na „gotycki” Stary Książ. Zerknijmy na obiekty, które powstają w rejonie Kotliny Jeleniogórskiej – choćby na założenia w Bukowcu, gdzie mamy sztuczne ruiny klasztoru i „średniowieczną” wieżę widokową. „Nadgryzione zębem czasu” kamienne obiekty wydawały się w górskiej scenerii niejako oczywiste, wpisywał się w romantyczne uniesienia. To się przyjęło i upowszechniło.

Również późniejsze wieże widokowe, stawiane już na potrzeby turystów, mają zwykle jakieś „zamkowe” blanki. Szczególnym przykładem (dobrze korespondującym z Bożkowem) jest Chełmiec koło Wałbrzycha, na którym wieża powstała pod koniec XIX wieku i od razu przybrała formę pseudo ruiny.

Bez wątpienia więc to, co wybudowano na Grodziszczu warto zobaczyć?

Z wielkim zainteresowaniem jechałem pierwszy raz do Bożkowa, chcąc zwiedzić wspaniały pałac Magnisów, który – na marginesie – również wymagałby ponownego udostępnienia. Później dotarłem do wieży na Grodziszczu – świadka pierwszych fascynacji krajobrazem. Człowiek nie zawsze podziwiał panoramę gór i widoki z tychże gór. To zostało rozpropagowane w epoce romantyzmu.

Sama wieża nosiła zresztą imię Ekharda, przez co przypominano założyciela Bożkowa. Służyła Magnisom i ich gościom do podziwiania krajobrazu, ale też, jak większość budowli tego typu, miała szersze uzasadnienie. Trzeba  się tam było przespacerować. Widoki były ważne, ale chodziło też o miejsce, do którego się podąża, w którym spędza się beztrosko czas w specjalnie zaaranżowanej przestrzeni.

Nie wiemy dokładnie, jak to wyglądało w Bożkowie, ale w podobnych obiektach umieszczano m.in. zbroje i trofea myśliwskie. Szykowano wnętrza, by można się było posilić, zabawić, zmienić otoczenie.

Powędrujmy na zachód – dwie inne wieże powstały później na Górze Wszystkich Świętych i Górze Świętej Anny. One mają już inny charakter, ale bez wątpienia również są warte uwagi.

Wzgórza Włodzickie to rejon szczególny w Sudetach – z jednej strony nigdy nie była to okolica szczególnie popularna wśród turystów, a z drugiej, to właśnie na tym terenie powstały aż cztery murowane wieże na niewysokich w sumie wzniesieniach. To niezwykła kumulacja!

Wiązałbym to z dwoma czynnikami: przede wszystkim był to zakątek względnie bogaty – pamiętajmy o ówczesnym  górnictwie. Ale też miejscowa społeczność chciała, by jej mała ojczyzna została dostrzeżona przez innych – żeby turyści zaczęli się nią interesować.

Sposób na wyróżnienie się?

Tak. Kamienne wieże nie były już pod koniec XIX wieku czymś odosobnionym, ale nadal stawiano je w wybranych tylko miejscach. Kiedy otwierano wieżę widokową na Górze Świętej Anny w roku 1911, była ona trzecim czysto turystycznym obiektem tego typu na Ziemi Kłodzkiej. Poza nią mieliśmy tam otwartą 12 lat wcześniej wieżę na Śnieżniku i bliższą czasowo wieżę na Wielkiej Sowie.

Śnieżnik i Wielka Sowa to dwie dominanty na tym terenie, a tu koło Nowej Rudy na skromniejszym wzniesieniu powstaje nowa wieża. Dwa lata później postawiono kolejną – na Górze Wszystkich Świętych koło Słupca (dzisiaj to Nowa Ruda-Słupiec). To pokazuje, jaka ambicja i starania towarzyszyły pomysłodawcom, żeby ten teren został dostrzeżony w towarzystwie znacznie bogatszych krewnych, jak Góry Stołowe, Góry Sowie czy Masyw Śnieżnika.

Mimo że Wzgórza Włodzickie nie są wysokie (757 m n.p.m. w najwyższym punkcie), to widoki przy dobrej pogodzie są świetne: z jednej strony góry Suche, czasami widać nawet Karkonosze, a z drugiej – Góry Sowie. O to chodziło?

I to jest kolejna ciekawa rzecz: wieże widokowe kojarzą nam się ze szczytami górskimi, ale początkowo (jak w Bożkowie) stawiano je w otoczeniu masywów górskich, co ułatwiało dotarcie do nich, ale też pozwalało delektować się widokiem gór. Dopiero z czasem, kiedy pod koniec XIX wieku zapanowała moda na górskie wędrówki, obiektowy widokowe zaczęto wznosić w partiach grzbietowych.

Wspomniany obiekt na Wielkiej Sowie, podobnie metalową wieżę na Kalenicy zbudowały Towarzystwa Sowiogórskie z Dzierżoniowa, Walimia, Bielawy. Noworudzkie oddziały Kłodzkiego Towarzystwa Górskiego wybrały zatem bliższe im i częściowo zagospodarowane Wzgórza Wodzickie, z których widoki były równie atrakcyjne.

Musiała być tam gospoda, a jej uzupełnieniem była wieża widokowa, czyli cel, do którego się drepcze.

Początkowo turyści nie mieli zakodowanej potrzeby wejścia na szczyt, a tym bardziej na jakieś konkretne wzniesienie. Tworzono zatem swoiste przynęty – schroniska, w których mogli zasiąść i przyjemnie spędzić wolny czas oraz wieże widokowe, które zapewniały zupełnie nowe doznania. Chodziło o wzmocnienie atrakcyjności danego miejsca. Same góry są niewątpliwie piękne, ale brakowało przysłowiowej kropki nad „i” – dominanty, symbolu, ale często też narzędzia pozwalającego w pełni cieszyć się z wędrówki.

Ma Pan na myśli spojrzenie sponad poziomu drzew?

To było bardzo ważne w tym rejonie Sudetów. Inaczej wyglądało to na grzbiecie Karkonoszy, gdzie właściwie nie budowało się wież, ponieważ turyści mieli nieskończone możliwości podziwiania krajobrazu. W przypadku mocno zalesionych Sudetów Środkowych chętnie korzystano z obiektów, które pozwalały pokonać widokową barierę lasu.

Już przy wytyczaniu pierwszych szlaków turystycznych uwzględniano miejsca wylesione lub skalne podwyższenia, z których można było podziwiać krajobraz. Ale tego w Sudetach Środkowych było niewiele, dlatego zaczęto się rozglądać za drewnianymi podestami, wieżami triangulacyjnymi, by ostatecznie – w drodze profesjonalizacji – skupić się na wznoszeniu dumnych wież.

Docieramy do Góry Włodzickiej, a więc do najwyższego punktu Wzgórz Włodzickich. Tam też powstała wieża, której losy były bardzo ciekawe – sama z siebie zaczęła popadać w ruinę…

Zacznijmy od tego, że z czterech murowanych wież widokowych wzniesionych na tym terenie wszystkie udało się zachować! Miejmy nadzieję, że również ta bożkowska zostanie niebawem odratowana i wypromowane. A wracając do Góry Włodzickiej, powstał tam niezwykle ciekawy obiekt, tyle że przez długie lata był w bardzo złym stanie technicznym. Do jego budowy w 1927 roku wykorzystano nietypowy i – jak się okazało – nie dość trwały materiał.

Na Górze Świętej Anny czy na Górze Wszystkich Świętych to był lokalny piaskowiec. Obiekt na Górze Włodzickiej, żeby zaoszczędzić, wzniesiono z pustaków wypełnionych miejscowym melafirem. Najpewniej popełniono także inne błędy budowlane, ponieważ już po kilku latach wieża wymagała pilnego remontu. W roku 1934 rzeczywiście dokonano jej rewitalizacji i nazwano ją Wieżą Hindenburga. Nawiązania polityczne wzmacniały rozpoznawalność takich obiektów, ułatwiały również pozyskanie środków finansowych, dlatego wieże często otrzymywały nobliwych patronów.

Dawniej byli to bohaterowie zjednoczenia Niemiec, cesarz Wilhelm I (Śnieżnik), Otto von Bismarck(Wielka Sowa) czy Helmut von Moltke (Góra Wszystkich Świętych). Tutaj odwołano się do niemieckiego marszałka Paula von Hindenburga, zwycięzcy z bitwy nad jeziorami mazurskimi w czasie I wojny światowej. Po wojnie został on prezydentem Niemiec.

Zakończmy wątek wieży na Górze Włodzickiej – po II wojnie światowej ona już zupełnie popadła w ruinę. Kilka lat temu odbudowano ją według pierwotnych planów z porządnych materiałów (miejmy taką nadzieję…).

Rzeczywiście, miejmy nadzieję, że będziemy się nią cieszyć dłużej niż miało to miejsce wcześniej. Warto się tam wybrać, ponieważ rozpościerający się stamtąd widok jest kapitalny – jeden z piękniejszych, jak wielokroć podkreślano w różnych publikacjach.

Można przyjąć, że niemieccy działacze przesadzali w tym względzie, ale Mieczysław Orłowicz, nestor polskiej turystyki, który odwiedził Górę Wodzicką krótko po II wojnie światowej, również docenił to miejsce, twierdząc, że to jeden z najpiękniejszych obiektów, jakie widział.

Ciekawe w tym wszystkim jest też to, że gdyby ktoś się uparł, to w ciągu jednego dnia może całość przejść, odwiedzając wszystkie cztery wieże..

Sprawny turysta bez problemu sobie z tym poradzi. Myślę, że będzie to dla niego niezwykła uczta, bo widoki z tych czterech wież układają się w pewien jednolity ciąg. Możemy podziwiać okolicę, ale też doświadczyć, jak ona się zmienia, jak ewoluuje krajobraz.

Wypada wspomnieć, że w okresie międzywojennym fundowano znacznie mniej wież widokowych aniżeli na przełomie XIX i XX wieku. Ta na Górze Włodzickiej jest jedną z nielicznych, nowych inwestycji. Rozkwit techniki, w tym postęp w zakresie lotnictwa i motoryzacji, wpływa na społeczne oczekiwania. Nowym pomysłem są m.in. szosy widokowe i koleje linowe, które zwiększają dostępność gór, ale dają turystom również zupełnie nową, dynamiczną perspektywę.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama