Wejście na latarnię w Niechorzu miało być kolejną atrakcją podczas rodzinnego wypadu nad Bałtyk w 2018 r. Jednak budowla i wizyta w niej tak spodobała się ośmioletniemu wówczas Witkowi, że stała się początkiem niezwykłej pasji. Na miejscu chłopak z mamą kupili paszporty miłośników latarni morskich, do którego wbija się pieczątki po odwiedzinach w każdej. Dokument firmuje Towarzystwo Miłośników Muzeum Morskiego, ta sama instytucje przyznaje złote, srebrne i brązowe odznaki za zaliczenie kolejnych obiektów.
- I się zaczęło. Jeszcze w 2018 roku w kilka tygodni odwiedziliśmy wszystkie dostępne polskie latarnie – wspomina Ewa Krecipro-Nizińska, mama wrocławianina.
Witek z pamięci wylicza latarnie morskie na polskim brzegu Bałtyku: Świnoujście, Kikut, Niechorze, Kołobrzeg, Gąski, Jarosławiec, Ustka, Darłowo, Czołpino, Stilo, Rozewie, Jastarnia, Gdańsk Port Północny, Gdańsk Nowy Port, Krynica. Nie na wszystkie można wejść, ale w każdym z tych miejsc byli i oglądali oryginalne budowle.
Świnoujście: Najładniejsza murowana latarnia nad Bałtykiem
W tej kolekcji Witek ma swoje ulubione. – Najciekawsza jest latarnia na Rozewiu. Jest najstarsza, ma dwieście lat, w tym roku w listopadzie obchodzi swoje urodziny. W części jest murowana, a w części stalowa. Najpierw powstała część murowana, była dwa razy podwyższana – w 1910, a w 1978 dodano stalową nadbudówkę - opowiada chłopak. - A najładniejsza jest latarnia w Świnoujściu. Stoi pod miastem, już na wyspie Wolin. Jest murowana i wysoka, żeby wejść na górę trzeba pokonać trzysta schodów. Jest z niej ładny widok.
Jednak to nie widok się liczy, wyjaśnia nastolatek. Najważniejsza cecha to wysokość światła, czyli na ile strumień światła znajduje się nad poziomem morza. Z tego wynika druga istotna właściwość: zasięg, w fachowych opracowaniach liczony w milach morskich. No i w końcu źródło światła.
Witek: - Najważniejsza w latarni jest optyka. Te w Polsce mają jedną żarówkę, czasem też żarówkę zapasową, oraz układ soczewek Fresnela. Tylko w Rozewiu wykorzystywany jest duży panel świetlny.
Teraz pora na wyspy
W okresie pandemii trzeba było zrobić przerwę w zaliczaniu kolejnych znaków nawigacyjnych, jak w morskiej terminologii określa się latarnie morskie. Chłopak nie marnował czasu. Z pomocą mamy zaliczył „Latarnika” Henryka Sienkiewicza, historię polskiego emigranta, który pracuje przy obsłudze latarni w Ameryce i tęskni za krajem. Egzemplarz opowiadania odebrali wraz ze srebrną odznaką miłośników latarni morskich za zaliczenie wszystkich z tych na polskim wybrzeżu.
- Potem trafiliśmy na serię specjalistycznych książek pana Apoloniusza Łysejko, które Witek przeczytał. Teraz potrafi opisać choćby charakterystykę światła każdej polskiej latarni – mówi mama chłopaka.
W tym roku wrocławianie pojechali na wakacje do Szwecji. Cel oczywisty: latarnie morskie. Zaliczyli kolejne – dwie w Karlskronie, w Malmo i Sztokholmie. Ta ostatnia to Blockhusuddden, najstarsza zautomatyzowana latarnia w Szwecji. Oraz pierwsza wyposażona w aparaturę Gustafa Daléna, noblistę w dziedzinie fizyki.
Ciekawą latarnię znaleźliśmy w Falsterbo. Wybudowano ją w 1796 roku, a w środku było pełne wyposażenie mieszkania latarników jeszcze z XVIII wieku. W sumie jak na tamte czasy to były wygodne warunkiWitek Niziński
Pytany, czy mógłby pracować jako latarnik, chłopak odpowiada: Czemu nie? W Polsce nadal są etatowi latarnicy oraz dwie latarniczki – w Świnoujściu i w Stilo.
Ewa: - W planach mamy odwiedziny na szwedzkich wyspach, na przykład na Ölandii są dwie ciekawe latarnie. Fajne latarnie są w Niemczech. To pomysły na przyszły rok.
Witek chciałby zwiedzić latarnie u wybrzeży Wysp Brytyjskich. Na niektórych turyści mogą nawet przenocować. Plany chłopaka sięgają dalej: - Ostatnio można było kupić angielską wyspę wraz z latarnią. Wychodziło taniej niż cena mieszkania w Polsce – mówi młody wrocławianin.
Fot. archiwum prywatne