Najpierw szukają okazji, obserwują, patrzą co można ukraść. W urzędach udają petentów, którzy przyszli by załatwić jakąś sprawę. Nie rzucają się w oczy, bo przecież urzędy pełne są interesantów. Wykorzystują okazję, gdy nikogo nie ma w pomieszczeniu i kradną. Biorą wszystko co można sprzedać i zarobić. Zasada jest prosta, im bardziej „uczęszczany” urząd, tym więcej przypadków kradzieży.
– Kolega był w toalecie. Wrócił i zdziwił się, że od kilku dni nie ma tam deski sedesowej. Myślał, że ekipa remontowa ją zdemontowała. Zadzwonił do nich z pytaniem kiedy ją zwrócą. Usłyszał, że nic tam nie robili. Okazało się, że ktoś wszedł do ubikacji i wyniósł deskę sedesową – mówi rzeczniczka jednego z wrocławskich urzędów.
Kradną drugie śniadanie
W niektórych urzędach są pomieszczenia kuchenne. W lodówkach pracownicy przechowują napoje czy drugie śniadania. Zdarza, że lodówki są… opróżniane. Złodzieje pakują do siatek i reklamówek kanapki, jogurty czy owoce. Nawet jeżeli ochrona zauważy kogoś z siatką produktów żywnościowych, to tłumaczenie jest proste – „to moje zakupy, które zrobiłem w sklepie”.
– Kiedyś ochrona zauważyła mężczyznę, który po godzinie 16 kręcił się na korytarzu. W siatce miał różne produkty spożywcze. Powiedział ochronie, że zabłądził a wszystko co ma, kupił w pobliskim sklepie spożywczym. Później się okazało, że lodówka w pokoju socjalnym była pusta – mówi Ewa Mazur, rzecznika Zarządu Dróg i Utrzymania Miasta we Wrocławiu.
Mydło i papier
Mydło, papier toaletowy czy ręczniki to rzeczy, które w swojego rodzaju rankingu kradzieży w urzędach zajmują pierwsze miejsca. Dopiero co położone - potrafią zniknąć już po 15 minutach. Urzędnicy się bronią i zamykają toalety na klucz. Efekt? Załatwiając sprawę czasami trudno znaleźć ogólnodostępną ubikację. Niektórzy potrafią zdemontować umywalkę, odkręcić kurki z umywalkowych baterii czy wykręcić żarówki. Ale przydać może się wszystko - długopisy, spinacze, czyste kartki papieru.
– Odkąd wszystkich klientów obsługujemy w salach obsługi klienta liczba kradzieży zmalała praktycznie do zera. Ponadto jest ochrona i monitoring, a to sprzyja bezpieczeństwu. Natomiast jeszcze kilka lat temu nagminne były kradzieże w toaletach: papier, szczotki do WC, gałki mosiężne. Dwa lata temu ukradziono naszemu pracownikowi nożyce do cięcia żywopłotu – wylicza Iwona Kowalska, rzeczniczka Zakładu Ubezpieczeń Społecznych Oddział we Wrocławiu
Ale to nie koniec pomysłowości złodziei. Kiedyś w jednym z wrocławskich szpitali ktoś ukradł świeżo położoną glazurę. Jak? Klej nie zdążył jeszcze wyschnąć i kafle zdjęto ze ściany. Inny przykład – w biały dzień, w jednym z biur obsługi klienta zniknął duży, stacjonarny komputer.
– To było małe pomieszczenie – opowiada urzędniczka: – Było ciasno i w długiej kolejce stali interesanci. Chcąc przyspieszyć obsługę wprowadzenie różnych danych do komputera zostawiliśmy na koniec dnia. Gdy zobaczyłam czarny ekran pomyślałam, że komputer się zawiesił. Do dziś nie wiem, jak ktoś go wyniósł spod biurka.
Złodziej są „odważni”
Problemy ze złodziejami mają pracownicy sądów i prokuratury. Nawet tam zdarzają się przypadki kradzieży.
– Mamy zgłoszenia kradzieży w biurach, gdzie giną torebki, portfele czy telefony – mówi nadkom. Krzysztof Zaporowski z biura prasowego KWP we Wrocławiu. – Najczęściej złodzieje sprawdzają, czy pokój jest otwarty. Obserwują i patrzą jak się zachowują pracownicy. Później wykorzystują okazję.
jr