- Zdrowie już nie to, co kiedyś – odpowiada zapytany o to, dlaczego już nie oprowadza wycieczek.
Choć bardzo to lubi i wie, że nadal ma wiele do przekazania, to wędrowanie przez 5-6 godzin ulicami miasta, jest już zbyt wyczerpujące. Trzeba mieć nie tylko dobrą kondycję. Bowiem przez ten cały czas należy mówić. W autokarze, podczas wycieczki, we wnętrzach zabytków i innych miejscach. Po prostu głos przewodnikom siada. Pan Bronisław dodaje, że teraz jest już lepiej, bo są mikrofony. Sprzęt ułatwia pracę. Ale wiedzy nie zastąpi.
- To jest podstawa – podkreśla. I chodzi nie tylko o wiadomości historyczne, informacje o zabytkach i ludziach, ale także o szczegóły dotyczące na przykład mody sprzed lat, menu w restauracjach, pogody podczas oblężenia Wrocławia i inne detale. Nigdy nie wiadomo, o co zapyta ktoś z wycieczki.
Niezwykła podróż w czasie
Przewodnik musi dostosować się. Inaczej oprowadzam przedszkolaków, inaczej architektów czy nauczycieliwyjaśnia pan Bronisław.
Na pytania nie może odpowiedzieć: Nie wiem. - A nawet, jak nie wiem, to muszę szybko coś wykombinować – podpowiada ze śmiechem.
Pomaga w tym czytanie starej prasy czy dawnych wydawnictw. Wiele faktów pamięta z własnego życia. Choćby postawienie pomnika Aleksandra Fredry na wrocławskim Rynku w 1956 roku. Najbardziej we Wrocławiu pan Bronisław ukochał Ostrów Tumski. - Zwłaszcza o zmierzchu, gdy zapalają latarnie gazowe. Nie ma wielu turystów, panuje cisza, czasami jesienią jest mgła. Atmosfera jest niesamowita – ze swadą opowiada o wrażeniach.
Uważa, że każdy powinien znać historię swojego miasta. Wtedy zwykły spacer po Ostrowie Tumskim może zamienić się w niezwykłą podróż w czasie. A jeśli jeszcze chłopak powie dziewczynie, co łączy katedrę i most Tumski, zwany mostem Miłości, z Wielkanocą i zamążpójściem, wrażenie murowane.
Pan Bronisław lubi chodzić po mieście i patrzeć, co przybyło, co się zmieniło. Dla niego te wędrówki są wyjątkowe – pamięta zburzone domy, czerwone od zwalonych cegieł ulice, kamienice z dziurami po bombach...
Ze Lwowa do podwrocławskiego wówczas Oporowa
Do Wrocławia przyjechał w 1946 roku jako mały chłopiec ze swoją rodziną ze Lwowa. Zamieszkali wówczas w podwrocławskiej wsi Oporów, która w 1951 roku stała się częścią miasta. Gdy opowiada o Oporowie i swoim dzieciństwie, czuć jego sentyment.
Na Oporowie po wojnie mieszkali naukowcy, wykładowcy akademiccy. Mój ojciec był kustoszem Działu Starych Druków w Ossolineum, też dostaliśmy wówczas nieduży dom w tej wsiwspomina profesorów Uniwersytetu Wrocławskiego Witolda Świdę, Stanisława Bąka czy Stanisława Rosponda
To środowisko go ukształtowało.
Mały Bronek najpierw zwiedzał Wrocław z ojcem. Na jego oczach miasto podnosiło się z ruin. Te wycieczki kontynuował na studiach (Kartografia i Geografia UW) i potem z uczniami, gdy uczył w szkole geografii. Naturalnym było, że pomyślał o uprawieniach przewodnickich. Kurs i egzamin wcale nie były łatwe. I tak jest do tej pory. Kandydaci na przewodników muszą mieć rozległą wiedzę z różnych dziedzin.
- Przewodnicy bez uprawnień często opowiadają bzdury o naszym mieście. Lub, chcąc się przypodobać zagranicznym turystom, specjalnie fałszują historię Wrocławia. A po naszych kursach są specjalnie przygotowani - tłumaczy.
Wrocławski oddział PTTK w uznaniu jego zasług przyznał mu tytuł honorowego przewodniczącego. - Jednak najbardziej cenię wyróżnienie Nauczyciel Kraju Ojczystego, nadawane przez Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego – zaznacza przewodnik.
Nie tylko Wrocław, ale i góry
Pan Bronisław został przewodnikiem sudeckim, górskim, terenowym i na końcu miejskim. To co było na początku hobby, przerodziło się w drugi zawód, oparty na miłości do miasta, który uprawia od ponad 60 lat. Dorastanie w wielokulturowym tyglu poszerzało horyzonty, zmuszało do ciągłego doskonalenia wiedzy. Biblioteka poświęcona Wrocławiowi, kulturze, historii i innym dziedzinom zajmuje w domu pana Bronisława zaszczytne miejsce. - Nie liczę, ile to książek, ciągle ich zresztą przybywa – wskazuje.
Ostatnio z chęcią czyta kryminały Marka Krajewskiego. Nie dziwi się, że są czytelnicy, którzy zwiedzają Wrocław śladami bohaterów jego książek. - Znajomość topografii Wrocławia jest imponująca – chwali autora kryminałów.
Ale pan Bronisław z chęcią sięga także po wydawnictwa, mapy i przewodniki sprzed 1939 roku. Może wówczas opowiadać wycieczkom na przykład o muzeum, które stało przy ulicy Krupniczej, w miejscu dzisiejszego NFM. - Na szczęście, mam komu przekazać swój księgozbiór – pan Bronisław z dumą mówi o wnukach.
Ci młodsi : 13-latek i 16- latek chętnie wędrują po górach, widać, że połknęli bakcyla zwiedzania. Może też z dumą będą nosić przewodnicką blachę. I wówczas dziadek będzie im wpajał, że przewodnik nie może popaść w rutynę, ważne, by uzupełniał wiedzę, był na bieżąco.