Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
Pewnego czerwcowego dnia w Izraelu siedem lat temu… Gdy prawie cała polska drużyna odpoczywa nad hotelowym basenem po meczu z Chorwacją na towarzyskim turnieju koszykówki Friendship Games, Bronek siedzi sam w pokoju przed komputerem i ani myśli dołączyć do reszty. Ogląda niemieckich kadetów, uważnie przypatrując się kilku wybranym i przeglądając notatki ze statystykami. Wie o nich prawie wszystko: ile mają lat, ile wzrostu, jakie są ich mocne i słabe strony, jakimi zabawkami bawili się w piaskownicy…
Bronek i Jeremy Sochan
Był wtedy przed trzydziestką i zaczynał pracę jako skaut – łowca talentów – w Ratiopharmie Ulm, klubie niemieckiej Bundesligi. Kojarzycie Ulm z Jeremim Sochanem? Słusznie. Obecny zawodnik San Antonio Spurs i reprezentacji Polski trafił do akademii Ratiopharmu jako nastolatek i był wtedy uznawany za najbardziej utalentowanego Polaka swojego pokolenia. Bronek i Jeremy mieli okazję spotkać się już wcześniej.
Pierwsze rozmowy mieliśmy, gdy miał 15 lat. Wtedy zdecydował się zostać w Anglii. Później wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Gdy wybuchł covid, jego rodzice chcieli, żeby wrócił do Europy. Wykorzystaliśmy wtedy relacje, którą zbudowaliśmy na przestrzeni lat i dogadaliśmy transfer.Bronisław Wawrzyńczuk
Po ponad czterech sezonach spędzonych w Niemczech, podczas których Ulm raz sięgnął po wicemistrzostwo, Bronek przeniósł się na rok do mocnego Fenerbahce Stambuł w Turcji. Później pracował jako dyrektor sportowy w klubie BC Prometey na Ukrainie, aż w 2024 roku trafił do Anwilu Włocławek na stanowisko konsultanta do spraw sportowych.
Telefon z Miasta Aniołów
Dzwoni telefon.
„Halo, Bronisław, tu Los Angeles. Mamy tu w Lakers wakat na skauta i pomyśleliśmy, że mógłbyś być zainteresowany”.
No to gramy.
Byłem bardzo zaskoczony, ale też świadomy, ponieważ wiedziałem, że szykuje się tam wolna pozycja, więc sam zamierzałem się o nią ubiegać. Po ich telefonie czułem, że mogę mieć spore szanse.Bronisław Wawrzyńczuk
Kluby NBA to potężne organizacje, których struktury i metody działania są korporacyjne. Proces rekrutacji był długi i – nie mogło być inaczej – składał się z kilku etapów. — I był wymagający — dodaje Bronek.
Po zapoznawczej rozmowie telefonicznej, która poszła obiecująco, przejął mnie dział HR. Jak to w korpo, nakreślili taki mój profil psychologiczno-zawodowy. Kolejną rozmowę miałem ze współwłaścicielem klubu na temat skautingu i znajomości realiów naboru młodych koszykarzy do NBA. Na koniec, gdy zostało dwóch kandydatów, rozmawiałem z prezydentem do spraw koszykarskich, byłym agentem Kobe’go Bryanta.Bronisław Wawrzyńczuk
Wszystko trwało ponad trzy miesiące. Informację o ostatecznej decyzji otrzymał, gdy był w drodze z Włocławka do Warszawy, gdzie mieszka od jakiegoś czasu.
To była mikstura skrajnych emocji. Radość, ekscytacja i duma, bo droga, którą musiałem przejść, żeby to osiągnąć, była długa. Teraz do mnie wszystko dociera. Jestem szczęśliwy i zmotywowany, aby się wyróżnić i udowodnić, że wybrali dobrze.Bronisław Wawrzyńczuk
Na pewno.
Wiedzieli przecież, że biorą fachowca z rynku europejskiego, gdzie – może wbrew pozorom – profesjonalnych łowców talentów jest niewielu (w ekstraklasowych klubach polskich, na przykład, nie ma ani jednego). Specjalistę, który w zawodowym życiorysie ma nie tylko Jeremiego Sochana, ale wiele innych talentów, w tym koszykarzy NBA: Killian Hayes (Brooklyn Nets), Pacôme Dadiet (New York Knicks), Juan Nunez (z draftu do Indiany Pacers, teraz w FC Barcelonie).
Lakersi (17 tytułów mistrzowskich, drugi najlepszy wynik w historii NBA) mają Bronka na wyłączność jako skauta międzynarodowego. Podpisali dwuletni kontrakt. Jego łowisko talentów to prawie cały świat, wyłączając USA i Kanadę. – Póki co zostaję w Warszawie. Za kilka miesięcy zobaczę, czy przeniosę się w inne miejsce. W Los Angeles będę kilka razy w roku na ważnych spotkaniach, na pewno przed draftami – zdradza Bronek.
Mistrz ze Śląskiem Wrocław
Karierę poszukiwacza talentów zaczynał na własną rękę, zakładając przed laty portal Eurospects z rankingami najlepszych graczy młodego pokolenia w Europie i ze sprawozdaniami z najważniejszych młodzieżowych zawodów. – To było wtedy główne źródło informacji o prospektach z naszego kontynentu. Od tego czasu moja przygoda nabrała tempa – wspomina.
Największą przyjemność w pracy sprawia mu wspieranie młodych koszykarzy w wyborze właściwych kierunków. – Gdy w kogoś uwierzę, mam wpływ na to, jak pokieruje karierą i ją zbuduje. Pomagam mu wypłynąć na szersze wody, zaznaczyć obecność na koszykarskiej mapie. To daje mi dużą satysfakcję – przyznaje.
Zawodowa droga skauta nie jest usłana różami. Wyzwania? – Ciągłe przemieszczanie się bywa uciążliwe. Trzeba utrzymywać dobrą kondycję fizyczną, żeby radzić sobie z podróżniczo-siedzącym trybem pracy. No i zdarza się, że muszę oglądać dużo złej koszykówki na niskim poziomie. Trzeba kochać basket, akceptując również puste przebiegi, bo nie zawsze znajduje się perełkę.
Ocena potencjału i talentu wschodzącego zawodnika to jedno. Drugie to zdobywanie informacji osobistych, rodzinnych. – Taki rekonesans środowiskowy jest tak samo ważny jak analiza koszykarska, bo kluby, które przecież inwestują grube pieniądze, chcą wiedzieć o nich wszystko: kim są, kim się otaczają, czy sława może uderzyć im do głowy – przybliża Bronek.
Bronisław Wawrzyńczuk, pierwszy z krwi i kości wrocławianin w NBA (!), urodził się w 1990 roku na Lipie Piotrowskiej. W naszym mieście mieszkał przez 29 lat. Skończył AWF z dyplomem menadżera sportu, a wcześniej, w barwach Śląska, wygrał mistrzostwo Polski młodzików.