wroclaw.pl strona główna Akademicki Wrocław – studia i uczelnie wyższe we Wrocławiu Akademicki Wrocław - strona główna

Infolinia 71 777 7777

15°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 07:50

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Akademicki Wrocław
  3. Aktualności
  4. Obchody 40-lecia Kaliny tuż-tuż. Zobacz, co dzieje się na parkiecie, co w garderobie, a co u kierownika

Dlaczego „Kalina”? Bo to bardzo wdzięczna nazwa! Piękny krzew, który rósł przy dworach. Kalina koralowa Viburnum opulus – tłumacz nazwę zespołu jego założyciel Aleksander Sobera. W grudniu „Kalina” będzie obchodziła swój 40 jubileusz.

Reklama

Członkowie Zespołu Pieśni i Tańca „Kalina” są teraz w ferworze prac. Przygotowują się do obchodów 40-lecia swojej działalności.

Zespół organizacyjny domyka program, choreografki dopracowują układy, instruktor muzyczny ćwiczy chór, garderobiana przegląda stan strojów ludowych. A członkowie zespołu – ćwiczą, tańczą i śpiewają.

Jubileuszowe wydarzenia na początku grudnia

  • 1 grudnia rektor Akademii Wychowania Fizycznego otworzy wystawę strojów ludowych i trofeów, które zespół zdobył przez lata działalności (budynek P4 na kampusie Akademii Wychowania Fizycznego przy ul. A. Mickiewicza 96);
  • 11 grudnia zespół da ogromny koncert ze śpiewem i tańcami w Teatrze Capitol.

Po koncercie będzie bankiet dla obecnych i dawnych członków oraz współpracowników i przyjaciół „Kaliny”. Podobno ma być nawet 200 osób. Ale założyciel i kierownik zespołu Aleksander Sobera przyznaje, że musiał przeprowadzić ostrą selekcję, bo przez te 40 lat przez zespół przewinęło się z tysiąc osób:

– W takich zespołach, jak nasz, jest duża rotacja. Ludzie przychodzą i odchodzą, ale część zostaje i działa latami ­– mówi Aleksander Sobera.

Jak bardzo taniec łączy, świadczy choćby zespół „Kalina 35 reaktywacja”. Grupę tworzą byli członkowie zespołu, którzy pięć lat temu spotkali się na jubileuszu i postanowili wrócić do tańca. Zdarza się, że występują z „Kaliną”, wykonując tańce szlacheckie.

Do zespołu „Kalina” nawiązuje też grupa dziecięca „Mała Kallina”, która działa przy Centrum Edukacji Kulturalnej Dzieci i Młodzieży.

„Kalina” działa 40 lat, a nawet dłużej

Dzisiejsza „Kalina” nie powstała ot tak z niczego. Przed nią już od lat 50. XX wieku w ówczesnej Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego dział studencki zespołu taneczny. Tworzyli go studenci, którzy wyróżnili się podczas obowiązkowych zajęć z tańca ludowego. Był to zespół typowo akademicki, i to na miarę tamtych czasów, który pokazywał się na pochodach albo przy akompaniamencie pianina występował na akademiach.

– Nie tak powinien wyglądać prawdziwy zespół ludowy. Powinien mieć stałych tancerzy, powinien mieć kapelę – mówi Aleksander Sobera.

A wie, co mówi. Kierownik „Kaliny” pochodzi z Wielunia i od dziecka grał na akordeonie muzykę ludową, bo taki kiedyś był zwyczaj. Wiedział też, jak działały inne wrocławskie zespoły, choćby znany już wówczas Akademicki Zespól Pieśni i Tańca „Jedliniok” z Uniwersytetu Przyrodniczego.

– Przyszedłem na jedną próbę do AWF-u. Zobaczyłam, jak to wygląda, i zaproponowałem, że zajmę się tworzeniem zespołu z prawdziwego zdarzenia. Było wówczas rok 1983 – wspomina Aleksander Sobera.

Tworzenie „Kaliny” zaczęło się od znalezienie muzyków

Tancerze byli, repertuar był. Aleksander Sobera zaczął więc budować zespół od pozyskania grajków do kapeli. Znalazł ich w Operetce Wrocławskiej (dziś Teatr Muzyczny Capitol).

Obecnie kapela składa się z ośmiu osób. Część  muzyków to amatorzy, a część ukończyła średnie szkoły muzyczne. To stały zespół. Niektórzy grają w „Kalinie” od trzydziestu lat, najdłużej gra akordeonista, czyli sam Aleksander Sobera.

– Gramy muzykę z różnych regionów Polski. Nie są to jednak „wariacje na temat folkloru”, bo bazujemy na źródłach, które opracowujemy na własne potrzeby – mówi Aleksander Sobera.

„Kalina” należy do międzynarodowej Organizacji Festiwali Folklorystycznych (CIOF), która wydaje opracowane przez etnografów pieśni ludowe wraz z linią melodyczną, są to tak zwane prymki. Na ich podstawie kierownik muzyczny komponuje konkretne utwory. Później układana jest choreografia.

Tancerze? Muszą być zaangażowani

– Obrót od siebie! Dokoła, obrót, obrót… – Po sali gimnastycznej, która mieści się w Zameczku przy ul. Rzeźbiarskiej rozlega się stanowczy głos Agaty Michalskiej, która trenuje młodszą stażem grupę tancerzy. – …Ustawienie jest złe! Zbyt ciasno tańczycie! Dziewczyny, wyćwiczcie ten krok! Chłopcy, nie trzymajcie dłoni partnerek tak mocno! – poucza trenerka.

Agata Michalska jest absolwentką AWF-u. Kiedyś trenowała pływanie, teraz uczy w liceum. Do „Kaliny” dołączyła wiosną 1984 roku.

– Przyszłam i złapałam bakcyla. Pomalutku „Kalina” stała się częścią mojego życia. Piosenki, do których tańczyliśmy, śpiewałam do kołyski moim synom. Tylko takie umiałam – wspomina Agata Michalska.

Agata Michalska nie patyczkuje się z tancerzami, gdy są rozkojarzeni:

– Nie wszystkim podoba się moja szczerość, ale nie mam wyjścia. Muszę skończyć układ, bo jubileusz jest coraz bliżej. A różnica w młodym składzie, jeśli chodzi o umiejętności i wyćwiczenie, jest ogromna – tłumaczy Agata Michalska.

I dodaje: – Gdy ja tańczyłam, każdy przychodził na próby regularnie, żyliśmy tańcem. Teraz, gdy znajdzie się coś ciekawszego w dniu próby, to studenci po prostu nie przychodzą. Są rozkojarzeni i mało zaangażowani, a jednocześnie od razu chcą tańczyć. Bez pracy. Tak się nie da.

„Kalina” to zespół, tłumaczy Agata Michalska. Jeśli ktoś przychodzi po dłuższej przerwie i jest do tyłu z nowym układem, przeszkadza wszystkim.

– Inna problem to gwiazdorzenie. Nauczyłam się jednak, że należy to szybko ukrócić. W zespole wszyscy muszą tańczyć w taki sam sposób. Dlatego tak ważne są pierwsze próby, gdy wyrównujemy umiejętności, ujednolicamy gesty i kroki – wyjaśnia Agata Michalska. 

Zobacz galerię z sesji zdjęciowej do kalendarza „Kaliny”:

 

Studenci, dołączajcie do zespołu, bo dziewczyny nie mają z kim tańczyć

„Kalina” rokrocznie ogłasza nabór dla nowych tancerzy. W tym roku trwał cały październik. Przede wszystkim mile widziani są mężczyźni, ale tych przychodzi niewielu. Dlaczego?

– Taniec ludowy kojarzy się wszystkim z dożynkami i starszymi osobami. A nie z werwą i sprawnością fizyczną – mówi Jacek, który dołączył do zespołu w 2010 roku, gdy studiował na Politechnice Wrocławskiej elektronikę i telekomunikację, i tańczy do dziś. To już 13 lat. – Moi koledzy z akademika też się ze mnie naśmiewali. Do czasu, gdy przyprowadziłem na imprezę dziewczyny z zespołu. Nie wiem dlaczego – mówi z lekkim uśmiechem Jacek – koledzy nagle zmieniali zdanie.

Jacek najbardziej lubi taniec Górali Żywieckich. To jeden z najbardziej żywiołowych tańców polskich, przy którym można się wyszaleć i pokazać swoje umiejętności.

O braku mężczyzn w zespole mówią wszyscy, i tancerki, które nie mają z kim tańczyć, i kierownik.

– Ilu mężczyzn przyjdzie, tylu przyjmiemy. Studentki się nie wstydzą, przychodzą, chcą się ruszać, tańczyć. A sytuacja wygląda tak, że podczas ostatniego naboru pojawiło się pięć kobiet i zero mężczyzn – mówi Aleksander Sobera.

A Agata Michalska dodaje: – Mężczyzn przyjmujemy niezależnie od umiejętności i zdolności. Jeśli chcą tańczyć, to w końcu nauczą się układu.

Tajemnice garderoby „Kaliny”

Do każdego tańca tancerze potrzebują odpowiedniego stroju ludowego. Kraków, Rzeszów, Śląsk, Łowicz, Opoczno, Spiż, Cieszyn, a do tego potrzebne są jeszcze stroje szlacheckie i Górali Żywieckich.

„Kalina” posiada 380 strojów z 12 regionów Polski. Na stanie są pełne komplety strojów damskich i męskich, niektóre na 16 par, niektóre na 10, inne na 12 lub 8. Jeden zestaw na osiem par, czyli 16 strojów, może kosztować nawet 25 tysięcy złotych.

Wszystkie stroje rozwieszone jest na dwupoziomowych wieszakach w niewielkim pomieszczeniu, do którego wchodzi się wprost z sali gimnastycznej. Jest tam tak ciasno, że trudno swobodnie się obrócić.

Klucze do pomieszczenia trzyma Agata Michalska, która opiekuje się strojami od 35 lat.

– Najstarsze są stroje ze Śląska. Mają na pewno z 50 lat, bo gdy przyszłam, to one już były. Tak samo strój z Opoczna – mówi Agata Michalska. I po chwili dodaje: – Stroje same w sobie nie mają jakiejś wielkiej wartości, ale gdyby coś się z nimi stało, to kupienie nowych kosztowałoby nas straszne pieniądze – mówi Agata Michalska.

Wszystko dlatego, że materiały na stroje są ręcznie tkane, a same stroje ręcznie szyte i haftowane. A przecież strój to nie tylko suknia i koszula oraz spodnie. Potrzebne są też buty, kapelusze, pasy, wianki, korale i warkocze…

Wszystko zapewnia „Kalina”, no prawe wszystko

– W tym roku zażądałam od dziewczyn, że jeśli nie mają długich włosów, to muszą sobie kupić warkocze. Warkocz z prawdziwych włosów kosztuje 800–1000 złotych, a dziewczyny ciągle zmieniają kolor włosów. I skąd ja mam wziąć warkocz w innym odcieniu, nie stać nas na to – mówi Agata Michalska.

Oprócz tego małego wyjątku tancerze otrzymują pełny strój: suknie, kaftany, kamizelki, koszule, buty, bieliznę, dodatki.

Teraz, przed jubileuszem, każdy strój jest dokładnie przeglądany.

– Zaczęliśmy jeszcze przed wakacjami. Sprawdzamy, co trzeba naprawić, co doszyć, co przyszyć. Pomagają mi dziewczyny z zespołu. Ale ubrania piorę już sama, a moja mama pomaga mi z szyciem – mówi Agata Michalska.

Teraz jest trochę łatwiej, bo zespół zakupił steamer, czyli urządzenie do parowania na przykład filcu. Dzięki temu kapelusze odzyskuję kształt, a wstążki kolory.

– Wcześniej robiłam to ręcznie, nad garnkiem z parującą wodą. Wiecznie miałam poparzone dłonie – mówi Agata Michalska. – Ile trzeba robić, tyle się robi. Nie patrzę na czas, nie patrzę na pieniądze. Ale myślę, że jeśli człowiek jest zaangażowany w to, co robi, to mniej zwraca uwagę na takie rzeczy.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama

Powrót na portal wroclaw.pl