Awaria serwerowni w budynku Archiwum PWr przy ul. Gdańskiej, która miała miejsce 30 maja, sparaliżowała uczelnię na kilka dni. Przyczyną było nieplanowane i bezpodstawne włączenie alarmu przeciwpożarowego podczas ćwiczeń ewakuacyjnych.
W konsekwencji w serwerowni został wyrzucony pył w aerozolu, który spowodował wyłączenie serwerów. Przestała działać strona internetowa uczelni oraz systemy obsługujące sprawy studentów, przekazywanie materiałów przez wykładowców oraz administracji wewnętrznej.
Informatycy stopniowo przywracają funkcjonalność systemów.
Obecnie (5 czerwca), jak możemy przeczytać w komunikacie na stronie PWr, działa strona główna uczelni i strony wydziałowe, program TETA (administracja wewnętrzna), system obsługi studiów, e-portal i system obsługujący karty pracownicze, legitymacje studenckie oraz numery rejestracyjne aut.
Co o awarii mówią studenci?
Wokół awarii serwerowni powstawało wiele plotek, fake newsów i żartów. Studenci przyznają, że byłoby mniej zamieszania, gdyby od razu oficjalnie poinformowano wszystkich, co faktycznie się stało. A komunikaty pojawiły się dopiero wówczas, gdy plotka o zalaniu serwerowni nabrała na sile.
W najgorszej sytuacji były osoby, które w tym roku bronią tytuł inżyniera, bo czekały na potwierdzenie tematów. Studenci przyznają, że informacja o tym, że prorektor ds. kształcenia przedłużył wszystkie terminy, wszystkich uspokoiła.
Nie wszystkich studentów awaria interesowała.
– Za bardzo mnie to nie interesowało, bo akurat nie korzystałem z systemów. Jedynie co, to baliśmy się, że utracimy materiały, które udostępniają nam wykładowcy. Było lekkie zamieszanie, dochodzenie, kto co skopiował, ale teraz już wszystko jest dostępne – przyznaje student Wydziału Budownictwa Lądowego i Wodnego.
Będą konsekwencje?
Już w piątek Agnieszka Niczewska, rzeczniczka prasowa PWr, zapowiedziała, że rektor powołał komisję, która zbada przyczyny i przebieg awarii. Niektórzy nasi rozmówcy nie kryją oburzenia całą sytuacją, chcąc jednak zachować anonimowość.
– To nie może rozejść się po kościach – dodaje nasz rozmówca, prosząc o anonimowość. – Osoba, która nie dopilnowała swoich obowiązków, powinna zostać pociągnięta do odpowiedzialności, powinna zostać dyscyplinarnie zwolniona.