Wrocławski artysta-plastyk Jerzy Wołoszyłowicz namalował sylwetki zwierząt w ruchu w 1978 roku na zlecenie ówczesnego dyrektora wrocławskiego ZOO Antoniego Gucwińskiego. Po latach, także w wyniku powodzi w 1997 roku, malunek został poważnie zniszczony. Rysunki zwierząt wyblakły, pomazali je graficiarze, niektóre przęsła trzeba było wymienić.
W jego odnowienie zaangażowała się Jagoda Łagiewska, absolwentka wrocławskiej ASP, która przypadkowo poznała pana Jerzego. Przez wiele miesięcy szukała wolontariuszy, który pomagali przy malowaniu, firm i sponsorów, którzy mogli by wziąć udział w tym przedsięwzięciu. Zorganizowała także zbiórkę funduszy na odnowienie malowidła. - W sumie wydaliśmy 6,5 tysiąca złotych, ale wartość prac, czyli czyszczenie muru, jego uzupełnianie, malowanie oraz wykorzystane farby i inne niezbędne rzeczy materialne warte są wiele, wiele więcej - mówi Jagoda Łagiewska. - W cały projekt zaangażowały się setki osób.
Jej ulubiony fragment to ten z uciekającymi antylopami. Na ogrodzeniu Zoo od mostu Zwierzynieckiego do baszty w okolicy ZaZoo Baru jest kilkaset sylwetek zwierząt. Oprócz antylop są żubry, lwy, dziki, słonie, ptaki. Oraz walczące smoki.
- Smoków w Zoo nie mamy. Chociaż o wyspie Komodo, gdzie żyją warany, pisano dawniej, że na niej żyją smoki - mówi dr Radosław Ratajszczak, prezes wrocławskiego Zoo. Szef ogrodu zoologicznego deklaruje, że mural zostanie fachowo obfotografowany. Co myśli o ozdobieniu pozostałej części ogrodzenia? - Najpierw musielibyśmy je wyremontować, bo jest w złym stanie technicznym - mówi.
Adam Grehl, wiceprezydent Wrocławia zwrócił uwagę, że mural Wołoszynowicza ma wartość sentymentalną dla kilku pokoleń wrocławian. Z uznaniem mówił o determinacji Jagody Łagiewskiej. – Poczucie odpowiedzialności za przestrzeń wokół zmobilizowało ją do działania. Zdaję sobie sprawę, że chwilami nie było łatwo, ale piękne rzeczy rodzą się w trudzie - powiedział wiceprezydent Adam Grehl.