Żeby rododendron rósł zdrowo i pięknie kwitł, potrzebuje bardzo konkretnych mikroorganizmów - grzybów mikoryzowych, bez których nie potrafi się obejść. Czasem, zwłaszcza w przypadku nieco już steranych życiem okazów, trzeba dostarczać te grzyby z zewnątrz, w preparatach z żywymi strzępkami wyizolowanej w laboratorium i przebadanej grzybni. Waśnie taką kurację przeszły ozdobne krzewy, rosnące w parku Szczytnickim i Ogrodzie Japońskim.
- Chodzę od krzewu do krzewu z opryskiwaczem na plecach, wbijam aplikator w ziemię i podaję preparat z grzybami mikryzowymi między korzenie. Jeden „strzał” to około 20 ml, ale większe okazy potrzebują kilku – tłumaczy Jerzy Nieswadba z laboratorium Mykoflor.
W skład preparatu wchodzą także:
- potrzebne rododendronom bakterie, które żyją w symbiozie z grzybami i potrafią pozyskiwać azot z powietrza (a to oznacza, że krzewów nie trzeba już nawozić),
- szczepy grzybów i pierwotniaków, które chronią je przed chorobami,
- kwasy humusowe zwiększające żyzność gleby
- pozyskane z powierzchni liści bakterie, które chronią roślinę przed patogenami.