Około 206 mld złotych stracą gminy w wyniku Polskiego Ładu i zmian w podatku PIT, które rząd wprowadził w ostatnich latach - twierdzą samorządowcy z całej Polski, którzy reprezentowali m.in. Unię Metropolii Polskich, Związek Miast Polskich oraz lokalne stowarzyszenia jak Dolny Śląsk Wspólna Sprawa.
– To ogromna kwota. Mówi się nam o rekompensatach, subwencjach, a to trochę tak, jakby komuś obcięto nogę i zaproponowano protezę. Nie chcemy protez. Chcemy, by pieniądze, które w formie podatków płacą mieszkańcy, wracały do naszych miast i gmin – mówił Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku i prezes Unii Metropolii Polskich.
Brak pieniędzy na rozwój miast
Samorządowcy nie godzą się z założeniami Polskiego Ładu, który według nich jest ciosem w niezależność jednostek terytorialnych i doprowadzi je do ruiny finansowej, co odczują przede wszystkim mieszkańcy metropolii, miast i miasteczek.
– Reprezentujemy co najmniej kilkaset samorządów, które są niezadowolone z Polskiego Ładu – twierdzi Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska. – Jesteśmy przeciwni wprowadzeniu Polskiego Ładu dlatego, że na rozwój naszych miejscowości nie będzie pieniędzy. Najwięcej zapłacą mieszkańcy. Podatek od osób fizycznych to jest taki podatek, który wraca do nich w usługach, jakie świadczymy, a których nie gwarantuje rząd. W Gdańsku jest to na przykład procedura in vitro czy chociażby dopłacanie do kosztów związanych z edukacją. Prawie w każdej miejscowości w Polsce subwencja oświatowa wystarcza na pokrycie połowy wydatków związanych z funkcjonowaniem edukacji. Dlatego Polskiemu Ładowi mówimy „nie”.
O 25 proc. mniejsze wpływy z podatku PIT
Według wyliczeń Ministerstwa Finansów na zmianach podatkowych proponowanych w Polskim Ładzie, w ciągu 10 lat budżet centralny zyska ok. 27 mld zł, natomiast samorząd terytorialny straci ok. 1/4 dotychczasowych wpływów z tytułu udziału w podatku PIT. To blisko 150 mld złotych. Jak twierdzą włodarze miast brak dochodów bieżących to brak pieniędzy na bieżące wydatki.
– To właśnie za te pieniądze utrzymujemy żłobki, przedszkola, ośrodki kultury, sportu i rekreacji, dokładamy do utrzymania szkół oraz komunikacji miejskiej – mówi Beata Moskal Słaniewska, prezydent Świdnicy. – Kolejny ubytek oznacza dla nas, że będziemy musieli podjąć decyzje o likwidacji niektórych z tych instytucji. Rząd nie zabiera pieniędzy wójtom, burmistrzom czy prezydentom. Zabiera je mieszkańcom. Odbija się to właśnie na nich i na jakości życia w ich miejscowościach.
– Mówi się nam, że dostaniemy pieniądze na inwestycje w zamian za to, że zabrane nam zostaną pieniądze na bieżące funkcjonowanie miasta – twierdzi Jerzy Łużniak, prezydent Jeleniej Góry. – To jest tak, jakby ktoś nam proponował pieniądze na wybudowanie teatru, a w zamian za to zabiera nam środki na utrzymanie teatru już istniejącego. Czyli de facto będziemy mieli dwa teatry i żaden nie będzie funkcjonował. W dodatku to są pieniądze wirtualne, bo tak naprawdę nie wiemy, czy je dostaniemy.
Dramatyczna sytuacja w służbie zdrowia
Roman Szełemej, prezydent Wałbrzycha, który jest jednocześnie lekarzem, nawiązał także do sytuacji w służbie zdrowia.
– Samorządy biją na alarm, bo sytuacja jest dramatyczna – mówi Roman Szełemiej, prezydent Wałbrzycha. – Ostatni raport OECD pokazuje, że jesteśmy na ostatnim miejscu, jeśli chodzi o liczbę lekarzy oraz na przedostatnim, jeśli chodzi o liczbę pielęgniarek na tysiąc mieszkańców. Ten kryzys niestety coraz bardziej się pogłębia. Cały czas pogarszają się warunki podstawowych świadczeń opieki zdrowotnej w całym kraju. Samorządy biją na alarm, bo to dotyczy ich mieszkańców, którzy nie mogą doczekać się na karetkę, miejsce w przychodni specjalistycznej czy operacji. Bardzo zła sytuacja jest również w systemie ratownictwa medycznego. W Polskim Ładzie prawie w ogóle nie ma odniesienia do tych kwestii. Dlatego oczekujemy programu i zaangażowania samorządów do rozwiązania tego problemu.
„Nie” dla centralizacji państwa
Członkowie Stowarzyszenia Dolny Śląsk Wspólna Sprawa zwrócili też uwagę na to, że osłabianie dochodów własnych jednostek samorządu terytorialnego jest niezgodne z Europejską Kartą Samorządu Terytorialnego. Jak twierdzą, jest to niepokojące, tym bardziej, że naturalna ewolucja samorządów w Polsce idzie w kierunku wzrostu, a nie spadku ich kompetencji zarządczych oraz inwestycyjnych.
– Dokładamy coraz więcej do edukacji, rząd przerzuca na nas kolejne zadania przy braku zwiększenia naszych dochodów, a teraz słyszymy o kolejnej próbie ich obcięcia. Dlatego stoimy tu dzisiaj razem – wójtowie, burmistrzowie i prezydenci. Z różnych części Polski, z różnym rodowodem politycznym. Wspólnie – mówimy „nie”. „Nie” dla centralizacji państwa. „Nie” dla zamachu na polski samorząd, który jest podstawą zdrowej demokracji – twierdzi Jakub Mazur, wiceprezydent Wrocławia.
Potrzebne konstruktywne rozwiązania
Podczas spotkania na Forum Ekonomicznym w Karpaczu samorządowcy przedstawili konstruktywne rozwiązania, które korygowałyby złe rządowe propozycje zmian.
– Nasze żądania są bardzo proste. To zwiększenie udziału w podatkach PIT o 10 punktów procentowych dla gmin, o 4 punkty procentowe dla powiatów i o 2 punkty procentowe dla województw. To uczciwe i przejrzyste rozwiązanie, która zwiększa dochody własne samorządów – dodawał Truskolaski.
Według samorządowców, jeśli Polski Ład ma poprawiać jakość życia, to nie powinien osłabiać samorządów, ale je wzmacniać. Dlatego oczekują także m.in.: uelastycznienia przepisów dotyczących indywidualnego wskaźnika zadłużania (np. na okres trzech lat) oraz uchwalenia ustawy gwarantującej obiektywny podział dotacji na inne komponenty "Polskiego Ładu". Z kolei członkowie Stowarzyszenia Dolny Śląsk Wspólna Sprawa domagają się również przekazania samorządom rządowych środków na walkę ze smogiem i niską emisją, zabezpieczonych w ramach Krajowego Planu Odbudowy, przyjęcia ustawy metropolitalnej, która pozwoli formalnie tworzyć obszary metropolitalne, wyposażone we własne źródła finansowania oraz komunalizacji uzdrowisk i przekazania majątku spółek uzdrowiskowych gminom uzdrowiskowym.
– Jesteśmy gotowi do rozmowy o tym, jak zmienić system finansowania samorządów – mówi Aleksandra Dulkiewicz. – Chcemy jednak, aby to była rozmowa partnerska i żeby obie strony zostały wysłuchane.