wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

8°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: dobra

Dane z godz. 19:00

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Przydatne informacje
  4. Nieznany Wrocław
  5. Nieznany Wrocław: darmowe leki z uniwersyteckiej apteki [ZDJĘCIA, WIDEO]

Dziś jest to miejsce niedostępne ani dla turystów, ani nawet dla studentów tej ponad 300-letniej wrocławskiej uczelni. Do niedawna działał tu Klub Uniwersytecki serwujący drobne przekąski, ale przed trzema wiekami mieściła się tutaj jezuicka apteka.

Reklama

Nieusłuchani jezuici

Zakładanie aptek przy kolegiach jezuickich było zwyczajem Towarzystwa Jezusowego. Apteki zaopatrywały księży i ich uczniów w najpotrzebniejsze medykamenty. We Wrocławiu utworzenie apteki nie było jednak takie łatwe. – Od końca XV wieku władze miejskie stanowiły, że we Wrocławiu będą tylko cztery apteki – mówi Kamilla Jasińska z Zespołu ds. Promocji Uniwersytetu Wrocławskiego. – Chodziło o to, by zachować zyskowny monopol. Gdy pod koniec XVII wieku powstała we Wrocławiu kolejna apteka, pięciu miejskich farmaceutów solidarnie sprzeciwiało się wszelkim próbom zakładania kolejnych placówek. Ostatecznie dzięki ugodzie zawartej w 1705 roku pomiędzy jezuitami a miastem, apteka przy Akademii Leopoldyńskiej mogła powstać.

Nowa placówka nazywana apteką „domową” lub „na zamku”, mogła zaopatrywać tylko kolegium. Od początku jej istnienia magistrat skarżył się jednak na to, że jezuici łamią warunki ugody. – Najważniejszym zarzutem wobec jezuitów było to, że była to w tamtym czasie prawdopodobnie jedyna całodobowa apteka we Wrocławiu, a leki wydawane były prosto na ulicę przez dwa okna, w tym przez jedno duże, co dla miasta było wyjątkowo niewygodne – mówi Kamilla Jasińska. Magistrat szukał sposobów, by sporną aptekę zamknąć – pilnowano i sprawdzano skrupulatnie dokumentację, pisano skargi i donosy. Spór z miastem zakończył się dopiero po sześćdziesięciu latach. – W roku 1766 władze uczelni zobowiązały się przekazywać część dochodów swojej apteki do miejskiej kasy, a były to sumy niemałe. Choć oficjalnie apteka nie powinna przynosić zysków, według niektórych przekazów wpłaty te stanowiły nawet 15 proc. przychodów Wrocławia – dodaje Kamila Jasińska.

Dlaczego jezuicka apteka zwana była Apteką Domową na Zamku (z niem. Hausapotheke Apotheke auf der Burg)? – Cesarz Leopold I, fundując w 1702 roku Akademię Leopoldyńską – poprzedniczkę dzisiejszego Uniwersytetu - przekazał jezuitom na jej potrzeby zamek. To na jego fundamentach od roku 1728 zaczęto wznosić dzisiejszy gmach główny Uniwersytetu. Początkowo apteka mieściła się w zamku, a dopiero poźniej została przeniesiona do nowych pomieszczeń, ale mniej więcej w tym samym miejscu – wyjaśnia nasz przewodniczka.

Leki, zioła i afrodyzjaki

Apteka Domowa na Zamku cieszyła się dużą popularnością. Bardzo dobre laboratorium, znakomici fachowcy, specjalnie przygotowywane leki, a przede wszystkim wydawanie medykamentów ubogim za darmo. Warto pamiętać, że w tamtych czasach apteki sprzedawały także zioła i przyprawy, niektóre działające jak afrodyzjaki, co znacząco przyczyniało się do popularności takich placówek. W jezuickiej aptece bezpłatnie udzielano także porad zdrowotnych, a chorych przyjmowano w miejscu, gdzie obecnie znajduje się portiernia – tuż przy wejściu do gmachu Uniwersytetu od strony kościoła.

Na parterze wschodniego skrzydła Leopoldiny apteka jezuicka działała do czasu kasacji zakonu, czyli do 1791 roku. Później placówkę wydzierżawiono, a w połowie XIX wieku przeniesiono ją do pobliskiego konwiktu św. Józefa przy ul. Kuźniczej. To właśnie przy niej działalność rozpoczął uniwersytecki Instytut Farmaceutyczny. W roku 1859 przywilej na prowadzenie apteki sprzedano, wraz z całym jej wyposażeniem, i od tej pory apteka działa przy ul. Piotra Skargi 20 aż do oblężenia miasta w czasie II wojny światowej. Niestety do naszych czasów nie zachowały się żadne elementy dawnego wyposażenia – kwituje Jasińska.

Salus Infirmorum, Sanabat Omnes

Dzisiejsze pomieszczenia dawnej apteki nie mają zbyt wiele wspólnego ze swoją historią sprzed trzystu lat, choć ślady jej obecności widać jeszcze w kilku miejscach. – Tuż przy wejściu, nad portiernią, zachowała się część wnęki z kartuszem, na którym widnieje wezwanie z Litanii Loretańskiej – "Salus Infirmorum" czyli "Uzdrowienie Chorych" – pokazuje nasza przewodniczka. – Dawniej umieszczona tu była jeszcze figura Maryi. Idąc dalej korytarzem w kierunku wschodnim, po lewej stronie mijamy przepiękny barokowy portal, prowadzący do wnętrza apteki. – Warto zwrócić uwagę na drzwi. Od strony korytarza podwoje są podwójne, symetryczne i bogato zdobione. Gdy wejdziemy do środka, okaże się, że w praktyce są to drzwi jednoskrzydłowe i otwiera się tylko lewe skrzydło. Celowo zostały tak rozmyślnie zaprojektowane. Dzięki takiemu zabiegowi sprawiają wrażenie monumentalnych od strony korytarza, zaś od środka nie przytłaczają swoim rozmiarem – mówi Kamilla Jasińska.

Kilka lat temu renowacji poddano obraz znajdujący się w zwieńczeniu barokowego portalu. Podczas prac odkryto, że na obrazie przedstawieni są święci Kosma i Damian. – Wcześniej malowidło było bardzo ciemne, nie wiadomo było do końca co i kogo przedstawia. Podejrzewano, że może to być np. św. Franciszek. Problem sprawiały też atrybuty trzymane przez aniołki znajdujące się obok obrazu. Czapeczkę interpretowano jako symbol ochrony, a gałązkę – rzekomo oliwną – jako owocną pracę. Po odkryciu, że są to święci Kosma i Damian, wszystko się wyjaśniło. Kosmę i Damiana najczęściej przedstawiono ubranych w czerwone czapki, przy pracy np. z buteleczkami leków i pudełkami maści. Taka właśnie czapeczka znajduje się na obrazie, a gałązka trzymana przez aniołka nie jest oliwna tylko palmowa, co symbolizuje męczeństwo świętych braci – mówi Kamilla Jasińska. Święci Kosma i Damian patronują m.in. lekarzom, aptekarzom i wydziałom medycznym, stąd ich obecność w tym miejscu jest zrozumiała. Na obrazie święci opiekują się chorym i rzeczywiście przedstawieni są ze wszystkimi swoimi atrybutami.

Feniks razem z Chrystusem

Wchodzimy do wnętrza głównego pomieszczenia dawnej apteki. Uwagę przykuwa duży plafon z freskiem „Uzdrowienie Chorych przez Chrystusa” autorstwa Feliksa Antoniego Schefflera z 1739 roku. Wokół malowidła umieszczone są także ciekawe sztukaterie – Feniks odradzający się z popiołów, który jest symbolem zmartwychwstania, a po drugiej stronie pelikan karmiący swoje młode, co także symbolizuje ofiarę Chrystusa. Na malowidle jest umieszczony łaciński wers z ewangelii wg św. Łukasza „Sanabat Omnes” – „Leczył wszystkie”. – Ten mężczyzna trzymający w dłoni dzwoneczek i spoglądający na nas, został najprawdopodobniej uzdrowiony z głuchoty. Być może jest to portret samego Schefflera lub kogoś z jego bliskich – dodaje Jasińska.

Na koniec wychodzimy jeszcze na plac Uniwersytecki, aby zobaczyć miejsce, gdzie po lekarstwa przychodzili nie tylko studenci Akademii Leopoldyńskiej, ale i mieszkańcy XVIII-wiecznego Wrocławia. – Apteka miała dwa okna, przez które wydawano leki. Jedno, duże, zlokalizowane jest przy nieistniejących obecnie schodach, tuż przy bramie wejściowej prowadzącej do gmachu. Drugie, małe, znajduje się w bramie cesarskiej tj. w przejściu prowadzącym w stronę mostu Uniwersyteckiego. W miejscu, gdzie dawniej mieścił się apteczny magazyn, dziś znajduje się poczta.

arc

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl