– To dwie osobne wystawy w dwóch sąsiadujących ze sobą galeriach, a obydwie mówią zarówno o związanych rodzinnie artystach, ale też o ich podobnym sposobie postrzeganie świata, bo obaj usiłowali dotrzeć do sedna, do powodu istnienia – wyjaśnia Rafał Jarodzki, syn Konrada Jarodzkiego, współzałożyciel przestrzeni 66P.
Wystawy w Piekarni zorganizowała rodzina i najbliższe osoby z kręgu obydwu malarzy. – To było dla nas bardzo emocjonalne przeżycie, a zebraliśmy się wszyscy – żona Pawła – Bożena Grzyb-Jarodzka, cała grupa Luxus m.in. z Ewą Ciepielewską, Jerzy Kosałka – wymienia Renata Jarodzka, współzałożycielka przestrzeni 66P, synowa Konrada Jarodzkiego.
Nieznane najnowsze prace Pawła Jarodzkiego
Tytuł wystawy, dość zaskakujący, został jednak zastosowany świadomie i w oparciu o tytuł szablonu, który zaprojektował (jeszcze przed pandemią) Paweł Jarodzki, a potem ów „Happy The End. Coming Soon!” stosował niejednokrotnie na płótnach i papierach.
– Paweł używał szablonów, powtarzał je na różnych kolorach i podkładach (np. na podłożu z koronawirusem) zmieniając czasami znaczenie słów. Z jednej strony prace były więc powtarzalne, z drugiej unikalne – tłumaczy Renata Jarodzka. – To była gra człowieka, który kochał rzeczywistość, choć często się z nią nie zgadzał i odnosił się do niej w obrazach – dodaje. Dlatego wśród tematów poruszanych przez malarza zobaczymy płonące kościoły, czy III wojnę światową, która – u progu tego, co dzieje się dziś w związku z Ukrainą – stała się wyjątkowo aktualna.
Paweł Jarodzki, „Happy The End. Coming Soon!”, 2020, szablon/fot. mat.pras.
Wystawa jest wyjątkowa nie tylko ze względu na to, że pierwsza po śmierci artysty, czy z uwagi na fakt, iż we współtworzonej przez niego przestrzeni 66P (od roku działa w budynku Piekarni przy ks. Witolda).
Obejrzymy przede wszystkim nigdy wcześniej nie pokazywane prace z ostatnich dwóch lat, czasu pandemii, wyjątkowo intensywnego okresu twórczości Pawła Jarodzkiego w jego pracowni przy ul. Hauke-Bosaka, do której przeprowadził się w 2019 roku. To nowe miejsce, jak podkreślają organizatorzy, było niczym ciąg w kominie, bo malował tam bardzo dużo.
– Nawet żona Pawła była zaskoczona, kiedy po jego śmierci weszła do pracowni, bo nie spodziewała się, że stworzył aż tyle nowych rzeczy – mówi Renata Jarodzka.
Znaczący będzie zwłaszcza jeden z szablonów z pytaniem „Czy po śmierci też będzie tak fajnie?”. Dziś może uchodzić za proroczy.

Happy The End. Paweł Jarodzki, Konrad Jarodzki
Wystawa 66P we Wrocławiu - Subiektywna Instytucja Kultury
Przejmujące obrazy Konrada Jarodzkiego
Mariusz Hermansdorfer, były dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu podkreślał, że w obrazach malarza są przede wszystkim widoczne dwie przeciwstawne siły działające na siebie – materia oraz przestrzeń, a dodatkowym ważnym elementem jest mocne nasycone światło.
Na wystawie, którą obejrzymy w sąsiadującej z P66 przestrzeni Galerii Geppart obejrzymy zarówno wczesne, jak i późne prace artysty, na którego twórczość ogromny wpływ wywarła II wojna światowa. – Pierwsza dojrzała seria obrazów, czyli „Głowy” powstała w wyniku traumy wojennej, kiedy dwunastoletni Konrad zobaczył głowę człowieka rozjechaną przez wóz pancerny – mówi Rafał Jarodzki.
Wśród najnowszych obrazów są prace tworzone jeszcze pięć lat temu, w których malarz, współtwórca słynnej Grupy Wrocławskiej zajmował się tematem materii, istnienia i tego, z czego składa się świat, jak grawitacja, magnetary, światło, kwarki.
„Głowa”, 1970, olej na płótnie/fot. mat. pras.
– Ponieważ dorobek ojca jest ogromny zestawiliśmy wczesne i najnowsze prace, ale pokazujemy też jego działanie w kopalni Turów sprzed ponad 50 lat, gdzie w performansie pokazuje, jak rozdarta jest tam ziemia. Mamy też filmy, w których zobaczyć można pracownię Konrada i jego historię. Można też obejrzeć stół, na którym wykładał zdjęcia przygotowując opracowanie swojej twórczości i komponując ze zdjęć własny album – opowiada Rafał Jarodzki.
Syn malarza, współtwórca grupy Archicom i współtwórca przestrzeni wystawienniczej 66P wspomina, że niełatwo było w dzieciństwie dostać się do pracowni ojca. – Kiedy się to udało, obserwowanie procesu powstawania obrazu było niezwykle ekscytujące, bo – zdradzę tu sekret – prace olejne powstawały w jeden dzień. Technika wymagała, aby farba była cały czas mokra, więc dzieło należało zamknąć w ciągu określonych godzin – dodaje Rafał Jarodzki.