Maestro Gardiner wspomina królową Elżbietę II
John Eliot Gardiner, wybitny brytyjski dyrygent, który poprowadził na festiwalu absolutnie genialne wykonanie Beethovenowskiej Missa Solemnis (wielu melomanów pewnie w życiu nie słyszało tej mszy w podobnie fenomenalnej interpretacji na żywo!) wspominał przed koncertem zmarłą królową Elżbietę II. Jako 10-latek oglądał w telewizji, zresztą z zakłóceniami obrazu, jej koronację, a po latach miał szansę ją poznać.
Kiedyś artysta spóźniał się na spotkanie z monarchinią i zadzwonił do pałacu, aby uprzedzić, że utknął w korku. Kiedy dotarł na miejsce, królowa stała u szczytu schodów i gdy Gardiner dobiegł wreszcie do niej, poprosiła o drinka dla niego. – Przyda się Panu – stwierdziła Elżbieta II. – I rzeczywiście się przydał – żartował w Narodowym Forum Muzyki Maestro wspominając poczucie humoru królowej i życząc aktualnemu królowi Karolowi III pomyślnego panowania.
Mini-spektakle w Narodowym Forum Muzyki
Melomani nie tylko słuchali, ale i oglądali zespoły, bo aż dwie formacje – francuska Le Poème Harmonique pod dyrekcją Vincente'a Dumestre'a i włoska Il Giardino Armonico pod dyrekcją Giovanniego Antoniniego (obydwa zespoły wspólnie z solistami) podczas dwóch wieczorów zaproponowali nie tylko repertuar, ale w wersji półscenicznej – z konkretną koncepcją.
Dzięki Francuzom publiczność przekonała się, jak mogły wyglądać wieczory muzyczno-teatralne na dworze Ludwika XIV, które tworzyli dla Króla Słońca nadworny kompozytor Jean-Baptista Lully i wielki komediopisarz Molier. Po „lekturze” fragmentów komediobaletów wiemy, jak wiele z barokowego poczucia humoru przetrwało do dziś we francuskiej kulturze. Nie tylko na scenie La Comédie Française, także we francuskich komediach na dużym ekranie.
Za sprawą Włochów (wzmocnionych m.in. przez Chór Chłopięcy NFM) poznaliśmy (bo było to polskie prawykonanie!) jedno z pierwszych oratoriów w historii – „Rappresentatione di Anima, et di Corpo” Emilia de' Cavalieriego z 1600 roku, które, co ciekawe, było wystawiane na scenie, a nie było to praktykowane w przypadku oratoriów. W NFM-ie Giovanni Antonini zdecydował się także na wersję półsceniczną, czyli z wykonawcami w kostiumie i z choreografią. Dzięki temu utwór poświęcony zmaganiom, jakie są udziałem Duszy i Ciała, wybrzmiał pełniej i, z pewnością, lepiej trafił do widzów. A wkrótce obejrzą go też melomani na kanale Mezzo, bo został zarejestrowany.
Galeria zdjęć
Dyrektor Andrzej Kosendiak wraz ze swoją formacją Wroclaw Baroque Ensemble także przygotował polskie prawykonanie – intrygującego oratorium Alessandro Stradelli o św. Janie Chrzcicielu, które wybrzmiało, zgodnie z osobą bohatera, w Katedrze pw. św. Jana Chrzciciela, rozpoczynając tegoroczny 57. Festiwal Wratislavia Cantans. Dzieło warte grzechu, z zaskakującym, bardzo śmiałym librettem, dziś także może wzbudzać niemałe emocje.
Sensacyjny amerykański organista
Amerykanin Cameron Carpenter, który w butach do tańca wysadzanych kryształkami Svarovskiego naciska organowe pedały i swój repertuar poszerza o dzieła, wydawałoby się, bardzo nie organowe, jak „Wariacje Goldbergowskie” Bacha, wydaje się, na pierwszy rzut oka (i ucha pewnie też) muzycznym showmanem. Ale to pozory. Obok zamiłowania do tworzenia wokół siebie aury Carpenter ma silną potrzebę eksplorowania granic organowej tradycji (do której się zresztą nie przyznaje) i łamania reguł, ale na to pozwala jego, niewątpliwy, geniusz. Dowiódł tego cały koncert Bachowski, który, jak jego płyta, mógłby mieć tytuł „All you need is Bach”.
Prawykonania utworów, zamówienie ukraińskie
Zachwyciła wszystkich bez wyjątku VIII Symfonia „Hymny Banganarti” Pawła Łukaszewskiego, dziś jednego z najbardziej inspirujących polskich kompozytorów współczesnych. Wykonana w Katedrze św. Marii Magdaleny (jak za starych dobrych czasów Festiwalu Wratislavia Cantans) pod dyrekcją Norberta Twórczyńskiego jest świetną wizytówką nowej polskiej muzyki, niezwykle sensualnej. To zamówienie Narodowego Forum Muzyki, więc cieszy tym bardziej.
Drugim z zamówień, jakie zrobił już Andrzej Kosendiak, jest utwór, który skomponuje Oleksandr Szymko. Jego śpiewne, żałobne, przejmujące misterium sakralne „Wyraj” pod batutą Romana Rewakowicza kończyło w tym roku festiwal. Nie tylko mocny ukraiński akcent, ale też po prostu świetna kompozycja. Kolejna, właśnie zamówiona, ma dotyczyć zwycięstwa Ukrainy. Zabrzmi najszybciej jak się uda, podkreślał Andrzej Kosendiak.
Tegoroczny festiwal był jednym z najbardziej interesujących w ostatnich kilku latach, zwłaszcza jeśli chodzi o starannie dobrany repertuar oratoryjno-kantatowy, z którego słynie wrocławska impreza. Pozostawi spore pole do dyskusji i poszukiwań, bo, jak się okazało, prawykonania (zwłaszcza takie po ponad 500 latach!) mają w sobie wciąż posmak sensacji.