wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

13°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 02:10

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Rozmowy i recenzje
  4. Wrocławski debiut po „40”, czyli jak zostać pisarzem?

Przyjaźń, miłość, działalność opozycyjna w PRL-u i zdrada najbliższego przyjaciela – o tym, że na pisarstwo nigdy nie jest za późno, przekonuje wrocławianin Tomasz Kowaluk-Łukasiewicz, autor książki „Strzępy”. Akcja rozgrywa się pod koniec lat 80. we wrocławskim Technikum Mechaniczno-Elektrycznym przy ul. Młodych Techników.

Reklama

Z Tomaszem Kowalukiem-Łukasiewiczem, autorem książki „Strzępy”, rozmawia Jarek Ratajczak.

Dlaczego facet po czterdziestce, technik-mechanik po projektowaniu wnętrz na Akademii Sztuk Pięknych, decyduje się na napisanie i wydanie książki?Tomasz Kowaluk-Łukasiewicz: – (śmiech) To trochę późno jak na debiut literacki, ale przez skromność nie wspomnę autorów, którzy też późno zaczynali. Ta historia chodziła za mną od dawna. Potrzebowałem tylko impulsu, by przelać ją na papier. Zostałem dyrektorem kreatywnym w agencji reklamowej i przyszło mi pisać scenariusze spotów reklamowych. Stwierdziłem, że jakoś mi to wychodzi i pokusiłem się o coś większego.Skończyliśmy to samo Technikum Mechaniczno-Elektryczne przy Młodych Techników. To była specyficzna, męska szkoła. Chodziło się w koszulach, pod krawatem i w marynarkach z przypiętą tarczą. W drugiej połowie lat 80. tylko u was w klasie była jedna dziewczyna. Tak samo jak w Twojej książce.Tomasz Kowaluk-Łukasiewicz: – W fabule książki jest dużo Technikum przy ul. Młodych Techników. Są młodzieńcze przyjaźnie, miłość, działalność opozycyjna, m.in. rozrzucanie ulotek na szkolnym korytarzu, i zdrada. Za sprawą niektórych nauczycieli to była bardzo restrykcyjna szkoła pod względem politycznym. Wielu z nich zajmowało się nie tylko nauczaniem. Należeli do PZPR, byli wysoko postawionymi działaczami. Jeden z nauczycieli był nieoficjalnym dyrektorem do spraw politycznych. Tropił uczniów za działalność opozycyjną. Zbierał ulotki na korytarzach. Ale byli i tacy, do których chodziło się po kryjomu na zaplecze. Kupowali od nas wydawnictwa drugiego obiegu. Zaraz po studiach pracowałem krótko na Młodych Techników jako nauczyciel plastyki. Mogłem więc poznać niektórych nauczycieli jako kolegów. W książce nie ma styropianowej martyrologii, ale sporo jest polityki i rozliczeń z przeszłością.Pamiętasz pierwszą akcję i rozrzucenie ulotek na szkolnym korytarzu?Tomasz Kowaluk-Łukasiewicz: – No pewnie, bo mi się nie udało! To była specyficzna technika. Trzeba było wziąć gruby plik i mocno, z zamachem, wyrzucić, by się ładnie rozsypały. Pierwszy raz byłem zdenerwowany i ulotki wylądowały w jednym miejscu.Z czasów szkolnych kojarzę „BIUST” – szkolną gazetkę opozycyjną. Teraz wiem, że tam były Twoje rysunki.Tomasz Kowaluk-Łukasiewicz: – Wrocławskie licea miały swoją gazetkę, technika – swoją. Uczniowie ze szkół na Młodych Techników, Poznańskiej, Słubickiej, Ostrowskiego czy Świerczewskiego mieli „BIUST”, czyli Biuletyn Informacyjny Uczniów Szkół Technicznych. Konspiracyjne spotkania mieliśmy na plebaniach albo w przykościelnych salkach katechetycznych. W działalność opozycyjną wciągnął mnie kolega z klasy. Zaczęło się od rozrzucania ulotek przed dużą przerwą na klatce schodowej w szkole. To nie była zabawa. Groziły olbrzymie konsekwencje. Relegowanie ze szkoły, niedopuszczenie do matury.Dlaczego zatytułowałeś książkę „Strzępy”?Tomasz Kowaluk-Łukasiewicz: – Nie chcę zdradzać szczegółów, powiem tylko, że tytuł jest wieloznaczny. Motyw „darcia na strzępy” w książce przewija się kilkakrotnie. Bohater, odkrywając tajemnicę, składa ją ze strzępków informacji uzyskanych od kolegów z dawnych lat.Bohaterowie książki są wzorowani na postaciach rzeczywistych? Z identyfikacją nauczycieli nie ma problemów. „Gruba” od polskiego, „Danka” od matmy czy „Helga” od niemieckiego.Tomasz Kowaluk-Łukasiewicz: – (śmiech) Jest notka, że wszystkie wydarzenia nie mają nic wspólnego z rzeczywistością i że to fikcja literacka. Ale koledzy traktują książkę jak pamiętnik i mocno się utożsamiają z bohaterami. Zauważyłem, że nawet wydarzenia, które podkoloryzowałem, traktują jak prawdę. Miło wspominam czas szkoły średniej, ale raczej nie to, co działo się na lekcjach, tylko to, co było między lekcjami.Gdzie się wychowałeś?Tomasz Kowaluk-Łukasiewicz: – Na Ślężnej, na Krzykach. W starej poniemieckiej kamienicy. Na Młodych Techników codziennie jeździłem autobusem.Piszesz o jeździe zdezelowanym Berlietem linii 127 po kocich łbach na ul. Tęczowej. Odniesień do peerelowskiego Wrocławia jest w książce więcej.Tomasz Kowaluk-Łukasiewicz: – Akcja toczy się we Wrocławiu w dwóch wymiarach – obecnie i w późnych latach 80. PRL kojarzy mi się z szarością i brudem wrocławskich ulic, odrapanymi kamienicami, czarno-białymi zdjęciami robionymi na DDR-owskich filmach ORWO, ale są to nostalgiczne wspomnienia lat młodości. Bohater, tak jak ja, jest wrocławianinem, który spędził we Wrocławiu całe życie. Miasto jest tłem, ale odgrywa dużą rolę w powieści.Będzie kolejna książka?Tomasz Kowaluk-Łukasiewicz: – Już jest napisana, tylko jeszcze niewydana. Tytuł „Rola”, akcja też toczy się we Wrocławiu, ale mniej w niej wątków autobiograficznych.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl