wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

13°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 04:20

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Aktualności
  4. Ratownik z Wrocławia bohaterem wyjątkowej książki. Przeczytajcie
Kliknij, aby powiększyć
Jarosław Sowizdraniuk, ratownik medyczny z Wrocławia, przy swoim ukochanym motocyklu fot. Oleksandr Poliakovsky
Jarosław Sowizdraniuk, ratownik medyczny z Wrocławia, przy swoim ukochanym motocyklu

Jarosław Sowizdraniuk przez 13 lat pracował we wrocławskim pogotowiu jako ratownik medyczny. Na pomysł książki o tej pracy wpadł wspólnie z dziennikarką Justyną Dżbik-Kluge, kiedy był gościem jej audycji w Radiu ZET. Tom „Ratownik. Nie jestem bogiem” ukazał się nakładem Wydawnictwa Marginesy. Specjalnie dla wroclaw.pl autorzy opowiadają o tym, kim jest człowiek w karetce mijającej nas na ulicy, jak wygląda jego praca i apelują o szacunek dla tych, którzy ratują nam życie.

Reklama

Magdalena Talik: Książką „Ratownik. Nie jestem bogiem” trafiliście w dziesiątkę! Wielu czytelników podkreśla, że wasza rozmowa była bardzo potrzebna, bo ich bardziej uwrażliwia. Jak się poznaliście i wpadliście na pomysł, aby opowiedzieć o kulisach pracy ratownika medycznego?

Justyna Dżbik-Kluge: Poznaliśmy się bardzo prozaicznie – Jarek był ekspertem audycji radiowej, którą prowadziłam w Radiu Zet. I od słowa do słowa, w wejściach muzycznych, „sprzedawał” nam historie o swojej pracy. Przy którymś razie pomyślałam, że może by z nim porozmawiać i te opowieści spisać, bo trochę chłop widział. A dla mnie najbardziej fascynujące było właśnie to, co ratownik widzi na miejscu zdarzenia, jaką ma wiedzę przed przyjazdem, z jakimi ludźmi się styka po przybyciu, jak jest przez nich traktowany. Co my w ogóle wiemy o ratownikach – jacy są, z czym przychodzą na 12-godzinny dyżur w pogotowiu, na którym mogą się zdarzyć trzy zgony i dwoje uratowanych pacjentów. To fascynujące!

Jarosław Sowizdraniuk: W książce „Ratownik. Nie jestem bogiem” było dla mnie ważne, aby zaprosić czytelników do środka karetki i pokazać naszą wymagającą pod wieloma względami pracę. Chciałbym, aby ludzie widząc jadący na sygnale ambulans mieli poczucie, że właśnie ważą się czyjeś losy dotyczące zdrowia i życia. To nie przebijanie się przez korki dla zabawy czy w pośpiechu na koniec dyżuru. Nasza praca jest trudna i wymagająca, naznaczona skrajnymi emocjami. Z założenia polega na ratowaniu życia, ale także na byciu z pacjentem, zapewnieniu bezpieczeństwa, poświęceniu czasu na rozmowę i wsparcie.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: <p>Jarosław Sowizdraniuk i Justyna Dżbik-Kluge, wsp&oacute;łautorzy książki &bdquo;Ratownik. Nie jestem bogiem&rdquo; przed wrocławską Barbarą</p> fot. Oleksandr Poliakovsky
Jarosław Sowizdraniuk i Justyna Dżbik-Kluge, współautorzy książki „Ratownik. Nie jestem bogiem” przed wrocławską Barbarą

Pokazujecie – Justyna pytając, Jarosław – odpowiadając i opowiadając – że karetka jest nie tylko przychodnią na kółkach, bywa gabinetem terapeutycznym.

Justyna Dżbik-Kluge: Ratownicy muszą być tacy. Po ostatnim wypadku nic złego mi się nie stało, miałam tylko mrowienie na głowie od uderzenia w zagłówek, ale byłam w szoku, skoczyło mi ciśnienie. A ratownicy w karetce ze mną spokojnie rozmawiali, trochę jak z dzieckiem, albo nowopoznanym turystą i wytworzyli atmosferę, w której poczułam się bezpiecznie i uwierzyłam, że nic mi nie jest. Nie wiem, jak byli szkoleni do rozmawiania w sytuacjach kryzysowych, a czego nauczyło ich życie, ale czułam się jakby opiekę nade mną przejęli Avengersi. 

Jarosław Sowizdraniuk: Dla Ciebie wypadek to stres, bo rzecz wydarzyła się pierwszy raz w życiu, dla nas to kolejny wyjazd. Ale wracając do pytania. Budowanie poczucia bezpieczeństwa w relacji pacjent-ratownik polega w dużej mierze na wejściu w historię chorego. Na choroby przewlekłe pracujemy wiele lat, ale ich zaostrzenie, które prowadzi do zawału, udaru czy ataku paniki często wiąże się z jakimś czynnikiem stresowym, ma swój kontekst. Umiejscowienie chorego w tym środowisku pomaga postawić trafniejszą diagnozę i tym samym znaleźć lepsze opcje leczenia.

W wielu krajach przybyciu służb towarzyszy konkretna procedura. Przy policji w Stanach Zjednoczonych nie można zdejmować rąk z kierownicy,  pogotowie też ma swoje konkretne wytyczne. U nas są podobne?

Jarosław Sowizdraniuk: Jeśli chodzi o procedury badania, wywiadu, to są dokładnie takie same jak w Stanach, albo zachodniej Europie, tylko zaadaptowane do naszych potrzeb. Ale poza procedurami ważne jest też bycie człowiekiem. Zdarza się, że trzeba ratować nie tylko ofiarę, ale także sprawcę przemocy, co jest po ludzku trudne, dlatego nasza książka ma tytuł „Ratownik. Nie jestem bogiem”.

Nie jesteśmy ponad wszystkim, staramy się zachowywać się tak, aby nie oceniać. Czasami się nie da, włączają się emocje i myśli.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: <p>Jarosław Sowizdraniuk na zawodach dla ratownik&oacute;w w 2009 roku&nbsp;&nbsp;</p> fot. z archiwum Jarosława Sowizdraniuka
Jarosław Sowizdraniuk na zawodach dla ratowników w 2009 roku  

W książce mierzycie się z wieloma niełatwymi tematami. W pierwszym rozdziale mamy od razu mocne uderzenie – konfrontację ze śmiercią. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy trzeba…odpuścić, przestać reanimować.

Justyna Dżbik-Kluge: Niezwykła jest historia o kobiecie, która umiera w domu, a ratownicy podejmują decyzję, że już nie zawiozą jej do szpitala, bo to nic nie da, ona i tak odejdzie. A może się to stać w jej domu, w spokoju, w otoczeniu bliskich, którzy będą z nią w ostatnich chwilach.

Jarosław Sowizdraniuk: To wymaga dużej dojrzałości, aby odpuszczać, czy zapewnić godną śmierć. Przez pierwsze trzy lata czułem się bogiem, chciałem zrobić wszystko, aby pomóc, nawet wtedy, kiedy sprawa była beznadziejna. Z biegiem lat przekonałem się, że ratownik medyczny jest nie tylko od ratowania, ale też od tego, by być w ostatnich chwilach z potrzebującym pomocy człowiekiem.

Wykładałeś na Uniwersytecie Medycznym, po wakacjach będziesz pracował ze studentami na Politechnice Wrocławskiej, prowadzisz szkolenia, zaangażowałeś się w miejskie projekty, m.in. we Wrocławską Akademię Pierwszej Pomocy w WCRS-ie. Na końcu książki zamieściłeś „Słowo o tym, jak udzielać pierwszej pomocy”. Przyda się każdemu z nas, zwłaszcza tym, którzy boją się pomóc, bo drżą, że złamią komuś żebro.

Jarosław Sowizdraniuk: Cieszę się, że zwróciłaś na to uwagę. Chciałbym, aby pierwsza pomoc nie kojarzyła się z obligatoryjnym kursem bhp, ale czymś, co może uratować naszych bliskich. Lokalnie możemy wybrać świetną i dostępną dla każdego Wrocławską Akademię Pierwszej Pomocy przy Wrocławskim Centrum Rozwoju Społecznego, w którą mocno inwestują dyrektor Dorota Feliks i prezydent Wrocławia Jacek Sutryk. Przeszkoliliśmy już za darmo kilkadziesiąt tysięcy wrocławian, aby potrafili udzielić pierwszej pomocy.

Trening sprawia, że działamy na odruchach, zanim emocje wezmą nad nami górę. Pamiętajmy, że karetka nie zawsze przyjeżdża błyskawicznie, a przecież nie możemy powiedzieć poszkodowanemu: „Duś się wolniej, bo muszę poczekać na pogotowie”. Mam przed oczami obrazy ludzkich tragedii, gdy jako zespół ratownictwa medycznego nie byliśmy w stanie już nie zrobić. Nie dlatego, że czas dojazdu był za długi, ale dlatego, że nikt nie podjął żadnej akcji.

Justyna Dżbik-Kluge: Ważne, aby się nie bać kogoś dotknąć w sytuacji ratunkowej. Kiedy urodziło się moje pierwsze dziecko bałam się, że mu coś złamię, a położna mnie uspokajała: „Człowieka tak łatwo się nie zepsuje”.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: <p>Justyna Dżbik-Kluge i Jarosław Sowizdraniuk, wsp&oacute;łautorzy książki &bdquo;Ratownik. Nie jestem bogiem&rdquo; przed wrocławską Barbarą</p> fot. Oleksandr Poliakovsky
Justyna Dżbik-Kluge i Jarosław Sowizdraniuk, współautorzy książki „Ratownik. Nie jestem bogiem” przed wrocławską Barbarą

W książce zamieściliście też słownik ratowników, zawodowy slang, w którym karetka to kareta, a pelikan jest dyspozytorem, który nie przeprowadził dobrego wywiadu, tylko „połyka” każde zlecenie i wysyła karetkę, często na próżno. To pomaga w komunikacji?

Jarosław Sowizdraniuk: Zdecydowanie, ale jest też sposobem radzenia sobie ze stresem. Jeśli mam danego dnia kilka nieudanych reanimacji, nie mam czasu opowiedzieć o tym specjaliście na kozetce. Mam kilka minut na to, aby się umyć, przebrać, uzupełnić sprzęt i jechać dalej. Czas gra rolę, więc kiedy mówimy, że jedziemy do „panny migotki” wiadomo, że chodzi o pacjentkę z migotaniem przedsionków, a „stała klientka” to pacjentka, do której ciągle się jeździ. 

Ciekawe jest też to, że ogólnie nigdy nie przeklinam, ale kiedy wchodziłem do pogotowia, a nawet rozmawiałem o nim z żoną, natychmiast pojawiały się inwektywy. Mówiłem o tym w książce, a moja żona, przeczytawszy „Ratownika. Nie jestem bogiem”, powiedziała: „Jesteś autentyczny, nie udawałeś nikogo, także w brzydkich słowach i specyficznych opowieściach”. To najlepsza recenzja.

Justyna Dżbik-Kluge: Oczywiście, że ratownicy żartują. Muszą, co im pozostaje. Dobrze, że mówią trolle na pijaków, choć teraz obowiązuje wszechogarniający język poprawności politycznej, co ma dwie strony. Bo, czy to znaczy, że ratownicy tych pijaków nie szanują? Nie, ale próbują się zdystansować do zajęć i grup społecznych.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: <p>Książka &bdquo;Ratownik. Nie jestem bogiem&rdquo; ukazała się nakładem Wydawnictwa Marginesy</p> fot. Wydawnictwo Marginesy
Książka „Ratownik. Nie jestem bogiem” ukazała się nakładem Wydawnictwa Marginesy

Poczucie humoru się w zawodzie ratownika szczególnie przydaje. Macie tak ekstremalne sytuacje, że trzeba po prostu pożartować, inaczej się pewnie nie da.

Jarosław Sowizdraniuk: Kiedy prowadziłem zajęcia ze studentami na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu, zaczynałem od tego, że jeśli nie mają poczucia humoru, będzie im ciężko – pojawi się depresja, nawet myśli samobójcze. Bo bez poczucia humoru, nie ma czego szukać w medycynie ratunkowej.

Justyna Dżbik-Kluge: To zawód, który wymaga określonej konstrukcji psychicznej i pewnego poziomu wariactwa, bo ludzie wkręcają się w adrenalinę, pracują w sytuacjach kryzysowych, ekstremalnych, cały czas są poddawani wysiłkowi emocjonalnemu.

I pracują wiele godzin w atmosferze wielkiego stresu. Justyna porusza w książce ważny wątek wypalenia zawodowego. Jak poważny to problem?

Jarosław Sowizdraniuk: Statystycznie, w co drugiej karetce, którą mijamy, jedzie przynajmniej jeden ratownik, który jest wypalony zawodowo. Kiedyś dochodziło do tego zjawiska po 15 czy 20 latach, dzisiaj pojawia się nawet na początku uprawiania zawodu ratownika medycznego. Kiedy idzie się na dyżur świąteczny, zostawia się dom, rodzinę, a błahe wyjazdy do chorych, zastępujące opiekę lekarza POZ, powodują jedynie frustrację i zmęczenie.

Potem przychodzą myśli, że byłem w pracy, kiedy moja żona, dziecko potrzebowali mojego wsparcia. I wypalenie wiąże się niekoniecznie ze złymi warunkami finansowymi. Chodzi o warunki pracy, o to, że pacjenci bywają roszczeniowi, kiedy mówią: „Ja na Ciebie płacę, dzięki mnie masz pracę”. Pomagamy ludziom, ale wielu z nich uważa, że jesteśmy służbą, czyli mamy służyć – jechać do złamanego paznokcia, wypadających włosów, swędzącego ucha, tylko płaczącego dziecka. Z biegiem lat zacząłem rozumieć, że ludzie się często boją i dlatego nas wzywają, ale będę powtarzał, że pomiędzy pacjentem a karetką jest jeszcze dyspozytor, który powinien tak poprowadzić wywiad, by wiedzieć, czy karetka rzeczywiście jest potrzebna. 

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: <p>Jarosław Sowizdraniuk na zawodach dla ratownik&oacute;w w 2009 roku&nbsp;&nbsp;</p> fot. z archiwum Jarosława Sowizdraniuka
Jarosław Sowizdraniuk na zawodach dla ratowników w 2009 roku  

Justyna Dżbik-Kluge: Traktujemy ratowników medycznych jako emanację państwa, służby, ochrony zdrowia. Oczekujemy, że będą bogami, że nam pomogą, a kiedy, z wielu powodów, się to nie udaje potrafimy mówić: „A moja matka umarła, bo nie przyjechali na czas”. Naszą książką pragniemy budować empatię, spróbować wejść w buty ratownika. I może zmienić trochę myślenie, bo w pandemii potrafiliśmy bić mu brawo i…nie wpuszczać do windy w obawie, że przeniesie zarazę. Ale czy lękiem można usprawiedliwić zachowanie pełne pogardy i braku zrozumienia? Raczej nie.

Może raczej przepuścimy ratownika w kolejce w sklepie, jak w Izraelu, potraktujemy z szacunkiem, wdzięcznością, damy prawo do błędu, do zmęczenia, wszystkiego, co wiąże się z człowieczeństwem.

*Jarosław Sowizdraniuk, nauczyciel akademicki na Uniwersytecie Medycznym (a od października na Politechnice Wrocławskiej) i ratownik medyczny, który we wrocławskim pogotowiu przepracował 13 lat. Laureat tytułu Nauczyciela Akademickiego Roku 2021 i posiadacz Kubka dla Wykładowcy Akademickiego Radia Luz. Mąż i tata czwórki dzieci. W wolnym czasie majsterkuje i jeździ motocyklem.   

*Justyna Dżbik-Kluge, dziennikarka radiowo-telewizyjna od 2002 roku, była gospodynią magazynu kulturalnego TVP Warszawa „Quadrans Qltury”, pracowała w Polskim Radiu, Radiu ZET, Radiu Kolor, Radiu 357. Prowadzi Premiery Online Empiku, konferencje, debaty, pisze książki („Polacy last minute. Sekrety pilotów wycieczek”, „Praktycznie wszystko. Podpowiednik dla dzielnych dzieciaków” – wspólnie z Jarosławem Sowizdraniukiem i Tomaszem Samojlikiem). Mama dwóch synów. 

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl