Książka „Przy wrocławskim stole” ukazała się po raz pierwszy nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego w 2006 roku. Ale po wyczerpaniu nakładu pozostawała dla czytelników nieosiągalna.
Teraz, za sprawą Wydawnictwa Księży Młyn, dostała drugie życie i można ją już kupić.
Będzie idealnym prezentem zarówno dla łasuchów, jak i tych, którzy po prostu kochają tropić w historii Wrocławia ciekawe wątki. A ten kulinarny jest, bez wątpienia, nie tylko ciekawy. Jest pasjonujący!
Jadło za 400 grzywien dla króla węgierskiego
Od samego początku (a przynajmniej takiego, który odnotowali kronikarze) Wrocław był wyjątkowo hojnym kulinarnie miastem.
Jak pisze Grzegorz Sobel, gdy w 1469 roku do Wrocławia zawitał Maciej Korwin, król węgierski i władca Śląska, gospodarze podjęli go iście po królewsku – zarżnięto 6 wołów, 10 cieląt, 10 baranów, 12 jagniąt i kóz, 200 kur, wykorzystano kilka setek jaj, dokupiono 12 funtów pieprzu, 2 funty szafranu i imbiru. Wszystko kosztowało 400 grzywien!
To jedna z najbardziej spektakularnych wzmianek o dawnym kulinarnym Wrocławiu, ale już możemy się domyślać, że na niczym nie oszczędzano we Wrocławiu.
Późniejsze relacje, choćby szwajcarskiego podróżnika z 1515 roku, dowodzą, że we Wrocławiu jedzono dużo, a że liczono niezbyt drogo, przyjezdni potrafili się przejeść.
Z jakich specjałów słynął Wrocław
Grzegorz Sobel w swojej rozprawie „Przy wrocławskim stole” opowiada, że miasto słynęło z niezłych bułek, świetnych precli, suchych kiełbasek (kiełbasy sprzedawano m.in. w sklepie przy obecnej ulicy Oławskiej 30), piwa beczkowego (serwowano je w wielu piwiarniach w centrum i w słynnej Piwnicy Świdnickiej), o którym powstawały nawet poetyckie utwory. Jeden z wrocławian napisał z rozpaczą o upadających karczmach.
Na stołach królowały też kluski, od których nazwę wzięła zresztą słynna Brama Kluskowa przy kościółku św. Idziego na Ostrowie Tumskim. Legenda głosiła bowiem, że żarłoczny chłop nie chciał uronić żadnej kluski i jedna z nich poszybowała w powietrze po czym przykleiła się do łuku, który łączył kościółek z sąsiednim budynkiem.
Dla samego Grzegorza Sobela z typowo wrocławską kuchnią kojarzą się klopsy królewieckie, bigos wrocławski z czerwonej kapusty, śląskie niebo w gębie (duszona wieprzowina z suszonymi owocami), śląska drożdżówka z kruszonką (koniecznie cynamonową, jak uwielbiał Wilhelm II), karp w bulionie luterańskim, ale też Breslauer Häckerle (wędzony boczek z marynowanym śledziem).
Wspomniane ciasto drożdżowe z cynamonową kruszonką (tzw. Schlesischer Streuselkuchen) – serwowała (i wysyłała nawet na pruski dwór) cukiernia Siegfrieda Friedlendära przy obecnej ul. Oławskiej 39.
Do ciasta idealna była kawa, a ta miała swoich entuzjastów we Wrocławiu. W budynku dzisiejszej Mediateki przy pl. Teatralnym mieściła się niegdyś palarnia kawy i sklep kolonialny Ottona Stiebera. Herbata miała wyznawców, którzy celebrowali tradycyjne five o'clock tea.
Grzegorz Sobel świetnie przybliża historię i kulinarne tradycje dawnego Wrocławia, a przy okazji częstuje nas przepisami, zatem można spróbować odtworzyć dawne smaki we współczesnej kuchni.
Portal www.wroclaw.pl zaprasza do kulinarnej przygody we Wrocławiu!