To był bardzo sympatyczny koncert wyjątkowo sympatycznej artystki, która nie tylko umie zaimponować głosem, świetnymi piosenkami i talentem tekściarskim, ale potrafi też – w warunkach bojowych, czyli na żywo – emanować niewymuszonym ciepłem i pełną wdzięku sceniczną naturalnością.
Z małą pomocą publiczności
- Zaraz zapomnę kilku tekstów i będzie śmiesznie – dodała po przywitaniu Dąbrowska. Nie zapomniała niczego, ale i tak nie odmawiała sobie miłych pogaduszek z fanami. A raczej z fankami, bo te mimo wszystko przeważały na widowni. Najzabawniej było chyba wtedy, gdy poprosiła „dziewczyny o złamanym sercu” o pomoc w wykonaniu przeboju „Tego chciałam”. Pomoc rzeczywiście nadeszła, i to efektowna, spontanicznie ukonstytuowany niewieści chór z złożony z kilkunastu pań z pierwszych rzędów brzmiał naprawdę nieźle, ale artystka nie była do końca ukontentowana. – Zrobiłyście z tego wesołą piosenkę, a ja tak cierpiałam... – żartowała. I tak przebiegał ten występ. Dystans Ani do siebie i własnej twórczości był naprawdę ujmujący.
Hity w nowych wersjach
Setlista najbardziej usatysfakcjonowała chyba miłośników (tzn. miłośniczki) debiutu Dąbrowskiej, czyli płyty „Samotność po zmierzchu”. Znalazło się w niej aż 6 piosenek z tamtego krążka (m.in. „Nie mogę cię zapomnieć”, „Glory”, „Inna”, „Charlie, Charlie”). Kolejne albumy reprezentowane były już tylko przez dwie-trzy kompozycje. Z ostatniego jak dotąd („Bawię się świetnie”) Ania zaśpiewała kawałek tytułowy i „Jeszcze ten jeden raz”. Nowych piosenek nie było. Były za to ciekawe wersje tych starych. „Nie ma nic, w co mógłbyś wierzyć” Ania i jej zespół (fantastyczne siostry Dagmara i Martyna Melosik w chórkach, znakomity Robert Cichy na gitarze) zagrali w wersji reggae, „Glory” niesamowicie i płynnie przeszła w hit „Ordinary World” Duran Duran, a utwory „Inna”, „W spodniach czy w sukience” i „Czekam...” zostały połączone w jedną elektroniczno-taneczną całość.
Dorosła publiczność
Na bis, oprócz „Nigdy więcej nie tańcz ze mną”, poszedł hicior Abby „Mamma Mia”. Zapowiedziany przez Anię jako pieśń nieco obciachowa. I poprzedzony pytaniem o to, czy na sali jest ktoś, kto ma mniej niż 20 lat. Okazało się, że takich osób jest nie więcej niż kilkanaście. – Ale się zestarzałam – podsumowała artystka. – Kiedy to się stało?
Nie przejęła się chyba zanadto. Bo i nie ma się co przejmować. Jak się tworzy dla dorosłych, to się dorosłych ma na koncertach. Dzieci chodzą przecież na występy zupełnie innych wykonawców.