wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

9°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: brak pomiaru

brak danych z GIOŚ

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Aktualności
  4. 13. American Film Festival: Ballada o kanibalach na inaugurację. „Do ostatniej kości” Luki Guadagnino
Kliknij, aby powiększyć
Na zdjęciu aktorzy Timothée Chalamet i Taylor Russell, którzy grają parę siedzą na masce samochodu fot. American Film Festival
Na zdjęciu aktorzy Timothée Chalamet i Taylor Russell, którzy grają parę siedzą na masce samochodu

– Festiwal American Film Festival uważamy za otwarty – stałą festiwalową formułę wygłosili w tym roku Roman Gutek, Urszula Śniegowska, dyrektorka festiwalu, prezydent Jacek Sutryk i Oksana Jensen z Konsulatu Generalnego USA w Krakowie. Festiwal potrwa do 13 listopada w Kinie Nowe Horyzonty, a do 20 listopada online. Na inaugurację pokazano mocny film „Do ostatniej kości” Luki Guadagnino. Przeczytajcie recenzję.

Reklama

Kobiety reżyserują na American Film Festival, pomoc dla Ukrainy

Podczas tegorocznego American Film Festiwal obejrzymy 88 filmów, w tym aż 36 premier polskich i 8 europejskich, a kobiety wyreżyserowały niemal połowę wszystkich produkcji. I na tym parytetu nie koniec, bo w obydwu festiwalowych konkursach (Spectrum i American Docs), jak podkreślała dyrektorka Urszula Śniegowska, jest fifty-fifty, jeśli chodzi o płeć realizatorów.

Ważna jest też inicjatywa, by do tegorocznego programu US in Progress zaprosić, obok polskich, także ukraińskich filmowców, których obecna sytuacja jest wyjątkowo trudna. Będą mogli pokazać amerykańskim partnerom swoje filmowe realizacje w różnym stopniu zaawansowania (większość to jeszcze nieukończone filmy) i próbować pozyskać wsparcie.

– Przynajmniej tyle możemy zrobić – podkreślała Urszula Śniegowska podczas inauguracji American Film Festival 2022.  

Kino Nowe Horyzonty, w którym rozpoczęła się modernizacja (wyłączone są na razie dwie sale), wciąż będzie miejscem festiwali: Nowe Horyzonty i American Film Festival.

„Do ostatniej kości” – filmem otwarcia

Filmem otwarcia był najnowszy obraz włoskiego reżysera Luki Guadagnino „Do ostatniej kości” („Bones and All”), który podczas tegorocznego Festiwalu Filmowego w Wenecji został nagrodzony zarówno Srebrnym Lwem dla najlepszego reżysera, jak i Nagrodą Marcella Mastroianniego dla najlepszej młodej aktorki dla Taylor Russell, która brawurowo wcieliła się w rolę dziewczyny, którą niejasna przeszłość i kanibalistyczne skłonności zmuszają do podjęcia podróży przez kilka Stanów.  

To mocny obraz – nie ma co ukrywać – znajdą się widzowie, którzy opuszczą salę kinową zniesmaczeni (jak działo się to podczas American Film Festival), choć trzeba przyznać, że Guadagnino, uważny obserwator ludzkich pragnień, żądz (zwłaszcza tych skrywanych), czego dał już nie raz dowód, choćby w „Jestem miłością”, „Tamte dni, tamte noce”, „Nienasyconych”, jest mistrzem miksowania gatunków filmowych, a robi to w naturalny, niemal instynktowny sposób. 

W „Do ostatniej kości” rozpoczyna się od typowo amerykańskiej sceny, jak z filmów dla nastolatków – licealistka chce iść na imprezę, ale ojciec waruje u drzwi niczym cerber, więc trzeba się wymknąć niepostrzeżenie. Operacja się udaje, dziewczyna przychodzi do domu przyjaciółki.

Jest cukierkowo – muzyka, pogaduszki, malowanie paznokci – i nagle wydarza się coś, co zmienia o 180 stopni nastrój (i tak będzie w filmie jeszcze kilka razy). Maren (świetna Taylor Russell) zatapia zęby w dopiero co umalowanym palcu psiapsióły. Powrót do domu do już dla Maren pierwszy etap ucieczki, jednej z wielu, jakie w życiu podejmie, bo jej chorobliwa namiętność czyni z niej outsiderkę. 

Po drodze Maren spotka podobnych do niej wielbicieli ludziny – starzejącego się Sully'ego (fenomenalny Mark Rylance) i swojego równolatka Lee (Timothée Chalamet). Wspólnie z Lee ruszy w podróż, aby dowiedzieć się, kim jest matka, którą niegdyś wymazano z jej biografii i chcąc wyjaśnić, dlaczego jest tym, kim jest. 

Szokować niektórych mogą sceny konsumowania, choć sfilmowano je dość powściągliwie, a więcej grozy budzić może dziwny śmiech napotkanych przez parę bohaterów ludzi (świetni Michael Stuhlbarg i David Gordon Green) albo pamiątka, którą Sully wozi w swojej aktówce. To prawdziwa groza. Niemniej litry wylanej sztucznej krwi zniesmaczą bardziej wrażliwych widzów. 

Bardziej jednak od tych obrazów zastanawia ogólne przesłanie filmu (autorskiej ekranizacji powieści Camille DeAngelis). Dla wszystkich niezaprzeczalnie fantastyczne będą forma, żonglerka gatunkami, klimat, gra aktorów. Pytanie tylko, czy sama historia i jej sens (opowieść o ludziach osobnych, outsiderach świadomych swoich ograniczeń, a zarazem świadomych, że niszczą życie innym ludziom i tego żałują) jest aż tak oryginalna i przejmująca. Tu znak zapytania. Na pewno jedną z ról życia gra tu Mark Rylance, mistrz drugiego planu, który kradnie show pierwszoplanowym bohaterom.      

Na pewno zachwycą muzyka (soundtrack znowu będzie przebojem, a piosenka „Lick It Up” Kissów przeżyje renesans) czy moda (zwłaszcza zwiewne sukienki w klimacie boho, jakie nosi Maren, mogą być krzykiem mody nadchodzących miesięcy, tak jak niegdyś inspirowały sukienki Tildy Swinton z „Nienasyconych”, czy jej okulary-lustrzanki). 

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl