Eurydyka, mimo że nie jest już wyłącznie kobietą-marzeniem Orfeusza, wciąż nie potrafi być wolna. Jej więzieniem jest ciało i jego kult oraz popkultura. Maja Kleczewska rysuje ponury obraz współczesności – miałkiej i powierzchownej.
Kleczewska, reżyser nagradzanej „Podróży zimowej” i „Burzy” stworzyła „Cienie. Eurydyka mówi:” na podstawie najnowszego tekstu Elfriede Jelinek, w którym moblistka zdekonstruowała mit o "Orfeuszu i Eurydyce". Do współpracy zaprosiła Katarzynę Nosowską. rocmenka wspólnie z Pawłem Krawczykiem, liderem Hey, skomponowała kilka utworów.
Nosowska, niczym antyczny chór, śpiewa piosenki otwierające kolejne części spektaklu. Jej głos i transowa muzyka budują napięcie i dramaturgię. Jest też mityczną Eurydyką komentującą współczesność – posągowa, stojąca z boku świata wyłaniającego się ze słów Jelinek.
Koncepcja scenograficzna spektaklu jest bardzo ciekawa. Na scenie znajduje się olbrzymi boks z weneckimi lustrami – publiczność widzi co dzieje się w nim w środku, natomiast aktorzy nie widzą widowni. Grają do swoich odbić.
Eurydyka mówi o współczesności – o kobietach podporządkowanych modzie, życiu na pokaz, zachowywaniu pozorów. Jedna z bohaterek jest sekretną żoną muzyka, który ma podpisany kontrakt na bycie singlem do 35 roku życia. Kolejna nienawidzi innych kobiet – wulgarnie komentuje ich zachowania i wygląd. Jest też kobieta obsesyjnie poddająca swój organizm oczyszczaniu. Jedna z bohaterek – zawstydzona, w nijakim płaszczyku, postanawia przejść metamorfozę. Pod okiem rozgadanej stylistki zmienia się w gwiazdę rocka. Nie potrafi, nie chce być jednak kobietą. Szuka męskich atrybutów – pojawia się na scenie z wężem , który ma zrobić z niej mężczyznę.
Kobiety poruszają się w swoich życiowych rolach chaotycznie, są pogubione, maszerują wzdłuż ścianek boksu jak na wybiegu dla modelek. Stawiają swoje nogi w butach na wysokich obcasach na jednej linii, nie potrafią wyjść poza swoje role. Są powtarzalne i nudne. Nawet klaun – prześmiewczo-smutny nie potrafi obnażyć absurdów współczesności. Pojawia się na scenie, ale bezpardonowo rozprawiają się z nim małe dziewczynki. Na razie są zadowolone ze swoich ciał, skakanie, akrobacje dają im jeszcze przyjemność. Bawią się, ale niebawem dołączą do modowych blogerek, neurotycznych fanek celebrytów, zasilą szeregi wiecznie odchudzających się kobiet. Kolejne pokolenie niewolnic, zapatrzonych w „gwiazdy tańczące na lodzie”. Aktorzy w spektaklu jeżdżą na łyżwach powtarzając ścieżki, które wydeptali wcześniej. I co z tego, że Eurydyka ma głos, skoro nie ma nic do powiedzenia.
Jelinek jest bezlitosna – obnaża miałkość współczesnej kultury opartej na kulcie ciała i młodości, na uwielbieniu dla osób, które są znane z tego, że są znane. Jej Eurydyki mają w głowie istny śmietnik, a jednocześnie są potwornie samotne. Nie ma dla nich ocalenia, nie ma nadziei. „Człowiek wymyśla sobie marzenia, a potem cierpi w nieskończoność, kiedy się nie spełniają” – mówi jedna z postaci.
Ta pesymistyczna wizja w ujęciu Kleczewskiej nuży. Powtarzalność gestów, przydługie sceny dekoncentrują widzów. Pulsująca muzyka, intrygujący śpiew Katarzyny Nosowskiej i interesująca scenografia to jedyne mocne punkty tego przedstawienia. Reszta po prostu nudzi.
Agnieszka Kołodyńska
35. PPA: „Cienie. Eurydyka mówi:”, premiera 20 marca 2014 na Dużej Scenie Teatru Muzycznego Capitol. Występują Katarzyna Nosowska, Karolina Adamczyk, Michał Czachor, Joanna Drozda, Aleksandra Pisula, Maciej Pesta, Piotr Stramowski, Małgorzata Witkowska, Julia Wyszyńska. Przedstawienie reżyseruje Maja Kleczewska, dramaturgia: Łukasz Chotkowski, scenografia i światła: Katarzyna Borkowska, kostiumy: Konrad Parol, muzyka: Paweł Krawczyk, teksty piosenek: Katarzyna Nosowska/Elfriede Jelinek. Spektakl jest koprodukcją Teatru IMKA Tomasza Karolaka z Warszawy, Teatru Polskiego z Bydgoszczy i Teatru Muzycznego Capitol.