wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

12°C Pogoda we Wrocławiu

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 11:20

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Głębokie Gardło

Kiedy w 1976 roku robotników Ursusa, Radomia, wrocławskiej Aspy i Pilmetu (w którym wówczas pracowałem) nazwano warchołami – byłem nieledwie gołowąsem. Właśnie w czerwcu tamtego roku – jako kierownik zakładowego ośrodka kultury – nagłaśniałem salę konferencyjną, popularny okrąglak. Odbywało się tam nagłe zebranie, na którym partyjni działacze właśnie otrząsnęli się z robotniczych strajków i surowo rozliczali swoich nieposłusznych towarzyszy. Tych, co chcieli w Polsce zmian, świeżego wiatru, poprawy bytu. Jeden z sekowanych – stojąc przy mównicy, tłumaczył właśnie kolegom, że nie chciał zmiany systemu, pragnął tylko godniej żyć – kiedy z nosa puściła mu się krew. Nie miał chusteczki, dłonią rozmazywał krew po twarzy. Widok był okropny, zawstydzający. Ale reakcja zebranych była jeszcze gorsza. Wystraszeni nagonką na „warchołów” członkowie PZPR milczeli, byli powietrzem. Bali się wychylić w tej aurze ogólnopolskiej połajanki, bali się powiedzieć kumplowi, żeby poszedł się umyć. A i postponowany mówca, udając, że nic się nie dzieje, rozmazywał krew po policzkach. Niech pan idzie do toalety – szepnąłem zza mikrofonowej konsoli – sam wystraszony sytuacją. I gościu poszedł się obmyć.

Ta niezapomniana scena spowodowała, że postanowiłem nigdy nie „zapisywać się” do żadnej partii.

Zawodowe studio nagrań – Abby Road w Londynie, słynące z największych nagrań zespołu The Beatles

Dzisiaj w podobnej sytuacji jest premier Donald Tusk. Scenografia zupełnie inna, inna jest też Polska. Ale widzę, jak premier, który sam ma sporo za paznokciami, solo próbuje wybrnąć z grząskiego torfowiska. Wtopy swoich hoplitów dzielnie bierze na klatę (a co ma robić?). Nie sądzę jednak, pomimo wielu wcześniejszych udanych uników, że tym razem znów się uda, że to tylko spadł deszcz, a nie ślina przeciwników. Wczoraj, w czwartek, zamiast w pełni emocjonować się niezwykłym meczem zwycięskiego Chile i klęską Hiszpanii (wartość drużyny – 3 miliardy PLN), zamiast oglądać upadek Anglii, czy wtapiać się w ogromnie zajmujące listy ze świeżo wydanego tomy „Listy Hłaski” – oglądałem wielogodzinny „Kabaret moralnego niepokoju” – w stylu à rebours. Czyli oglądałem, jak satyryczna organizacja ABW (Amatorzy Bez Walizki) wkracza do sal tygodnika „Wprost”. Jak napada na periodyk, aby zabrać stamtąd powszechnie już znane kopie podsłuchów, rozmów ważnych krajowych urzędników, Bartłomieja Sienkiewicza i Marka Belki. Tych, których nie zdołali przed podsłuchami ochronić. Wprawdzie wcześniej zatrzymali już Łukasza N., menedżera restauracji Sowa & Przyjaciele, gdzie wielokrotnie nagrywano (p)różnych polskich polityków – ale drążyli dalej. Zresztą – jak przyznał sąsiad mieszkający nad nagraniową restauracją – teksty rozmów były u niego słyszalne także bez mikrofonów. Klasyczna popelina. Po dwakroć chłopaki wpadli do „Wprostu” jak na melinę, chcieli wygarnąć to jeszcze, czego tygodnik nie zdążył opublikować (a co mogłoby zagrażać rządowi).

Amatorskie studio nagrań – Sowa i Przyjaciele Królika w Warszawie (zwróćcie uwagę na obskurny budynek, do którego masowo pchali się celebryccy politycy)

Czuję w tym wszystkim współczesną „Ostatnią walkę Apacza” (we własnej sprawie), czyli zemstę na „Wproście” ministra Sienkiewicza, podrażnionego tym, że był jak dziecko we mgle, dał się podejść, gdy „reformował” przy knajpianym stoliku rząd oraz jego okolice. I nie myślę tutaj o bluzgach hardego ministra bowiem wyrazy: Córa Koryntu, Pucos i Munia – to najpowszechniej stosowane słowa w naszym kraju. Daleko częściej niż proszę i dziękuję (a nawet Bóg zapłać). Myślę o tym, że mając armię dobrze opłacanych najemników, został zrobiony w trąbę. Być może nawet przez trywialnego pracownika studia nagrań „Sowa & Przyjaciele Królika” (z Robertem Sową prowadziłem ongiś Mistrzostwa Polski w Grillowaniu w Szklarskiej Porębie). Twarz Bartłomieja Sienkiewicza zawsze miała na ekranie cechy boga Marsa (zero empatii), wypowiadane przez niego słowa były wyłącznie nieznoszącymi sprzeciwu rozkazami (idziemy po was!). A w życiu realnym dupna, wpadka za wpadką. Jakoś nigdy nie wierzyłem w przekazy tego ministra wydmuszki.

Piotr Skarga współczesnej publicystyki z rysą tajności, człowiek z życiorysem poskręcanym jak gigantyczna delta Gangesu – Sylwester Latkowski

A przecież mamy w służbach, nazwijmy je – ochronnych, 10 tysięcy oficerów (ludzie!), działających w naszym imieniu, dla naszego bezpieczeństwa. Każdy z nich, z mundurówką, premiami itp. zarabia koło dychy. To czyni obciążenie dla budżetu państwa około 100 milionów PLN rocznie. Tyle w dwa lata zarabia jeden Robert Lewandowski, z którego w krajowej piłce też nie ma wielkiej korzyści. Tyle pieniędzy trzeba przeznaczyć rocznie dla 30 tysięcy Polaków wykonujących pożyteczny zawód. Dodajmy, że legalnie może nas podsłuchiwać 10 państwowych służb. Są to: policja, straż graniczna, służba celna, kontrola skarbowa, Żandarmeria Wojskowa, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencja Wywiadu, Centralne Biuro Antykorupcyjne, Służba Kontrwywiadu Wojskowego i Służba Wywiadu Wojskowego. Aż tyle! Rocznie operatorzy telefonów dostają dwa miliony żądań bilingów Polaków. To ścisła czołówka Europy. Jakie są zaś wyniki powszechnego podsłuchiwania, każdy widzi.

Dwukrotny laureat Nagrody Pulitzera, amerykański dociekliwy dziennikarz, do dzisiaj mocno obecny w jankeskiej rzeczywistości – Bob Woodward

Ludzie! Przecież i ja i Wy byliśmy w wielusettysięcznym tłumie widzów z rozdziawionymi gębami, który oglądał tę komiczną grę w dupniaka w telewizyjnym systemie online. Wyszła taka jazda, że nawet policja w oficjalnym komunikacie odcina się od tej żartobliwej partaniny. Były to scenki jak z czasów agenta Tomka. Bezładne, trwające godzinami szwendanie się po redakcji „Wprost”, przekręcone w protokołach nazwiska, nieznajomość przez oficerów zasad obsługi prostego laptopa.

Wreszcie chaotyczna rejterada z redakcji i beztroskie pozostawienie tajnej czarnej teczki z pieczątkami i urzędowymi drukami. Medialny obciach na cały kontynent.

Całe szczęście, że tak rzadko państwowe i prywatne telewizje prezentują te satyryczne akcje. Jeżeli tej bezradności jest ocean – naród mógłby zażądać rozwiązania słono opłacanych amatorów. A wszystko, chcąc nie chcąc, poszło personalnie na rachunek premiera Tuska. Beczka miodu zmieniła smak.

Robert Redford i Dustin Hoffman, odtwórcy głównych ról w głośnym oscarowym filmie Wszyscy ludzie prezydenta, traktującym o aferze Watergate

Zupełnie zaś się nie dziwię, że ludzie z „Wprostu”, gazety, którą średnio cenię, chronią swoje tajemnice i informatorów. To podstawa niezależnego dziennikarstwa w ogóle. W roku 1981, 12 grudnia, w dzień przed wybuchem stanu wojennego, opublikowałem sążnisty wywiad z przebywającym kilka godzin we Wrocławiu, dzisiaj siedemdziesięcioletnim, Bobem Woodwardem, laureatem Nagrody Pulitzera. Współorganizowałem wtedy panel: „Dziennikarz w obliczu zniewolenia”. Powiedział mi wówczas, że chronienie informatorów to najważniejsza sprawa przy publikacji tekstów wrażliwych. Jak wiecie, Bob Woodward wspólnie z Carlem Bernsteinem obalili w 1974 roku prezydenta USA, Richarda Nixona. Pracując w „Washington Post” (podobnie jak to jest w tygodniku „Wprost”), dostali nagrania demaskujące pozaprawne działania ekipy Nixona zmierzające do prezydenckiej reelekcji. Dostarczył je do redakcji tajemniczy informator o ksywce „Głębokie Gardło” (od głośnego pornograficznego filmu pod tym samym tytułem. Dociekliwość dziennikarzy i publikacje o kombinacjach polityków obaliły najpotężniejszego człowieka świata. Pamiętacie zapewne oscarowy film „Wszyscy ludzie prezydenta” z Dustinem Hoffmanem i Robertem Redfordem.

Trywialne słuchawki – przedmiot zapewniający w Polandii pracę tysiącom obywateli

I wiecie co? Dziennikarze z Waszyngtonu do końca nie ujawnili, kto stoi za tym seksualnym pseudonimem. Dopiero 33 lata później (!), facet o nazwisku Mark Feldstein na łamach highlife'owej gazety „Vanity Fair” ujawnił, że to on nadał Bobowi Woodwardowi tajemnice sztabu Richarda Nixona. Potwierdzili wiarygodność tego wyznania dwaj dziennikarze „Washington Post”. Jak zatem widzicie – redaktorzy tygodnika „Wprost” wcale nie muszą się spieszyć z ujawnianiem swojego kontaktu.

Nie powinni się z tym spieszyć, bo to dopiero początek serialu „Teraz Polska”!

Zdzisław Smektała

Zdjęcia z wolnego przejęcia

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama